Hackett, Steve - Feedback 86

Paweł Świrek

ImageTo płyta której miało nie być. Albo inaczej: miała być, ale miała wyglądać zupełnie inaczej. Nic więc dziwnego, że ukazała się ona dopiero kilkanaście lat po zarejestrowaniu materiału, który ją wypełnia. Należy ją rozpatrywać jako brakujące ogniwo pomiędzy albumami „Till We Have Faces” i „Momentum”, chociaż tą przestrzeń wypełnia jeszcze płyta zespołu GTR, który to Hackett współtworzył z innym wirtuozem gitary - Stevem Howem.

Część utworów z albumu „Feedback ‘86” stanowią kompozycje powstałe z myślą o drugim albumie GTR, który jak wiadomo nigdy nie ujrzał światła dziennego. Otrzymaliśmy z tych nagrań pełny album, choć muzycznie bardzo nierówny. W sumie nie ma się czemu dziwić, gdyż jest to po prostu zbiór piosenek napisanych przez Steve’a w 1986 roku i odłożonych „na półkę”. Do powstania niektórych kompozycji przyczynili się także Steve Howe i… Brian May. Nie zabrakło tu także udziału muzyków z zespołu Marillion. Ian Mosley, który wcześniej już współpracował ze Stevem (zaraz po wydaniu albumu „Cured”) i Pete Trewavas zagrali swoje partie w rozpoczynającym album przebojowym „Cassandra”. Choć w notce do płyty jest napisane, że na perkusji gra Ian Mosley, to jednak można odnieść wrażenie, że część partii perkusyjnych jest odtwarzana z automatu. Bardziej zachwyca solo gitarowe pod koniec utworu. Całość dość mocno może się kojarzyć ze stylistyką grupy GTR, a po trochu z… przebojem „Leyla” z repertuaru Derek & The Dominoes. Utwór ten potem został umieszczony w nieco innej wersji na niektórych wydaniach płyty „Guitar Noir”. Nie był to jedyny w 1986 roku przejaw współpracy Steve’a z muzykami z Marillion, gdyż jak wiadomo 6 lutego 1986r. Steve wystąpił wraz z Marillion podczas koncertowej imprezy „Double‘O Charity”. O ile na wspomnianym koncercie wykonany został wspólnie jeden z klasyków Genesis („I Know What I Like”), o tyle tu mamy coś bardziej popowego. W kolejnych utworach partie perkusji odgrywa zaprogramowany automat. Bonnie Tyler jest utalentowaną wokalistką, ale w nagraniu „Prizefighters” nie pokazała nawet połowy swego potencjału. Kompozycja ta wypadła więc dość przeciętnie. Co ciekawe, utwór ten był grywany przez GTR na niektórych koncertach. Kolejne nagranie, „Slot Machine”, to przebojowa piosenka z orkiestrowym wstępem. A potem dawka mroku, który jest jedną z mocnych stron Steve’a w utworze „Stadiums Of The Damned”. Po krótkim mrocznym wstępie wraca typowe brzmienie dla kompozycji Steve’a z przełomu lat 70. i 80. usilnie kreowane na coś bardziej przebojowego. Utwór ten dostępny był także na reedycji z 1994 roku albumu „Till We Have Faces”. Za sprawą automatu perkusyjnego nasuwają się dość przykre skojarzenia z płytą „Cured”. W „Don’t Fall” można usłyszeć inny ulubiony instrument Steve’a – harmonijkę ustną. Natomiast sama kompozycja jest miałka, nijaka i rozwlekła. Potem mamy chwilę odpoczynku od techniki w dwóch utworach. „Oh How I Love You” to piękna miłosna piosenka przy akompaniamencie gitary i fortepianu. A dalej mamy piękny akustyczny instrumentalny „Notre Dame Les Fleurs”. Od razu na myśl nasuwa się płyta „Bay of Kings” oraz takie kompozycje jak „Horizons” albo „Blood On The Rooftops”. Niewątpliwie jest to najpiękniejszy utwór w tym zestawie. Miło się słucha takiego mistrzowskiego grania na gitarze akustycznej. Niższymi strunami akustycznej gitary rozpoczyna się zamykający płytę „The Gulf”. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że przepiękny „Notre Dame Les Fleurs” jest… wstępem do „The Gulf”. Niestety już w drugiej minucie utworu wchodzi „technika”, a ściślej syntezatory i automat perkusyjny, co nieco psuje pięknie zapowiadający się utwór. Popisy gitarowe niewiele ratują sytuację. A od połowy utworu mamy istny muzyczny chaos i dopiero pod jego koniec wraca przebojowe brzmienie z początku płyty.

Podejrzewam, że gdyby niektóre kompozycje były lepiej dopracowane, to mielibyśmy ciekawy album. Odnośnie doboru muzyków… trudno jest wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie. O ile większych zastrzeżeń nie ma co do instrumentalistów, o tyle do wokalistów już są. Tembr głosu Chrisa Thompsona (tego od Manfred Mann’s Earthband) brzmi podobnie jak wokal Hacketta, przez co momentami trzeba się uważniej wsłuchać, by stwierdzić, kto w danym momencie śpiewa. W moim przekonaniu nie był to najlepszy wybór na wiodącego wokalistę. Uważam, że Steve powinien skorzystać z wokalisty o bardziej wyrazistej barwie głosu. Zaś w przypadku Bonnie Tyler można mieć żal, iż jej możliwości wokalne nie zostały w pełni wykorzystane. Można też było dokomponować jeszcze jeden – dwa utwory, bo 37 minut to trochę mało jak na album, ale w przeszłości Steve wydawał już tak krótkie płyty. Kolejnym minusem wydawnictwa są drobne nieścisłości dotyczące informacji na temat utworów. Według notki do albumu „Guitar Noir” współautorem kompozycji „Cassandra” jest Brian May, a według notki do „Feedback 86” Steve Hackett jest jedynym twórcą tej kompozycji. Udział The Phil Henderson Orchestra jest przypisany do kompozycji „Prizefighters”, zaś orkiestrę słychać we wstępie do kolejnej kompozycji – „Slot Machines”. Tego typu nieścisłości dowodzą niedbalstwa wydawniczego. Warto jeszcze wspomnieć, iż japońskie wydanie tego albumu jest dziełem dwupłytowym zawierającym koncert z Grand Theatre w Londynie z 5 maja 1993 roku, zaś album wydany jest jako tzw. „enhanced CD” i zawiera na ścieżce multimedialnej 20 plików mp3, a wśród nich m.in. covery utworów z repertuaru Genesis oraz King Crimson.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!