Gitarzysta i wokalista Danny Bryant urodził się 26 lipca 1980 roku w Anglii w miejscowości Royston. Dzięki swojemu talentowi został profesjonalnym gitarzystą sesyjnym i grywał na tych samych scenach, co Buddy Guy, Carlos Santana i Mick Taylor. Będąc 15-letnim chłopcem, dzięki swoim rodzicom, usłyszał muzykę z płyty „Prisoner Of Dreams” amerykańskiego gitarzysty Waltera Trouta. Od tej pory wszystko zmieniło się w jego życiu. Jak wspomina sam Walter, pewnego razu zobaczył młodego chłopca grającego na gitarze w Cambridge, od którego w niedługim czasie otrzymał list. Postanowił mu pomóc rozwinąć jego talent gry na gitarze. Sam Danny bardzo ciepło wypowiada się o przyjaźni z Troutem. Duży wpływ na jego styl wywarli także Rory Gallagher, Eric Clapton czy Bob Dylan. To utwór tego ostatniego pt. „Knockin’ On Heaven’s Door” jako pierwszy opanował w grze na gitarze. Danny na scenie występuje wraz ze swoim, grającym na basie, ojcem Keny Bryantem i z perkusistą Trevorem Barrem. Zadebiutowali oni albumem „Watching You”, który miał swoją premierę w 2002 roku. Do tej pory nagrali jeszcze: „Shadows Passed” (2003), „Covering Their Tracks” (2004), „Days Like This” (2005), „Live” (2005), „Black And White” (2008), „Just As I Am” (2010) i CD/DVD „Night Life: Live in Holland” (2012). Trio bardzo dużo koncertowało po całej Europie, dzięki czemu Danny stał się dość popularny, jak również dał się poznać jako młody i rokujący duże nadzieje bluesowy gitarzysta i wokalista.
Jakiś czas temu miałem okazję być na jego koncercie w Ośrodku Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Od tej pory z wielką uwagą przysłuchuję się jego kolejnym płytom i czekam na koncerty. Od 2011 roku Bryant związany jest z niemiecką wytwórnia Jazzhaus Records, która na początku maja wydała jego kolejny studyjny krążek zatytułowany „Hurricane”. Zawiera on dziewięć kompozycji jego autorstwa, a sam Danny o pracy nad tym krążkiem mówi, że była to ciężka praca po 15 do 18 godzin dziennie, w czasie których koncentrował się on wyłącznie na muzyce.
Album rozpoczyna utwór o bardzo wymownym tytule - „Prisoner Of The Blues”. Jest on solidnie zagranym kawałkiem, przepełnionym niesamowicie przenikliwym gitarowym riffem utrzymanym w klimacie tradycyjnego bluesa. Każdy słuchacz na swój sposób może zostać uwięziony w przeszywającym brzmieniu, które osiąga na swej gitarze Danny Bryant. Kompozycją „Greenwood 31” wspomina on Huberta Sumlina – zmarłego w grudniu 2011r. amerykańskiego wokalistę i gitarzystę bluesowego, będącego wzorem do naśladowania dla takich gitarzystów, jak Eric Clapton, Keith Richards, Stevie Ray Vaughan, Jimmy Page czy Jimi Hendrix. Danny poprzez znakomite brzmienie gitar oraz perkusji - całość utrzymana w funkowo-bluesowym rytmie - oraz emocjonalny wokal oddaje swój hołd tak wielkiej postaci bluesa, jakim był Sumlin. Za sprawą nagrania „Can’t Hold On” zmieniamy nastrój. To bardzo urocza ballada, którą rozpoczyna delikatna w brzmieniu gitara, fortepian i wokal. Bryant ukazuje nam swój talent do pisania ładnych piosenek zawierających piękne melodie i czarujących słuchacza swym uczuciem podkreślonym gitarą, klawiszami i swoim głosem. Tytułowy utwór, niesamowicie przebojowy „Hurricane”, zbliża nas do twórczości pewnej znanej i bardzo popularnej rockowej grupy z Irlandii. Mamy tu świetne, chwytliwe rytmy refrenu, a do tego odpowiednio zestrojoną gitarę, chórki i… radiowy przebój gotowy. Na koncertach zapewne porwie on publiczność i rozgrzeje atmosferę. W „Devils Got A Hold On Me” powracamy do bluesowych, teksańskich klimatów. Kompozycję tę wypełnia imponująca ściana gitarowych dźwięków. Ten rasowy, ekspresyjny i pulsujący w uszach kawałek ucieszy zapewne każdego miłośnika takich nagrań. W przypadku tego gatunku muzyki trudno mówić o oryginalności, gdyż narodził się on jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku i często rozbrzmiewał w różnych interpretacjach u niezliczonej liczby wykonawców. Jedno jest pewne, Danny Bryant rozwija się, korzystając ze sprawdzonych standardów i wkładając w to swój młodzieńczy zapał i energię. Następna ballada w wykonaniu tego młodego gitarzysty, „I’m Broken”, utwierdza nas w przekonaniu, że odrobina melancholii i emocji, których dostarcza nam na tym albumie, uczyni z nas prawdziwych przyjaciół jego muzycznego talentu.
Kolejny utwór, „All Or Nothing”, charakteryzuje się prostym i przebojowym wykonaniem, któremu towarzyszą instrumenty klawiszowe oraz nieodłączna gitara i śpiew naszego bohatera. W przedostatnim kawałku, „Losing You”, muzyk nadal nas zadziwia. Słychać, że wie on jak pociągać za struny swej gitary, by zadrżało nasze serce. Delikatnie stwarza nostalgiczny nastrój, powoduje chwilę zadumy i refleksji, której potrzebuje każdy z nas, a nic tak nie nastraja jak wzruszająca kompozycja. Nie ukrywam, że mogą pojawić się nawet łzy w naszych oczach, ale to nie wstyd zapłakać wraz z jego gitarą. Akustycznych dźwięków dostarcza nam ostatnie nagranie pt. „Painkiller”, które stanowi idealne zamknięcie płyty „Hurricane”.
Podsumowując na koniec twórczość, którą od kilku lat proponuje nam Danny Bryant, widać i słychać jak dużo wkłada on w nią pracy. Jego pasja, aranżacje i wykonanie nie pozostawiają żadnych złudzeń, że mamy do czynienia z wielkim talentem w bluesrockowej kuźni talentów. Bryant potrafi na swój sposób przekazać słuchaczom swój styl, stosując odpowiednie środki wyrazu w postaci wokalu i gitarowych zagrywek, które są nie tylko dlań charakterystyczne, ale i pełne blasku. Zapewne fanów ucieszy ta najnowsza propozycja, w której słychać mocne i delikatne gitary, emocjonalny oraz bluesowy wokal, znakomite klawisze i dobrze brzmiącą sekcję rytmiczną. Nie bez znaczenia jest tu rola producenta płyty, potrafiącego wyciągnąć najznakomitsze dźwięki, a jest nim Richard Hammerton. Gorąco polecam zapoznać się z „huraganową” twórczością Bryanta, otulającą nas muzyką, niczym delikatny powiew wiatru, by momentami zamienić się w tajfun gitarowych riffów i porywających melodii.
Pod koniec sierpnia będzie można posłuchać jak muzyka w wykonaniu Danny’ego brzmi na żywo. O dokładnych terminach i miejscach, w których zagra nasz bohater promując swój nowy album w naszym kraju, dowiemy się już niebawem.