„Genesis – Live” to pierwsza i właściwie jedyna płyta koncertowa zespołu z okresu gabrielowskiego, wydana w 1973 roku. Gwoli ścisłości, wydany wiele lat później album „Genesis Archive” nie może być rozpatrywany w takich kategoriach, gdyż jest on kompilacją nieopublikowanego wcześniej materiału studyjnego i koncertowego. Jak na album koncertowy z tamtych lat płyta brzmi bardzo dobrze, chociaż nie brakuje na niej paru zgrzytów w postaci niefortunnego zmiksowania poszczególnych ścieżek (gitary i klawisze wydają się za bardzo schowane gdzieś w dalekim tle).
Na wydawnictwie tym znalazło się zaledwie pięć utworów obejmujących albumy: „Trespass”, „Nursery Cryme” i „Foxtrot”. Otwierające go nagranie „Watcher Of The Skies” nieznacznie różni się od wersji studyjnej. Kolejne, „Get’em Out By Friday”, również, chociaż niektóre teatralne wypowiedzi z tego utworu zostały nieco inaczej zaintonowane, podkreślając ich dramaturgię w występie na żywo, ale strona instrumentalna brzmi już podobnie jak nagranie oryginalne. Identyczną sytuację mamy z „The Return Of The Giant Hogweed” i „The Musical Box”. W tym ostatnim zespół niestety nie wykorzystał potencjału dramaturgicznego ostatniego fragmentu utworu i w efekcie otrzymujemy również prawie że kopię wersji studyjnej. Jedyna różnica polega na sposobie zmiksowania utworów. Podczas koncertów z tamtego okresu, w przerwach pomiędzy piosenkami, Peter Gabriel zazwyczaj opowiadał różne historyjki. Na tej płycie niestety wyraźnie tego brakuje – pozostały jedynie krótkie zapowiedzi będące najczęściej puentą poszczególnych opowieści (niektóre z nich były opowiadane nawet przez kilka minut). Prawdziwą kulminacją albumu jest utwór „The Knife” przyjęty gromkimi owacjami publiczności. W wersji studyjnej został on zarejestrowany w innym składzie. Koncertowe wykonanie dowodzi jak pozytywną zmianą w zespole było przybycie doń Phila Collinsa i Steve’a Hacketta. Szkoda trochę, że solówki gitarowe zostały nieco przytłumione. Steve gra zdecydowanie lepiej i ciekawiej niż Anthony Phillips. Co prawda, gra Phila Collinsa może i nie jest tak melodyjna jak Johna Mayhew na studyjnej płycie, lecz Phil swym niepowtarzalnym stylem nadaje utworowi nowego wymiaru.
Parę słów o okładce tego wydawnictwa. Przede wszystkim zdjęcie zamieszczone na niej jest dość niefortunne – ukazuje ono zespół w niebieskim, a nawet ultrafioletowym świetle, a kostium Petera Gabriela pochodzi z przedostatniej części suity „Supper’s Ready”, nieopublikowanej na tym albumie. Dopiero wewnątrz płyty można znaleźć zdjęcie Petera z utworu „Watcher Of The Skies”. Jednym słowem, na froncie płyty znalazł się nie ten kostium Petera, co potrzeba. Również na okładce umieszczono historyjkę zapowiadającą utwór „Supper’s Ready”, którego na albumie tym wcale nie umieszczono (gdyby to zrobiono, zająłby on z pewnością całą stronę longplaya).
Dobór kompozycji również nie wydaje się najciekawszym z możliwych – zdecydowanie brakuje tu „Twilight Alehouse” (gdyby umieszczono ją na płycie, z pewnością byłaby ona atrakcyjniejsza. Rok wcześniej, była ona wykonywana w programie telewizyjnym. Na płycie koncertowej niekoniecznie powinny znaleźć się utwory z jednego czy dwóch koncertów promujących wcześniejszy album studyjny – myślę, że równie dobrze można było umieścić jeszcze wcześniejsze nagrania). Wydawnictwo „Live” z perspektywy czasu ma jedynie wartość dokumentacyjną, gdyż poza „The Knife” pozostałe kompozycje tylko nieznacznie różnią się od wersji studyjnych. A szkoda, bo zespół mógł się wysilić na odrobinę improwizacji, jednakże skupił się na możliwie jak najwierniejszym odtworzeniu studyjnego brzmienia poszczególnych utworów, co zdecydowanie zmniejsza atrakcyjność wydawnictwa.