Opromieniony niedawnym niezwykle udanym występem na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach oraz współpracą ze Stevem Hackettem przy utworze „Carpet Crawlers” (nagranym na skróconą, przeznaczoną dla potrzeb trasy koncertowej „Genesis Revisited Tour”, płytę „Selection”), Ray Wilson prezentuje swój nowy studyjny album zawierający 12 premierowych utworów.
„Chasing Rainbow” to chyba najrówniejszy album w dorobku Wilsona. Złożony z dobrze skomponowanych, znakomicie wykonanych i jak zwykle z wyczuciem zaśpiewanych rockowych piosenek. Jedyną jego wadą jest chyba tylko to, że nie ma na nim utworu, który mógłby stać się nagraniem ponadczasowym; takim, którego domagać się będzie publiczność podczas każdego koncertu, takim, który zawojuje listy przebojów, takim na miarę „Inside” czy „Roses”… Najbliżej temu pułapowi jest chyba otwierającemu płytę numerowi „Take It Slow” z dość chwytliwym refrenem i zaśpiewem charakterystycznym dla… Fisha. Czas pokaże, czy nagranie to stanie się żelaznym klasykiem w repertuarze Raya. Zresztą i innym utworom wypełniającym program nowej płyty niczego nie brakuje. „Easier That Way”, „Follow The Lie”, „Wait For Better Days”, „She Don’t Feel Loved”, „No Dreams Are Made Of This” czy balladowe „Rhianne” i „She’s A Queen” - to tematy mające w sobie spory potencjał. To po prostu bardzo dobre melodyjne piosenki. Właściwie tylko ocierające się o country nagranie „Whatever Happened” to rzecz, która w ogóle do mnie nie przemawia. I co ciekawe, jest to jedyna w tym zestawie kompozycja podpisana jednoosobowo przez Raya. Pozostałe utwory skomponowane zostały przez niego w duecie z Peterem Hoffem. Wśród instrumentalistów towarzyszących Wilsonowi na „Chasing Rainbows” znaleźć można praktycznie cały skład (za wyjątkiem Uwe Meltzera) grupy Stiltskin. Na gitarach grają panowie Ali Ferguson i Steve Wilson (brat Raya), jest tu też szkocka sekcja rytmiczna w osobach Ashleya i Larwie MacMillanów. Cieszy udział polskich muzyków: na instrumentach klawiszowych gra Darek Tarczewski, na skrzypcach Barbara Szelągiewicz i Alicja Chrząszcz, na altówce Sebastian Schlecht, a na saksofonie Marcin Kajper. Efektownych partii w wykonaniu tego ostatniego jest na „Chasing Rainbows” bardzo dużo, szczególnie w pierwszej części albumu. Zresztą, aczkolwiek jak już wspomniałem, płytę „Chasing Rainbow” uważam za bardzo równą, to jej pierwsza część wydaje się ciekawsza. Być może to kwestia pewnego znużenia narastającego w trakcie trwania albumu, być może im dalej w las tym ciemnej i coraz mniej niespodzianek…?
A propos niespodzianek… Warto wiedzieć, że utwór „Shouting In My Sleep” to nowa wersja piosenki z dorobku grupy Stiltskin pamiętającej jeszcze czasy pierwszej płyty „In Mind’s Eye” (1994), a w najbardziej nastrojowym (a zarazem też jednym z najbardziej udanych na płycie) nagraniu „Rhianne” główną linię wokalną prowadzi… Ali Ferguson. Ponadto, skoro już o niespodziankach mowa, w utworze „Whatever Happened” Wilsona wspomaga wokalnie Mara Simpson. Co jeszcze? No, może aranżacyjne wyeksponowanie instrumentów smyczkowych, ale tak było już przecież na poprzedniej płycie Raya pt. „Propaganda Man”.
W sumie Ray Wilson na „Chasing Rainbows” nie odkrywa żadnej Ameryki. Zamiast tego przedstawia 12 ładnych piosenek, które niewątpliwie powinny ucieszyć licznych w naszym kraju miłośników jego talentu. Jedni na pewno z nowej płyty bardzo się ucieszą, inni zapewne wzruszą ramionami… Ale i tak zarówno jedni, jak i drudzy na koncertach sympatycznego „polskiego Szkota” (albo odwrotnie – „szkockiego Polaka”) będą się głośno domagać utworów z dorobku grupy Genesis…