Cykliczna impreza ProGGnozy nabiera coraz większego rozmachu. Na trzecią z tego cyklu imprezę zaproszono tym razem dla odmiany dwa zespoły: krakowski Stucture of Reason i szczeciński Lebowski. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich koncertów, tym razem nie było zapowiedzi. Kilkanaście minut po godzinie 19-tej na scenie zainstalował się zespół Structure of Reason. Instrumentalny wstęp już zapowiadał ciekawy występ. Następujący po nim utwór „Mirror” wypadł raczej średnio, lepiej natomiast było z kolejnym tematem o wdzięcznym tytule „Smutny”. Instrumentalnie muzycy są bardzo dobrzy. Gorzej trochę z wokalem. Wokalista oczywiście ma ogromne możliwości głosowe, lecz nie do końca wpasowuje się w resztę zespołu. Pomysł z wielogłosem może jest i dobry, lecz tu na koncercie nie sprawdził się. Nienajlepsze nagłośnienie (choć i tak lepsze niż poprzednio) spowodowało, że nałożone na siebie głosy przy pomocy efektu delikatnie drażniły. Nie wszędzie aranżacje były udane. Choć sporo utworów miało tytuły anglojęzyczne (np. „Error”, „Rotten”, „Crack”), to wokalista mimo tego śpiewał po polsku. Kończący występ „Outro” podobnie jak „Moje Mantry” Abraxasu charakteryzował się melorecytacją. W tym wypadku wokalista przedstawił zespół i pożegnał się z publicznością. Grupa Structure Of Reason, choć mało znana, powinna się dalej rozwijać i przede wszystkim starać się eliminować błędy aranżacyjne, gdyż one mogą drażnić słuchaczy. Jednakże ProGGnozy to nie jest program Idol, a ja nie mam zamiaru bawić się w Kubę Wojewódzkiego, więc muzykom oszczędzę ostrych słów krytyki. Jednym z celów tychże koncertów jest promowanie rocka progresywnego, a promować należy konstruktywnie, więc trzymajmy kciuki za Structure of Reason.
Niezbyt wysoka frekwencja na występie Structure Of Reason rodziła wątpliwości co do koncertu grupy Lebowski. Jednak te wątpliwości zostały szybko rozwiane – na Lebowskim było znacznie więcej osób. Zespół rozpoczął swój występ utworem „137 Seconds”. Potem przyszła pora na kolejne utwory z „Cinematic”, czyli „Trip to Doha”, „OMRJ” i „Cinematic”. Publiczność żywiołowo reagowała skandując nazwę zespołu. Doprowadziło to do sytuacji, w której zespół czuł się jakby odrobinę onieśmielony takim przyjęciem. Prócz nagrań z płyty „Cinematic”, panowie zagrali też trochę nowego materiału. Menedżer twierdził, że premierowe utwory trafią na ich… trzecią płytę. Prócz nowych utworów oraz nagrań z albumu zespół zagrał także rzeczy niepublikowane. Ponadgodzinny występ zakończył się utworem „Midnight Syndrome”. Wydawałoby się, że to koniec, ale Lebowski pojawił się na bis wykonując tzw. koncert życzeń. Na pierwszy ogień poszedł „Mirage Avenue”. Podczas bisów pojawiły się drobne problemy techniczne i zespół musiał informować akustyka, co ma jak nagłośnić. Drugim bisem był „Kulla” i tym utworem zakończył się wspaniały koncert. Była potem okazja do autografów, wspólnych zdjęć oraz rozmów z muzykami. Choć publiczności bardzo się podobał ich występ, to jednak ze względu na dość specyficzną porę ludzie pod koniec głównej części koncertu powoli wychodzili z sali (kłopotliwe powroty do domu o tej porze). Tyle lat czekało się na Lebowskiego, aż się wreszcie doczekaliśmy. Miejmy nadzieję, iż nie będzie to jedyny koncert w Krakowie i ten przesympatyczny zespół będzie nas częściej odwiedzał.