Orkiestra Elektrycznego Światła, czyli biografia ELO - cz. V

Janusz "Janus" Groth

Część V: Życie po życiu

ImageOficjalnie zespołu nikt nie rozwiązał. Jednak Electric Light Orchestra nie nagrywała ani nie koncertowała, bo Jeff Lynne nie był zainteresowany jej dalszą działalnością. Zainteresowany był za to Bev Bevan, który dzielił z Jeffem prawa do nazwy zespołu. Bev kilkukrotnie namawiał Jeffa do nagrania kolejnego albumu. Gdy namowy nie odniosły skutku, postanowił działać sam. Po długich sporach z dawnym liderem Orkiestry, udało się mu uzyskać aprobatę, aby projekt mający być kontynuacją ELO, nazwać „ELO Part II”. Formacja ta funkcjonowała w latach 1990-2000. W jej składzie znalazło się m.in. kilku byłych członków i współpracowników dawnego ELO: Mik Kaminski, Kelly Groucutt, Louise Clark i przez krótki czas Hugh McDowell. Zrealizowała dwa albumy studyjne i tyleż samo koncertowych. Niczym specjalnym się nie wyróżniła. Na koncertach prezentowała prawie wyłącznie stare hity ELO. Gdy Bev znudził się występami w ELO Part II, wycofał się z grania, a swoją część praw do nazwy odsprzedał Jeffowi. Pozostali muzycy ELO Part II kontynuowali działalność pod nazwą The Orchestra, dość szybko zamienioną na The Former Members Of Electric Light Orchestra, którą to można było lepiej się promować. Grupa ta istnieje do dziś. Na swoich plakatach pierwszy człon nazwy piszą małymi, ledwo widocznymi literkami, a eksponują jej drugą część - ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA. Wprowadzając tym samym w błąd wielu mniej zorientowanych słuchaczy. Ich koncerty nadal cieszą się niezłą popularnością, przynoszą nimi wiele radości tysiącom słuchaczy, ale ich sposób reklamy jest trochę nie fair.

Wróćmy jednak do przedstawiania kolejnych krążków z nagraniami podpisanymi jako ELO (bez dodatków). Prawdziwy ich wysyp nastąpił na przełomie wieków. Głównie za sprawą wytwórni Eagle Records, której nakładem ukazały się 4 albumy z materiałem archiwalnym.

Live At Winterland ’76 (1998)

ImageAlbum ten zawiera obszerne fragmenty koncertu z Winterland w San Francisco zarejestrowanego tuż przed wydaniem bestsellerowego albumu „A New World Record”. ELO w rockowym wcieleniu prezentuje materiał bez studyjnego polerowania. Co prawda fragmenty suity „Eldorado” pozbawione są magii płynącej ze studyjnego pierwowzoru, zagrane są za to bardzo spontanicznie. Duża w tym zasługa Kelly’ego Groucutta, który ozdabia je świetnymi partiami wokalnymi i ciekawymi liniami basu. „Evil Woman” i „Nightrider” pozbawione są sporej ilości cukru ze swoich studyjnych wydań. Świetnie wypadają żywiołowe wykonania „Ma-Ma-Ma Belle” i „10538 Overture”.

Niestety płyta ma też wady. Słaba jest, jak na oficjalne wydawnictwo, jakość dźwięku. Chwilami na scenie jest też trochę chaosu, jak na przykład w otwierającym koncert utworze „Fire On High” czy bisie „Roll Over Beethoven”. Powyższe powodują, że krążek przeznaczony jest głównie dla największych fanów zespołu.

P.S. Nie mogę sobie odmówić, żeby nie wspomnieć, że genialny riff z „Fire On High” zapożyczył sobie pewien obecny gorący orędownik ustawy ACTA, gdy kilka lat później skomponował przebojowe „Ale wkoło jest wesoło”.

Live At Wembley ’78 (1998)

ImageW 1978 roku, po wydaniu albumu “Out Of The Blue”, grupa udała się na wielomiesięczną światową trasę koncertową. Wielkie spektakle, w czasie których zespół występował na scenie w kształcie latającego spodka, takiego jaki widnieje na okładce „Out Of The Blue”, obejrzało prawie 3 miliony widzów.  Trasa była olbrzymim sukcesem komercyjnym. W trakcie jej trwania zespół dał 7 wyprzedanych koncertów na Wembley Arena w Londynie. Jeden z tych występów został sfilmowany i jego obszerne fragmenty emitowano później w różnych kanałach telewizyjnych, a następnie wydano w formacie kasety VHS, a w cyfrowych czasach jako DVD. Ten album to ścieżka dźwiękowa z tych wydawnictw. To godzinny zapis podobno najciekawszych fragmentów koncertu. Na jego repertuar składają się w większości kompozycje z dwóch bestsellerowych albumów: „A New World Record” i rzecz jasna „Out Of The Blue”. Grupa prezentuje swoje nagrania w wersjach prawie identycznych ze studyjnymi pierwowzorami. Wyjątkiem jest tu tylko ostatni bis, rock’n’rollowe szaleństwo „Roll Over Beethoven” z dodatkowym popisem Melvyna Gale’a na fortepianie. W kilku miejscach można wychwycić, że grupa na scenie wspomagała się taśmami z nagranymi partiami orkiestry.

To bardzo sympatyczny album dokumentujący jedną z największych tras koncertowych w historii rocka.

The BBC Sessions (1999)

ImageKrążek ten zawiera nagrania z trzech sesji dla Radia BBC z lat 1972-1974. W czasie ich trwania grupa zarejestrowała alternatywne wersje utworów, jakie trafiły na albumy „ELO2” i „On The Third Day”. To pozycja obowiązkowa dla fanów wczesnej, grającej czystego rocka progresywnego, Electric Light Orchestry. Przedstawione kompozycje różnią się nieco od wersji znanych z płyt studyjnych. I tak, „Kuiama” ma trochę inną środkową część instrumentalną, w „Roll Over Beethoven” słychać więcej fortepianu, nieco inne są też partie smyczków. Nagrany na kolejnej sesji „From The Sun To The World” jest trochę inaczej zaaranżowany. Z kolei w pierwszej części „On The Third Day” zabrakło „Oh No Not Susan”. To w sumie bardzo interesujący album prezentujący zespół w bardziej spontanicznym, niż na płytach studyjnych, wcieleniu.

 Live At The BBC (1999)

ImageTo ostatnie z serii wydawnictw z koncertami ELO i moim zdaniem najciekawsze spośród nich. Jest to dwupłytowy zestaw prezentujący materiał, który przed laty transmitowany był przez stację BBC. Zawiera fragmenty trzech występów z lat 1973-1976. Pierwszy z Paryża z kwietnia 1973. Zarejestrowany jeszcze gdy w składzie zespołu był skrzypek Wilf Gibson. „From The Sun To The World” znacznie różni się od tej kompozycji znanej z płyty studyjnej. Na koncercie rozpoczyna się od tematu „Ocean Breakup”, a w środku wplecione są w nią m.in. fragmenty „In The Hall Of The Mountain King”. Z kolei „Kuiama” pełna improwizacji skrzypiec i gitary, zagrana jest trochę w stylu grupy T.Rex. We fragmentach z występu ze stycznia 1974 roku zwraca uwagę surowa wersja pierwszej strony „On The Third Day” i fajne wykonanie utworu „Great Ball Of Fire”.

Drugi krążek to godzinny fragment występu w Portsmouth w czerwcu 1976 roku, w czasie, którego grupa przedstawiła materiał wybrany z trzech, wtedy ostatnich, albumów. Świetnie wypadają obszerne fragmenty suity wypełniającej pierwszą stronę płyty „On The Third Day”. Wykonane są one z dużą dynamiką, grupa nie trzyma się kurczowo wersji studyjnej i pozwala sobie na pewne improwizacje. Niewiele gorzej prezentują się wyjątki z „Eldorado”, brzmią one bardziej surowo, co dodaje im innego, niż na płycie studyjnej, uroku. W zestawieniu tym najmniej uwagi przykuwają piosenki z „Face The Music”. Słodki „Strange Magic”, obok majestatycznych dźwięków „Ocean Breakup”, jest trochę nie na miejscu. „Evil Woman” też trochę razi banałem. Na szczęście następujący po nim „Ma-Ma-Ma Belle” przywraca rockowy nastrój. Koncert świetnie pokazuje jak w połowie lat 70. ewoluował styl formacji ELO: od rocka progresywnego w stronę pop-rocka. Pewnym mankamentem może okazać się przeciętna jakość dźwięku i niedoskonały miks. Bardzo słabo słychać na przykład partie wokalne Kelly Groucutta. Może to razić szczególnie wtedy, gdy prowadzi on dialog wokalny z Jeffem.

Album „Live At The BBC” doskonale pokazuje ogromny koncertowy potencjał drzemiący w ELO w pierwszej połowie lat 70., czyli przed przejściem zespołu do obozu pop-rocka.

Zoom (2001)

ImageW roku 2000 Jeff Lynne uzbrojony w pełne prawa do nazwy swojego zespołu, postanowił przygotować trzypłytowy zestaw zatytułowany „Flashback”, podsumowujący jego działalność. Jak to często przy takich okazjach bywa, lider zamieścił na nim także kilka premierowych utworów, podobno przygotowanych na podstawie kompozycji powstałych jeszcze w latach 80. z myślą o wykorzystaniu na płytach ELO.

Po tym retrospektywnym zestawie Jeff zabrał się za nagranie nowego materiału. W zasadzie miał to być jego album solowy. Ze względów marketingowych podpisano go jednak starą i ciągle popularną nazwą. Zresztą ELO w swoich ostatnich latach czynnej działalności to też w zasadzie solowy projekt lidera. Pozostali muzycy niewiele mieli do powiedzenia. Liczył się chyba tylko Richard Tandy. Reszta miała tylko zagrać to, co przygotował lider.

Album „Zoom” zawiera muzykę, która stanowić może podsumowanie dotychczasowego dorobku lidera. Proste, rockowe kompozycje utrzymane w konwencji rocka lat 60., z charakterystycznymi dla ELO partiami wokalnymi, czasami z charakterystyczną aranżacją na instrumenty smyczkowe, z wyraźnymi odniesieniami do twórczości The Beatles. Brzmieniowo mocno kojarzy się on z dokonaniami supergrupy Travelling Wilburys, którą współtworzył Jeff Lynne.

Do nagrań albumu lider zaprosił tylko jednego z dawnych muzyków Orkiestry - swojego stałego współpracownika Richarda Tandy. W kilku nagraniach lidera wspomagają też George Harrison i Ringo Starr. Ich obecność jest niejako symboliczna. Na płycie sygnowanej nazwą Electric Light Orchestra zagrali muzycy The Beatles. Zespołu, który od zawsze stanowił inspirację dla ELO. I wyraźnie to na tej płycie słychać.

W ramach promocji płyty zaplanowano trasę ELO po Stanach Zjednoczonych, jednak z powodu zbyt małego zainteresowania publiczności została ona odwołana. Zespół zagrał tylko dwa koncerty w studiach telewizyjnych. Jeden z nich został potem wydany na DVD pt. „Zoom Tour Live”. Część nagrań z telewizyjnego studia miało trafić na zapowiadany album „ELO’s Greatest Hits Live”, ale jak dotąd nie ukazał się on i nic nie wskazuje na to, aby miało to nastąpić w najbliższej przyszłości.

 

Wydaje się, że historia zespołu Electric Light Orchestra jest już zamknięta. Jeff Lynne od lat zajmuje się głównie produkcją płyt innych wykonawców, Bev Bevan po zakończeniu współpracy z ELO Part II, zabrał się za odcinanie kuponów od popularności The Move i na okazjonalnych koncertach prezentuje przeboje tej formacji. Nowych nagrań ELO już raczej nie będzie. Pozostaje nam tylko cieszyć się starymi płytami.

Koniec

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok