Electric Light Orchestra. Któż nie zna tej nazwy? To jeden z najpopularniejszych zespołów rockowych drugiej połowy lat 70. i początku następnej dekady. Twórca dziesiątków przebojów granych w stacjach radiowych i dyskotekach całego świata. „Telephone Line”, „Sweet Talking Woman”, „Hold On Tight”, „Don’t Bring Me Down”… - można by długo wymieniać. Dziś rozpoczynamy pięcioczęściowy cykl będący przeglądem dziejów i twórczości tej grupy.
Część I: "Barrock'n'Roll"
Wszystko zaczęło się pod koniec lat 60. w Birmingham. Lider formacji The Move, multiinstrumentalista Roy Wood, wpadł na pomysł utworzenia formacji, która grałaby muzykę rockową wykorzystując wiele nierockowych instrumentów akustycznych, takich jak wiolonczela, fagot czy klarnet. Już w nagraniach The Move z ciekawym skutkiem wykorzystywał pojedynczo te instrumenty. Chciał to jednak robić na dużo większą skalę.
Wiedział, że sam nie da rady prowadzić takiego projektu, czekał więc na odpowiedni moment. Jego wizje zaczęły przybierać realne kształty, gdy w zespole pojawił się drugi zdolny twórca - Jeff Lynne. Od 1970 roku, przy udziale pozostałych dwóch członków The Move – Beva Bevana i Ricka Price’a, Roy i Jeff rozpoczęli próby, a przede wszystkim nagrania nowego projektu. Zasadnicza część nagrań odbyła się na początku 1971 roku, gdy muzycy postanowili (na razie) porzucić działalność koncertową i przekształcić The Move w Electric Light Orchestra, bo tak nazwali swój nowy projekt. Ich manager, Don Arden, załatwił im kontrakt z firmą Harvest, wtedy otwartą na wszelkie nowe i nieszablonowe pomysły. Wytwórnia postawiła tylko jeden warunek: mieli nadal realizować albumy pod szyldem The Move. Dostali studio i całkowicie wolną rękę. Nagrywali i eksperymentowali do woli. Jednocześnie pracowali nad dwiema płytami, jak sobie zaplanowali: pożegnalnym albumem The Move i pierwszym longplayem ELO. Roy Wood, Jeff Lynne i Bev Bevan (basista Rick Price odszedł przed rozpoczęciem zasadniczej części nagrań) z niewielkim udziałem zaproszonych muzyków, stworzyli dwa intrygujące, choć zupełnie różne krążki. Ukazały się one pod koniec 1971 roku, najpierw w październiku - „Message From The Country” The Move, a dwa miesiące później płytowy debiut Electric Light Orchestra.
Electric Light Orchestra (1971)
Dla przeciętnego wielbiciela znanych przebojów zespołu wysłuchanie tego albumu może wiązać się z dużym szokiem. To zupełnie inna muzyka niż ta, która później podbiła listy przebojów. Roy Wood i Jeff Lynne z pomocą wymienionej na okładce trójki: Bev Bevan, Bill Hunt i Steve Woolam, stworzyli frapujący, trochę mroczny, a przy tym pełen uroku album. Słychać na nim fascynację twórczością Beatlesów z połowy lat 60., czasu gdy powstawały takie kompozycje jak „Eleanor Rigby”, „I’m The Walrus” czy „All You Need Is Love”. Album tworzy 9 utworów i prawie każdy jest małym arcydziełem, z wieloma zmianami rytmu i z zadziwiającymi aranżacjami. Brzmienie albumu zostało zdominowane przez ciężkie dźwięki wielokrotnie dogrywanych wiolonczel i rożków, świetnie kontrastują z nimi melodyjne partie gitar akustycznych („10538 Overture” czy „First Movement”), klarnet czy też wysoki głos Roya Wooda („Look At Me”, „Whisper In The Night”). Rockowe instrumentarium zostało przykryte akustycznym. Zresztą perkusja czy gitary elektryczne w niektórych utworach w ogóle nie grają. Nic dziwnego, że za tą płytą nie przepada perkusista grupy Bev Bevan. Dla niego było to wszystko przekombinowane. Bev nie zgodził się na przykład zagrać w najbardziej kontrowersyjnym i najdłuższym na płycie „The Battle of The Marston Moor”. Instrumentalna kompozycja bliska muzyce baroku jest dźwiękową ilustracją jednej z najważniejszych bitew angielskiej wojny domowej. Pierwsze dźwięki rożków i klarnetu to jakby zbierające się do bitwy wojska, partie wiolonczel towarzyszą już idącym do boju oddziałom, bęben basowy naśladuje odgłosy artylerii, grozę bitewnego zgiełku potęguje niski dźwięk fagotu. Na prawie wszystkich instrumentach, w tym na perkusji, zagrał kompozytor – Roy Wood. Zespół umieścił na płycie jeszcze dwa utwory instrumentalne: kolejny ponury i mroczny „Manhattan Rumble” oraz „First Movement” ze świetnymi polifonicznymi partiami wiolonczel.
Najważniejszymi utworami na albumie były jednak piosenki, połamane i często kilkuczęściowe, ale z chwytliwymi motywami melodycznymi. Jeff Lynne pokazał swój ogromny talent do znajdywania pięknych melodii. „Mr. Radio”, „Nellie Takes Her Bow”, „Queen Of The Hours” czy „10538 Overture” posiadają wiele uroku. A w nieszablonowej aranżacji i ozdobione dodatkowymi partiami instrumentalnymi zyskały one jeszcze bardziej na swej sile. Do „Mr. Radio”, jak można się było spodziewać po tytule, dodano odgłosy strojenia radia, w utworze zmieniają się nastroje i motywy melodyczne jak zmieniają stacje. W środek opartej na stylistyce lat 20. kompozycji „Nellie Takes Her Bow” wpleciono szaloną i ciężką część instrumentalną z zupełnie innego muzycznego świata.
Najbardziej znanym utworem z albumu stał się „10538 Overture”, bo jego akurat wybrano na singiel. Chwytliwy temat, pomysłowo zinstrumentalizowany, z beatlesowskim zakończeniem, stał się pierwszym i od razu wielkim przebojem zespołu.
Dźwiękowy świat Electric Light Orchestra A.D. 1971 może wydawać się dziwny i chaotyczny. Jest jednak ogromnie urokliwy i bardzo oryginalny. Dziś, 40 lat od momentu wydania, debiutancka płyta ciągle intryguje i zachwyca.
Album trafił do sklepów na całym świecie. Za Oceanem po trosze na skutek niedomówień, a po trosze przypadku ukazał się pod tytułem „No Answer”. I tak jest tam wznawiany do dziś. Zgodnie z duchem czasu zrealizowano i wydano go także w wersji kwadrofonicznej. Zyskał entuzjastyczne recenzje. Należało pójść za ciosem i projekt studyjny przekształcić w grupę sceniczną, w prawdziwą orkiestrę. Wood i Lynne potrzebowali muzyków, aby na koncertach odtworzyć to, co zrealizowali w studio. Z tym nie poszło łatwo. Skład kompletowano z wielkimi kłopotami, bo chętnych do grania w dziwacznym projekcie nie było. Ostatecznie Orkiestrę tworzyło 9 osób: Roy Wood, Jeff Lynne, Bev Bevan, Bill Hunt, Richard Tandy, Wilf Gibson, Hugh McDowell, Andy Craig i Mike Edwards. Dziesiątym był Trevor Smith - inżynier dźwięku, czasami wspomagający grupę jako wiolonczelista.
W kwietniu 1972 roku rozpoczęli granie koncertów. Okazały się one katastrofą. Nikt nie potrafił ich dobrze nagłośnić. Akustyczne instrumenty smyczkowe były zagłuszane przez elektryczne. Nieporozumienia w zespole doprowadziły do jego podziału na dwie frakcje. Część muzyków z głównym pomysłodawcą i formalnym liderem Electric Light Orchestry, Roy Woodem, opuściło formację i utworzyło grupę Wizzard. Na czele ELO stanął Jeff Lynne.
Wielki sukces artystyczny płyty i przebojowy singiel „10538 Overture” w czołówce brytyjskich zestawień. Z drugiej strony, kompletna klapa występów na żywo i stosunkowo słaba sprzedaż wysoko ocenianego przez krytyków albumu. Tak podsumować można pierwszy rok działalności ELO...