Spock's Beard - Centrum Kultury, Knurów, 25.09.2010

Artur Chachlowski

ImageZ archiwum "X"...

Dawno nie było takiego weekendu obfitującego w aż tak wspaniałe koncerty. W piątek w krakowskim klubie Loch Ness wystąpił zespół Gazpacho (o tym występie piszemy tutaj), w sobotę w Knurowie zagrała słynna grupa Spock’s Beard, a na dodatek w niedzielny wieczór na deszczowym krakowskim Rynku Głównym ze swoim jubileuszowym koncertem z okazji 45 lat działalności wystąpili Skaldowie (po relację odsyłam pod ten link).

Trzy różne koncerty, a każdy z nich jedyny w swoim rodzaju. Nie ukrywam, że pod koniec lat 90. amerykański Spock’s Beard należał do wąskiego grona moich ulubionych wykonawców. Miałem nawet okazję zobaczyć jesienią 1998 roku ich dwa koncerty (w niemieckim Bochum i belgijskim Verviers). Oba zapierające dech w piersiach, pełne muzycznych atrakcji i niespodzianek i praktycznie niezapomniane do dziś. Nie przypuszczałem wtedy, że po pierwsze zespół opuści Neal Morse, po drugie, że po jego odejściu trochę zmieni się muzyka Spock’s Beard, po trzecie, że niespodziewanie wypadną z czołówki moich prog rockowych ulubieńców, a po czwarte – że na kolejny ich występ na żywo przyjdzie mi czekać aż długich 12 lat.

W końcu, po wielu latach, udało się wreszcie Spock’s Beardom przyjechać do naszego kraju. Wystąpili w ramach 19. edycji Międzynarodowego Festiwalu Perkusyjnego, dając dwa koncerty: w sobotę 25 września w knurowskim Centrum Kultury, a dzień później w Filharmonii Opolskiej. Supportowało ich brytyjskie power trio Enochian Theory, które wykonało 40-minutowy, dość ciepło przyjęty przez publiczność set, który jednak na mnie nie zrobił większego wrażenia. Po prostu nie za bardzo odpowiada mi takie „gęste”, energetyczne granie. Co nie znaczy, że nie doceniam klasy liderującego grupie, śpiewającego gitarzysty Beno Harrisa Hayesa. Niemniej jednak główne danie tego wieczoru miało dopiero nadejść.

Grupa Spock’s Beard wyszła na scenę o 20:10 i grała przez równo dwie godziny. Rozpoczęli – tak, jak ostatnią płytę – od „Edge Of The In-Between” i w zasadniczej części koncertu wykonali cały program najnowszego albumu „X”, za wyjątkiem bonusowego numeru „Their Names Escape Me”. A zagrali ten materiał naprawdę na niesamowicie wysokim poziomie. W każdym geście, w każdym dźwięku granym przez panów d’Virgilio, Morse’a, Merosa, Okumoto i towarzyszącego im gościnnie perkusisty (wiadomo, Nick d’Virgilio w centralnym miejscu sceny zajęty był śpiewaniem oraz utrzymaną na totalnym luzie konferansjerką. Mało tego, grał jeszcze na gitarach, niewielkiej klawiaturze i od czasu do czasu zasiadał za swoim niewielkim zestawem perkusyjnym) Jimmiego Keegena z łatwością można było dostrzec przeogromny profesjonalizm i doświadczenie. Zagrali z polotem, perfekcyjnie i bez żadnych zastrzeżeń, za co raz po raz nagradzani byli gromkimi brawami. Choć tłumów w knurowskim Centrum Kultury tego wieczoru nie było (szacuję, że na sali było nie więcej niż 250 osób). W grze zespołu, przy odrobinie złośliwości, można było dopatrzeć się też pewnego dystansu, a nawet pewnych wystudiowanych zachowań. Mam wrażenie, że w trakcie tego występu nie dali z siebie wszystkiego, ale i tak zabrzmieli tak znakomicie, że wielokrotnie ręce aż same składały się do oklasków. Inna rzecz, że kinowa sala, w której odbywał się koncert wcale nie ułatwiała nawiązywała bliskiego kontaktu z publicznością. Prawdziwy entuzjazm wybuchł dopiero w trakcie zagranej pod koniec setu z albumu „X” kompozycji „Kamikaze”. Na scenie muzycy zgotowali prawdziwe szaleństwo, czego apogeum była partia zagrana przez Ryo Okumoto na dwóch klawiaturach rękami i… stopami.

Po kolejnym podnoszącym ciśnienie fragmencie koncertu w postaci porywająco wykonanej suity „Jaws Of Heaven” przyszedł czas na… jeszcze większe podkręcenie tempa. Rozpoczął się kilkunastominutowy drum duet (wszak był to koncert w ramach Drum Fest), w trakcie którego panowie d’Virgilio i Keegan pokazali, że należą do ścisłej światowej czołówki muzyków grających na tym instrumencie. Swoją grą wprawili widzów w ekstazę, by po chwili, już z całym zespołem i zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, wykonać trzy „starsze” utwory: „On A Perfect Day”, „Thoughts” i „The Doorway”. I mam wrażenie, że dopiero nimi tak do końca ucieszyli publiczność, która przybyła na ten koncert. Szczególnie zagrany wyjątkowo lekko i zwiewnie finałowy utwór pochodzący z mojej ulubionej płyty „Beware Of Darkness” spodobał się wszystkim, którzy przyszli tego dnia zobaczyć na żywo swoich ulubieńców. Nie było chyba osoby na sali, której nie porwałoby to wykonanie. W ogóle końcowa część koncertu podobała się chyba bardziej. Być może dlatego, że w nowszym repertuarze Spock’s Beard jest więcej rock’n’rolla niż prog rocka?...

Ku mojemu zaskoczeniu nie było bisów. Specyfika knurowskiej sali znowu temu nie sprzyjała. Muzycy po zejściu ze sceny, musieli przejść obok publiczności (serdecznie ściskając się z każdym, kto tylko podszedł bliżej), przemierzyć całą salę i opuścić ją drzwiami, które znajdują się vis a vis sceny. No cóż, pomimo długotrwałych oklasków muzycy nie zdecydowali się na come back. Ale za to dosłownie kilka minut po koncercie zeszli do holu, by cierpliwie podpisywać płyty i pozować do wspólnych zdjęć z fanami. Niezwykle sympatyczni to ludzie.

Na koniec dwa słowa o okolicznościach przyrody. Gdy zobaczyłem fasadę i sąsiedztwo knurowskiego Centrum Kultury (a byłem w tym pięknym mieście po raz pierwszy w życiu) byłem pełen obaw. Nie wyglądało to najlepiej. Niemniej schludne wnętrze, niezwykle przytulna sala kinowa, a także przemiła obsługa akredytacyjna sprawiły, że miałem poczucie, iż oglądam ten koncert w naprawdę komfortowych warunkach. Doskonała była akustyka. Słychać było każdy pojedynczy dźwięk, co w przypadku tak wysublimowanej muzyki, jaką serwował nam tego wieczoru ze sceny Spock’s Beard, było niezwykle ważne. Nie wiem, czy to bardziej zasługa znanego bywalcom prog rockowych koncertów akustyka Roba Aubreya, czy doskonałych warunków panujących w Centrum, ale między innymi dlatego koncert ten mógł się naprawdę podobać. I podobał się. Bardzo.

Setlista:

1. Edge Of The In-Between
2. The Emperor's Clothes
3. From The Darkness
4. The Quiet House
5. The Man Behind The Curtain
6. Kamikaze
7. Jaws Of Heaven
8. Drum duet
9. On A Perfect Day
10. Thoughts
11. The Doorway

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok