CARRION - Cudownie mocne dźwięki z polskim tekstem. Promocyjna trasa płyty SARITA. Klub Blue Note, Poznań, 15.03.2012r.
Było akurat tyle czasu, aby zdążyć na rozpoczęcie koncertu. Supportem miała być grupa Burbon. Nic o niej nie słyszałam, ale przecież można się dowiedzieć na miejscu czy warto zapamiętać tę nazwę. Staliśmy na przystanku nie wiedząc co się dzieje. Minęło ponad 20 minut i nic... Wzięliśmy taksówkę. Potem dowiedziałam się, że jakiś inteligentny "inaczej" właściciel Peugeota zaparkował swoje mienie na torowisku blokując 10 tramwajów na ponad pół godziny... W konsekwencji do klubu weszliśmy akurat na koniec występu „wysokoprocentowej” kapeli. Zdążyłam wyjąć aparat, a chłopaki spytali czy mogą się uśmiechnąć o zdjęcia z występu.
- Przykro mi, ale nie widziałam jak graliście, komunikacja miejska nie pozwoliła przybyć na czas - odparłam widząc, że mają zawiedzione miny.
Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja na zapoznanie się z grupą Burbon choćby dlatego, że chłopaki studiują w Poznaniu.
Tymczasem Blue Note zapełniał się powoli fanami, mniej więcej w jednolitym przedziale wiekowym, czyli średnio 20 lat. Ostatecznie zainteresowanie koncertem było większe niż się spodziewałam nauczona ostatnimi porażkami frekwencyjnymi w środku tygodnia. Ci którzy przybyli, zdecydowanie znaleźli się tam przede wszystkim z miłości do zespołu. Czym się charakteryzuje dobry fan? Po pierwsze zna kawałki, po drugie szaleje pod sceną, po trzecie tworzy z innymi fanami grupę ubraną w odpowiedni T-shirt z nazwą kapeli, no i koniecznie chce dotknąć, uścisnąć kogoś z kapeli i zachować coś z koncertu dla siebie. Taka właśnie była publika w Blue Note. Sam zespół zdawał się być lekko zdziwiony ich zaangażowaniem, chwilami większym po stronie publiczności od nich samych na scenie.
Carrion rozpoczął od "Mammon" - pierwszego kawałka na płycie „Sarita”, którą grupa właśnie promuje niniejszą trasą. Bardzo energetyczny początek. Nie widziałam jeszcze Carrionów na żywo, a jest na co popatrzeć: ruch sceniczny, pewność siebie i interakcja liderów zespołu baaardzo profesjonalna. A może to fakt, że ich trzecia płyta jest dobra i w ich mniemaniu? Vikol i Kulavik to sceniczne "zwierzęta", każdy z nich kokietuje i prowokuje publikę, chętnie pozując do obiektywu. Wydaje się, że trzecia już płyta ustabilizowała ich pewność siebie i rodzaj swobody na koncertach. Jedynie basista Adi i nowy nabytek zespołu - niejaka Zocha - jakby z wyboru pozostawali w drugim szeregu. Należy wspomnieć również o Ptaku - pałker być może jest równie energetyczny co pierwszy plan zespołu, ale niestety widoczna niedyspozycja zdrowotna spowodowała jego wyciszenie - pozostawał przez cały koncert w cieniu. Co do repertuaru, to rozkręcona publika w zasadzie śpiewała "stare kawałki" razem z zespołem, a przygasała nieco przy nowych. Czwarty kawałek to tytułowa „Sarita”. Publiczność chwyciła się pod ręce i utworzyła skaczące rzędy zespolonych w muzycznej biesiadzie. Był jeszcze "Klub M", też z nowej płyty. Materiał jest naprawdę dobry!
Muszę podkreślić, że najbardziej podoba mi się to, że wokalista śpiewa po polsku! A to rzadkość w dobie chęci podboju rynków "zewnętrznych". Jest też przecież wszechobecny pogląd, że ciężki rock nie "toleruje" polskich tekstów, że melodia języka jakoś nie pasują do heavy. Carrion udowadnia, że jest wprost przeciwnie. Moim zdaniem problemem zespołu jest to, że panowie sięgają po anglojęzyczne covery. Chyba już stały punkt programu koncertowego półmetka - "Wonderful Life" - niezły kawałek popu - swego czasu tak sponiewierany przez media, a teraz niestety też przez wokalistę. Przyznaję, że na płycie też przeskakuję na następny, bo jakoś angielszczyzna Kulavika nie należy do przekonujących. „Wonderful Life” zamieniłabym na "This Corrosion” Sisters Of Mercy, jakoś lepiej to wyszło na płycie, więc może pora na zmiany?
Wracając do repertuaru, oczywiście nie zabrakło kawałków wykrzyczanych przez publikę: „Trzy Słowa”, „Tłum” i „Ostatnie Zaćmienie”. Na finał, akurat bardzo dobry ruch – repertuar Depeche Mode z nieśmiertelnym killerem "Enjoy The Silence” - tak jak mówił Vikol, tuż po koncercie, można przy tym kawałku odpocząć i pomarkować miny do ludzi, bo to jeden akord i trzymanie melodii, a publika sama ciągnie tekst!
Tak na koniec dodam, że to jak bardzo ludzie chcieli śpiewać, popisując się znajomością tekstów, musiało uskrzydlać gwiazdy wieczoru - Kulavik przerwy między utworami ubarwiał humorystycznymi tekstami, a piosenki pełne były niesamowitych solówek Vikola i delikatnych klawiszowych wejść Zochy.
Koncert okazał się świetną alternatywą dla czwartkowego wieczoru, spędzonego na przykład przed telewizorem w domu. Zabawa była przednia, po koncercie można było zrobić sobie zdjęcie z zespołem, zdobyć autografy, nie tylko na płytach i plakatach. Chłopaki nie mieli nic przeciwko, by zamienić kilka słów. Szkoda, że po godzinie 22 klub Blue Note miał już innych gości... Kompletnie z innej bajki. A przecież jeszcze przed momentem wśród gęstych płomieni mała postać dziewczynki o imieniu Sarita, gościła na niewielkiej scenie klubu…
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego koncertu do działu FOTOGALERIE (lub pod tym bezpośrednim linkiem).