Another Pink Floyd - Kraków, Klub Kwadrat, 14.10.2012

Artur Chachlowski

ImageModa na cover i tribute bandy dotarła do naszego kraju ze sporym opóźnieniem. Ale lepiej późno niż wcale. Jak się okazuje, nie mamy się czego wstydzić. W minioną niedzielę udałem się do krakowskiego klubu Kwadrat, by obejrzeć w akcji grupę młodych ludzi zafascynowanych twórczością Rogera Watersa, Davida Gilmoura i spółki, wykonującą ich muzykę na żywo.

Od razu powiem, że koncert był… świetny. Chwilami wręcz porywający. Powtórzę to raz jeszcze: nie mamy się czego wstydzić - zarówno my, Polacy, bo jak się okazuje w naszym pięknym kraju nad Wisłą mamy bardzo kompetentny, rzekłbym wręcz: eksportowy, pinkfloydowski zespół-tribute oraz oni, szóstka muzyków (plus dwuosobowy żeński chórek) – bo naprawdę dają radę!

Zaczęło się tak jak tylko można było sobie wymarzyć: od mocnego uderzenia w postaci „In The Flesh?” z pamiętnej „Ściany”. A potem Another Pink Floyd zabrał nas na wyprawę po albumach „The Division Bell”, znowu na „The Wall” (świetne wykonania utworów „Hey You” i Young Lust”), wykonał „Shine On You Crazy Diamond” (na saksofonie niezwykle efektownie zagrał klawiszowiec i lider całego przedsięwzięcia – Andrzej Łakomy), by na koniec pierwszej części koncertu zaprosić nas na dłuższą wycieczkę po „Ciemnej stronie Księżyca”. Od rezerwy i niepewności, którą początkowo dało się zauważyć wśród publiczności (pełny przekrój wiekowy: od nastolatków po dwa pokolenia wzwyż!), z minuty na minutę pojawiało się uczucie niedowierzania i typowego „opadu szczęki”, że zespół brzmi tak dobrze. Atmosfera stawał się coraz żywsza i cieplejsza, a kulminację – przynajmniej w tej części występu – osiągnęła w trakcie świetnie wykonanej przez Anetę Łakomy wokalizy w „Great Gig In The Sky”.

Szczerze powiem, że gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki „Eclipse” myślałem, że koncert zbliża się już do końca, wszak grali już blisko półtorej godziny. Tymczasem zaś, ku mojemu radosnemu zdziwieniu, ogłoszono 10-minutową przerwę. Czyżby zamierzali grać jeszcze drugi set?...

Faktycznie tak się stało. I mam wrażenie, że ta druga część koncertu to była już prawdziwa elektryzująca jazda na maksa. Dali z siebie wszystko. Oni – na scenie oraz z minuty na minutę coraz bardziej zachwycona publiczność. Wykonane podobno dopiero po raz czwarty na żywo „Echa” wytworzyły prawdziwie psychodeliczny nastrój, a finałową część tego utworu uważam za najwspanialszy, a zarazem najbardziej zaskakujący moment tego wieczoru. To trzeba było zobaczyć. Rozświetlone mocnym białym światłem kontury muzyków zanurzone w gęstej mgle i te magiczne dźwięki… Ciarki na plecach! A zaraz potem kolejny punkt kulminacyjny: rewelacyjnie odegrany i chóralnie odśpiewany „hicior” „Wish You Were Here” oraz kolejny megaprzebój – przyjęty owacyjnie „Another Brick In The Wall”. To było prawdziwe szaleństwo. Nie przeszkodziła w tym nawet zerwana struna gitary przymierzającego się właśnie do finałowej solówki Piotra Myjaka, który błyskawicznie i niemal niezauważalnie uporał się z technicznym problemem (gdy pochylony z tyłu sceny zmieniał strunę, muzycznie „wyręczył go” Andrzej grając długą solówkę na… saksofonie, dzięki czemu byliśmy świadkami mocno wydłużonej wersji tego utworu). To było „Another Brick In The Wall” jakiego nie znaliśmy wcześniej! ;-).

Koniec koncertu?... Tak. A właściwie nie. Bo na bis zagrali jeszcze (fenomenalnie!) i zaśpiewali (tradycyjnie na dwa głosy: Piotr Myjak i wykonujący większość głównych partii wokalnych na koncercie Wiktor Janusz) „Comfortably Numb”, a zaraz po nim „Run Like Hell”.

Owacjom nie było końca. Nie było już niestety kolejnych bisów. A szkoda, bo wielu marzyło się jeszcze „High Hopes”… Nie szkodzi, na pewno zagrają następnym razem. Bo przecież i tak tego wieczoru oglądaliśmy dwuipółgodzinny spektakl wypełniony ponadczasową muzyką Floydów podaną na wysokim poziomie i w bardzo profesjonalnym stylu (zaskoczyły mnie in plus bardzo fajne projekcje wyświetlane na ekranie z tyłu sceny. Oczywiście to nie ten sam rozmach, co Australian Pink Floyd, ale zawsze!). Panowie (oraz śpiewające w chórkach panie: Aneta Łakomy i Elżbieta Znaj) wytworzyli magiczną atmosferę, która udzieliła się wszystkim zgromadzonym w klubie Kwadrat. Nie ukrywam, że i ja z początku podchodziłem do występu Another Pink Floyd z pewnym dystansem. Ale nie minął kwadrans i momentalnie poczułem się „kupiony”, totalnie porwany przez magię dźwięków docierających do mnie ze sceny. To było cos niepowtarzalnego i niezapomnianego. W każdej sekundzie koncertu widać było, że po obu stronach mikrofonów – zarówno na scenie, jak i pod estradą – zgromadzili się autentyczni miłośnicy muzyki Pink Floyd. A że chemia działała przez cały koncert, byliśmy świadkami niezapomnianego, po trosze sentymentalnego (niejednemu uroniła się łezka), po trosze zaskakującego (wysoki poziom widowiska), a przy tym naprawdę bardzo udanego show.

Z czym wyszedłem z tego koncertu? Z poczuciem wspaniale spędzonego czasu i z przekonaniem, że zespół Another Pink Floyd już jest wielki. Jestem pewien, że następny koncert, który zagrają w Krakowie zgromadzi już nie 300, ale pewnie z 500, albo i więcej widzów. Wiem, że wrócą wszyscy, którzy w ten niedzielny wieczór już tam byli i przyprowadzą jeszcze swoich znajomych. Bo po tym występie z całą pewnością w miasto poszła fama, że mamy oto świetnie prezentujący się na żywo, wspaniały tribute band grający Floydów…

Another Pink Floyd jest aktualnie w trasie. Dlatego, gdy tylko macie szansę wpaść na ich występ do Wrocławia (16.11), Łodzi (23.11), Warszawy (24.11), Lublina (25.11) i Chorzowa (15.12), nie wahajcie się ani chwili. Na pewno nie będziecie żałować.

Zespół Another Pink Floyd wystąpił w składzie: Andrzej Łakomy  -  instrumenty klawiszowe, saksofon, Wiktor Janusz – wokal, Piotr Myjak   – gitara, wokal, Aneta Łakomy – chórki, Elżbieta Znaj - chórki, Mateusz Luterek  -  gitara rytmiczna, Piotr Cebula   -  bas oraz Wojciech Gumulski   -  perkusja. 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok