Echolyn: wywiad z Brettem Kullem, Rayem Westonem i Chrisem Buzby

Artur Chachlowski

ImageNiedawno ukazała się nowa płyta grupy "Echolyn" (małoleksykonowa recenzja tutaj). Dziś rozmawiamy z muzykami tego amerykańskiego zespołu: Brettem Kulllem (gitara, śpiew), Rayem Westonem (śpiew) i Chrisem Buzby (instrumenty klawiszowe).

- Witajcie. Po pierwsze, jak się macie?

BK: Dzięki, wszystko w porządku, cieszę się życiem.

RW: Ponadprzeciętnie.

CB: Świetnie, nie mogłoby być lepiej, dzięki, że pytasz!!

- Możecie powiedzieć nam coś więcej o zespole i historii związanej z Waszym zespołem?

BK: Jestem bardzo szczęśliwy, że wciąż tworzę muzykę z moimi przyjaciółmi po ponad 20 latach. Cały czas czuję się tak samo podekscytowany komponując, jak wtedy, gdy miałem 15 lat. Nasza piątka była wspaniałymi przyjaciółmi od samego powstania zespołu – albo nawet wcześniej.

CB: Właściwie na naszej stronie internetowej można znaleźć rubrykę, która podsumowuje to dość dobrze. Zaglądnijcie pod ten link: http://echolyn.com/biography.asp 

- Skąd wzięła się nazwa Echolyn?

BK: To po prostu fajne trzysylabowe słowo, które wymyśliłem, by reprezentowało nasz zespół.

- Zespół rozpadł się na przełomie 1995 i 1996 i odrodził się  w 2000. Dlaczego postanowiliście powrócić do wspólnego grania?

BK: Brakowało nam siebie nawzajem.

RW: Doświadczenie z wytwórnią Sony zostawiło gorzki smak w ustach. Zostaliśmy bez pieniędzy, zastanawiając się co dalej, nie wiedząc, gdzie iść dalej. Żebyśmy mogli rozwijać się jako ludzie, przyjaciele i muzycy, potrzebowaliśmy tej przerwy.

CB: To był czas, żeby znów zacząć pisać razem muzykę po tych kilku latach przerwy związanych z fiaskiem z firmą Sony.

- Pomiędzy wydaniem albumów “The End Is Beautiful” i “Echolyn” jest aż 7 lat przerwy. Dlaczego tak długo?

BK: Wszyscy jesteśmy bardzo zajęci, robimy wiele różnych rzeczy. Obecnie znalezienie czasu, żeby tworzyć muzykę jest pewnym problemem. Kiedy się razem spotykamy, nigdy nie chcemy, żeby ilość materiału przeważyła nad jakością. Mamy wysokie standardy, tak więc nie zawsze udaje nam się stworzyć coś, co by nas satysfakcjonowało. Umiemy dostrzec, kiedy utwór jest nieudany i wtedy robimy sobie przerwę.

RW: Samo życie. Nasze dzieci stają się coraz starsze. Nasza praca staje się teraz dla nas „ważniejsza”. Nie jest to łatwe, abyśmy się wszyscy spotkali, ale to sprawia, że te wspólne sesje są jeszcze bardziej niezwykłe.

CB: Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę po zakończeniu europejskiej trasy koncertowej, zaczęliśmy pisać, zauważyliśmy, że jest mnóstwo innych rzeczy do zrobienia i ostatecznie zespół stał się zajęciem „na pół etatu”. To wszystko sprawiło, że musieliśmy przegrupować szyki i zadecydować jak wyobrażamy sobie ten album. Jednak kiedy już wskoczyliśmy na właściwy tor, zaczęliśmy nabierać pędu i udało nam się przedrzeć przez cały proces pisania i nagrywania. Trudno jest pisać tworzyć dobrą muzykę, która wyrywa się schematom i w której nie słychać znużenia. Jesteśmy dumni z ostatecznego kształtu tego albumu, że udało nam się nagrać coś specjalnego i unikalnego, innego niż cokolwiek stworzonego wcześniej.

- Jaka jest wasza muzyczna przeszłość?

BK: Nie mam formalnego muzycznego wykształcenia, ale odkąd pamiętam, muzyka zawsze była dla mnie czymś naturalnym.

RW: Zacząłem śpiewać w kościelnym chórze na początku lat 70. Przez jakiś czas brałem lekcję gry na fortepianie i basie. W 1976 zacząłem występować na żywo i od tego czasu jestem od tego uzależniony.

CB: Moja rodzina jest bardzo muzykalna: oboje rodzice byli śpiewakami, a mama dodatkowo grała na fortepianie. W wieku pięciu lat zacząłem brać lekcje fortepianu. Przez wiele lat śpiewałem także w chórze kościelnym (od 7 do 16 roku życia), zacząłem grać na rogu francuskim (klasy 5-8) i altowym saksofonie (od 4 klasy do dzisiaj). Występowałem także z The Philadephia Boys Choir (to znany na całym świecie profesjonalny chór chłopięcy – przyp. AC) przez 3 lata (w wieku 10-12 lat). W liceum byłem także częścią wszystkich możliwych grup wokalnych, instrumentalnych i teatralnych. Mam dyplom z kompozycji oraz teorii i edukacji muzycznej z Moravian College, PA (Music Composition & Theory and Music – Bachelor’s Degree), a niedawno obroniłem stopień magistra z edukacji muzycznej na West Chester University, PA (Music Education, Master’s Degree).

- Co was inspiruje, zarówno jeśli chodzi o muzykę, jak i o teksty?

BK: Dużo inspiracji czerpię z literatury oraz z filmów. Muzyka oczywiście też ma na mnie wpływ. Słucham różnych gatunków, od muzyki klasycznej, do popu i jazzu.

RW: Muszę wymienić Black Sabbath, Thin Lizzy, Panterę, The Mills Brothers, Nat King Cole, 16 Horsepower, Camel, Crack The Sky. Jest też tak wiele młodych zespołów… Zbyt wiele, żeby je tu wymieniać. Na przykład Genghis Tron.

CB: Moje inspiracje muzyczne są naprawdę z różnych bajek: Stravinsky, Bartok, Ives, Debussy, Chopin, Satie, Pat Metheny Group, Allan Holdsworth, Radiohead, Dada, Jellyfish, Rage Against the Machine, Van Halen, Sufjan Stevens, Bela Fleck, John Coltrane, Miles Davis, Chick Corea.... po trochę ze wszystkiego!

- Możecie w kilku słowach opisać każdy z waszych albumów?

BK: Oczywiście.

RW: Płyty, które wydaliśmy w latach 90. Były naszym „dzieciństwem”. “Cowboy”, „Mei” oraz „The End” to nasze “młodzieńcze” lata. Na nowym „Echolyn” jesteśmy już, jeśli wolno mi tak powiedzieć, dorosłymi.

Echolyn (Debut)

BK: Młodzieńcza bezpretensjonalność.

CB: Początki… tam to wszystko się zaczęło, porządkowanie,  rzeczy stare spotykają się z nowymi.

Suffocating the Bloom

BK: Znajdowanie naszego brzmienia.

CB: Rozwój, dojrzałość, niepokój, młodzieńczy entuzjazm, eksperymentowanie.

As the World

BK: Nauka.

CB: Największy krok do przodu jako zespół, nauka uważniejszego słuchania, brak zahamowań, brak kompromisów.

When the Sweet Turns Sour

BK: Pozostałości i wychodzenie z długów.

CB: Smutek, melancholia, zamykanie drzwi, kompletność

Cowboy Poems Free

BK: Ponowne spotkanie i powiew nowości.

CB: Świeży start, historie, spojrzenie wstecz z nowej perspektywy, rodzina.

Mei

BK: Naturalne i perfekcyjne… Przepowiadanie

CB: Podróż, czas, myśli, samotność, wewnętrzna walka.

The End Is Beautiful

BK: Głośny i pełny zmian.

CB: Wyzwolenie, życie pełne wyzwań, sens życia, złość, strach, kanciastość.

Echolyn

BK: Melodyjny i delikatny.

CB: Piękno, pasja, prostota, prawda.

- Dlaczego zdecydowaliście się zatytułować tę płytę „Echolyn”, tak samo jak wasz debiutancki album? Postrzegacie ją jako nowy start?

BK: Dla mnie jest to bardziej podparcie ponad dwudziestoletniej historii tworzenia muzyki w tym zespole. Może to zakończenie, może nie. Tytuł wydawał się prosty i właściwy, jak brak tytułu.

RW: Chodziło raczej o zakreślenie pewnej pętli w czasie.

CB: Pod wieloma względami jest to nowy start; jest to także sposób, żeby na nowo ustanowić siebie jako kompozytorów, aranżerów i muzyków. Dlatego zatytułowanie albumu nasza nazwą, ponownie, po ponad 20 latach od wydania pierwszego albumu, który też nas definiował, wydaje się właściwe.

- Jakie są różnice między “Echolyn” a waszym poprzednim albumem?

BK: Poprzedni album, „The End Is Beautiful”, był wspaniałym dziełem, głośnym, ciężkim i wypełnionym zakrętami i ostrzami. Nowy album nie jest taki ciężki i ma niesamowitą gładkość i melodyjną zawartość.

CB: To po prostu kolejny krok. Zawsze byliśmy prawdziwie progresywnym zespołem – ten zbiór utworów to zwyczajnie nasz następny krok naprzód.

- Skąd pomysł na nagranie podwójnej płyty?

BK: Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. Bazowaliśmy na podwójnych albumach z lat 70, z którymi dorastaliśmy, czyli np. „Quadrophenia”, „Physical Graffiti”, „The Wall”, itd. Wtedy byliśmy dziećmi, ale te płyty, a także wiele innych zawierały brzmienie i emocje, które chciałem spróbować uchwycić.

CB: Mieliśmy poczucie, że dobrze będzie wprowadzić przerwę między 8 utworami – wtedy okazało się, że wszystkie utwory idealnie mieszczą się na 4 stronach winyla!

- Najlepsze podwójne płyty, których słuchaliście?

BK: Zdecydowanie “Physical Graffiti”, “The White Album” i “Chicago II” to moje ulubione. Och, “The Lamb Lies Down On Broadway” jest także całkiem niezły.

- Dlaczego zdecydowaliście wydać płytę na winylu?

BK: W celu podkreślenia tej relacji z latami 70, o której wspomniałem wcześniej. Płyty winylowe mają rozmach i ograniczenia, których nie mają płyty CD. To do mnie przemawia.

CB: Zawsze chcieliśmy wydać naszą muzykę na winylu. To jedna z obietnic, które daliśmy sobie wiele lat temu i teraz Chris Topham z Plane Groovy pomógł nam ją spełnić!

- Możecie powiedzieć kilka słów o utworze “Island”, pierwszym i zarazem najdłuższym na płycie?

BK: To piosenka biograficzna, nie tak różna od „The Cheese Stands Alone” z  “As The World.” Wykorzystuje tytułową wyspę jako metaforę zespołu.

RW: „Island” to luźna biografia zespołu.

CB: To był ostatni utwór, który napisaliśmy na tę płytę; podsumowuje on nas doskonale. Wielu pewnie nazwałoby go „Mini-Mei”. To po prostu my piszący muzykę dla samej radości z tego płynącej. Myślę, że jest to jasny przekaz na otwarcie albumu.

- Jak wygląda wasz tryb pracy?

BK: Spotykamy się i wymieniamy się pomysłami, żeby sprawdzić, czy inni będą chcieli je rozwijać. Chcemy po prostu stworzyć utwór tak dobry jak tylko może być.

RW: To zależy od piosenki. Może być tak, że ktoś wpadnie na pomysł, nad którym spędzimy całą noc. Po całej nocy zmagań z utworem zwykle jesteśmy w stanie powiedzieć, czy warto kontynuować pracę nad nim. Nie trzeba chyba mówić, że potrzeba wielu taki nocy przy pracy nad każdym albumem.

CB: Ktoś przychodzi z pomysłem, a my jako zespół pracujemy nad nim: nad tekstem, nad liniami melodycznymi i aranżacjami. Zwykle nagrywamy demo lub dwa, żeby upewnić się, że tempo i aranż są OK. Przy wersji finalnej nagranie zaczynami od perkusji i basu, potem klawiszy, gitar, wokalu, by skończyć na dogrywkach. Potem miksujemy to kilka razy, aż wszyscy zgodzą się co do ostatecznego kształtu utworu.

- Czy tryb pracy różni się w zależności od tego czy pracujecie nad krótką lub długą kompozycją?

BK: Nie sądzę. Zawsze mamy te same cele.

RW: To zależy. Piosenki mają tendencję do prowadzenia nas w różne zaułki. Jednak kiedy utwór przybiera ostateczny kształt, zwyczajnie to czujemy. Czasem wychodzi na to, że trwa on 3 minuty  a czasem 40 – i wtedy mamy „Mei”.

CB: Powiedziałbym, że nie. Zasada jest taka: nasze utwory muszą być dobre… Nie zawsze to wychodzi – pisaliśmy zarówno krótkie, jak i długie utwory, które takie nie były – więc nigdy nie zostały wydane!

- Jaka jest wasza opinia na temat obecnej sceny rocka progresywnego i przemysłu muzycznego? Czy macie jakieś dobre rady dla słuchaczy jeśli chodzi o zakup najnowszych wydawnictw młodych zespołów?

BK: Generalnie obecnie znacznie łatwiej jest znaleźć, stworzyć i dystrybuować muzykę. Myślę, że to dobra tendencja. To naprawdę zmieniło twarz przemysłu muzycznego, gdyż muzyka stała się niezależna i możemy obserwować większe rozmycie się stylów. Dla mnie jest to całkowicie w porządku.  Rock progresywny potrzebuje przecież tego połączenia różnorodnych styli. Nie żyjemy już  w roku 1972 i w prog rocku brzmienie jest raczej stylizowane niż otwarte i nowe.

CB: Nie jestem całkiem na bieżąco jeśli chodzi o scenę rocka progresywnego. Lubię po prostu muzykę, która mnie porusza: emocjonalnie, duchowo, fizycznie (która sprawia, że chce rzucać przedmiotami!) Jeśli muzyka jest napisana i zagrana uczciwie, to na pewno znajdzie się publika, która będzie jej słuchać. My staramy się to robić i mam nadzieję (wiem o tym), że są też inne zespoły, które także podzielają ten pogląd.

RW: Jest ogrom świetnych młodych zespołów: This Town Needs Guns, Periphery, Dry The River... Osobiście lubię takie ciężkie, mocne brzmienia.

- Gdzieś przeczytałem, że macie nagrania wideo z sesji nagraniowej? Czy publiczność je kiedyś zobaczy?

BK: Jeśli te nagrania zawierają coś interesującego i godnego uwagi, na pewno chcielibyśmy je udostępnić.

CB: Zapewne… Mamy mnóstwo materiału do przejrzenia i uporządkowania. Nigdy nie mów nigdy!

- Jak należy interpretować okładkę nowego albumu?

BK: Prosta i pobudzająca wyobraźnię. Jak myślisz, co ona oznacza?

CB: Okna są fascynujące: mogą być otwarte lub zamknięte, przejrzyste lub pokryte szronem, zasłonięte kotarą lub nie. Oprócz tego pokazują perspektywę, w zależności od tego czy patrzy się przez nie do środka czy na zewnątrz – a może jakiś sposób jedno i drugie? Muzyka na tej płycie sprawia, że doświadczasz wielu z tych rzeczy, więc ten symbol dobrze pasował na okładkę.

- Co dalej z Echolyn po tym albumie? Jakie są wasze inne projekty?

BK: W tym momencie nie jestem pewien… Rozmawialiśmy o koncertach i pracach nad nagraniem wideo… Ale potrzebujemy czasu, żeby wyszło to dobrze.

RW: Życie.

CB: Wszyscy jesteśmy zajęci naszymi rodzinami, regularną pracą i projektami pobocznymi (muzycznymi, ale nie tylko). Czas pokaże, co będzie dalej… Ale mamy wielką nadzieję, że dalej będziemy nagrywać płyty i mieć wiele niespodzianek dla naszych fanów na całym świecie!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!