We're There Because You're There!
Za czym kolejka ta stoi?
Po bilet, po bilet, po bilet!
Na co w kolejce tej czekasz?
Na koncert, na koncert, na koncert!
Na widok tłumu ludzi zgromadzonego w niedzielne, prześliczne popołudnie pod poznańskim "Eskulapem" serce zabiło mi z radości. W końcu żyjemy w czasach narzekania na frekwencyjną mizerię. Stąd też natychmiast przyszła mi na myśl nieco zmieniona w tekście piosenka Krystyny Prońko. Bo w sumie ten czterowiersz powyżej świetnie obrazuje status, jakim się cieszy Anathema w naszym kraju. Dwa wyprzedane "do spodu" koncerty, rozpaczliwe poszukiwania "strzępu biletu" na forach aukcyjnych (znajomi dziennikarze bezskutecznie poszukują "corpus delicti" swej obecności na koncercie). Płacze i lamenty - BO ZDOBYCIE BILETU NA KONCERT ANATHEMY graniczyło z cudem. Mówiąc krótko: poszły na pniu. Sukces frekwencyjny. I fenomen społeczny. Dlaczego? Po koncercie przez chwilę porozmawiałam z przedstawicielką branży ochroniarskiej. Pani podsumowała koncert w następujący sposób: świetna zabawa, żadnych interwencji, grzeczni, śpiewają z oddaniem, tacy zapatrzeni i zahipnotyzowani. Taka "praca" jak dzisiaj, nie zdarza się często. Cóż, ja od dawna wiem, że koncerty rockowe czy metalowe, są znacznie bezpieczniejsze, niż chociażby powszechne "imprezy miejskie", czy pospolite "techniawki". Cóż, po prostu przychodzimy na koncert po to, by wziąć udział w misterium. I rację mają socjologowie kultury pisząc o odczuwaniu niemal mistycznego doświadczenia podczas rockowego show. A z taką właśnie, niemalże metafizyczną atmosferą mieliśmy do czynienia podczas niedzielnego koncertu Anathemy. Zatem od początku...
Grający na rozgrzewkę Amplifier zainstalował się na scenie kilkanaście minut po 20. Muzycy ubrani, jak zwykle w swoje służbowe wdzianka (ach, ten męski wzrok pożądania na widok...gustownych, „octopusowych” krawatów członków zespołu) swoje zadanie rozgrzania publiczności wykonali wzorcowo. Zresztą bardzo ciepłe przyjęcie przez zgromadzoną w "Eskulapie" publikę nie pozostawiało złudzeń. Są zespołem wręcz kultowym dla wielu z nas. Owszem, można byłoby się przyczepić za nieco jednostajny show, ale...podobało się :-) i był to bardzo dobry wybór na „otwieracza” show. Publiczność zgotowała supportowi bardzo gorące przyjęcie. Kto wie, może wrócą do nas zagrać pełnowymiarowy set.
W noc poprzedzającą poznański koncert otrzymałam SMS-a: Aga. Było nieziemsko. Popłakałem się. Brytyjczycy przyjechali do nas promować wydany niemalże przed chwilą znakomity album „Weather Systems”. Zainaugurowali trasę w Krakowie. Następnym przystankiem na trasie był poznański „Eskulap”. Cóż, powrót do koncertowania po dłuższej przerwie jest zawsze dla muzyka stresujący. Pierwsze koty za płoty. Być może koncertowy purysta zżymać się będzie na drobne, większe i mniejsze potknięcia, ale nie techniczna biegłość jest najważniejsza w przypadku Anathemy na żywo. To zespół grający na emocjach i te wielkie emocje generujący. Wyszli na scenę uskrzydleni po krakowskim koncercie. Zaczęli oczywiście od obydwu części „Untouchable” z najnowszego albumu. Słuchać było, że od razu kupili publiczność, wtórującą Vincentowi i Lee Douglas. Tłum fanów ściśniętych na tych niewielu metrach kwadratowych „Eskulapa” skandował, krzyczał, śpiewał, cieszył się z „TEJ WŁAŚNIE CHWILI”. Tak, to był jeden z tych koncertów, podczas którego można było poczuć tę jedyną i niepowtarzalną „atmosferę Eskulapa”. Krople wody leciały z sufitu, i nawet otwarcie na oścież obydwu drzwi niewiele pomogło. Zresztą ten aspekt był w przekroju tego koncertu najmniej istotny. Najważniejsza była przecież MUZYKA I EMOCJE. Bo koncert Anathemy przeżywa się całym sobą. I tak było z każdym dźwiękiem, każdą sekundą i każdym oddechem. Zagrali po prostu pięknie, subtelnie, majestatycznie wręcz. Od początku do końca. Nie ma większego sensu opisywać poszczególnych utworów zagranych tego wieczora. Po prostu WYBRZMIAŁY... Jak na standardy „Eskulapa” brzmienie po prostu było świetne (może było ciut zbyt głośno, jednakże nie było powodów do narzekania). Zarówno nowy, jak i stary repertuar (z granym po raz pierwszy od 2000 roku „Panic”) wypadł podczas tego koncertu znakomicie, a muzycy Anathemy pokazali się z bardzo dobrej strony.
We're There, Because You're There! Dziękujemy! Do zobaczenia jesienią :-).
Setlista Amplifier:
Continuum / Panda / Motorhead / The Wave / Interglacial Spell / Interstellar / Neon
Setlista Anathema:
Untouchable Part 1 / Untouchable Part 2 / Lightning Song / Thin Air / Dreaming Light / Everything / Deep / Emotional Winter/Wings Of God / A Simple Mistake / Storm Before The Calm / The Beginning And The End / Universal / Panic / The Lost Child / Internal Landscapes / Closer (bis) / A Natural Disaster (bis) / Flying (bis) /Fragile Dreams (bis).
Podziękowania dla Piotra Kosińskiego i Rock Serwis za umożliwienie napisania relacji.