Jeszcze przed włożeniem tego krążka do odtwarzacza, wiemy, że przed nami muzyczna wyprawa w przeszłość – na okładce płyty widzimy zarówno kruka z “Manikin Parade” oraz królika z “Kingdom Of Ruin”.Co jednak dość nietypowe dla zespołu progresywnego, to po pierwsze fakt, że album jest w całości akustyczny, a po drugie to, że dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na cele charytatywne (Heartland Rabbit Rescue w Oklahomie, gdzie lider grupy Clay Withrow „zaadoptował” do opieki dwa zwierzaki). Wydawnictwo jest sygnowane nazwą Vangough, ale ze składu znanego z poprzedniego albumu, występuje tutaj tylko wokalista/gitarzysta Clay Withdrow oraz basista Jeren Martin. Nie ma klawiszowca Coreya Masta i perkusisty Brandona Lopeza, co wynika ze struktury tego albumu. Zamiast nich słyszymy Kyle’a Hawsa (instrumenty perkusyjne), Justusa Johnstona (skrzypce) i Jose Palaciosa (wiolonczela).
Spokojny wstęp w postaci utworu „Leaving Bricolage”, w którym akustyczne dźwięki gitarowych strun mieszają się odgłosami burzy i krakaniem ptaków, łagodnie przechodzi w „A Song For Crows”, będącym swoistym ukłonem w stronę debiutanckiego albumu. Jest to przepiękna akustyczna kombinacja, w której Clay śpiewa z ogromną mocą, a równocześnie bardzo emocjonalnie, zachowując jednak nad wszystkim odpowiednią kontrolę. To niewątpliwie jeden z najlepszych utworów, jakie ukazały się pod szyldem Vangough, co tylko udowadnia tezę, że nagrania wcale nie muszą być patetyczne, żeby skutecznie trafiały do wyobraźni i serca odbiorcy. Czytałem, że „Throne of Rusty” jest akustyczną wersją melodii znanej z gry komputerowej, jednak, przyznam szczerze, że nie znam oryginalnej wersji. Co jednak zwróciło moją uwagę, to wysuwające się na pierwszy plan skrzypce, dzięki którym muzyka tak pobudza wyobraźnię, że jej oczyma widzę… galopujące konie. Kolejny utwór to „The Rabbit Chronicles”, który jest oczywiście odwołaniem do poprzedniego albumu i tutaj znowu Clay pozwala dominować delikatnym dźwiękom strun gitary. Bardzo podoba mi się jak zmienia się nastrój w tym utworze. Finałowy „Road To Blighttown” powraca z odgłosami kruków i burzy. Wszystko w idealnym sposób się zapętla i zachęca do szybkiego powrotu na sam początek płyty.
Wprawdzie „Acoustic Scars” to „tylko” niespełna półgodzinna EP-ka, jednak pokazuje ona, jak bardzo rozwinął się muzyczny zmysł zespołu Vangough w naprawdę krótkim czasie. Z wielkim zniecierpliwieniem czekam na następny album.
Translated by: Katarzyna Chachlowska