Nie wyobrażam sobie innego punktu wyjścia do recenzji nowej płyty grupy Renaissance, niż wspomnienie o człowieku, który przez ponad 40 lat aktywności zespołu niemal od samego początku był jego głównym kompozytorem, dostarczycielem pomysłów, a także gitarzystą obdarzonym niesamowitą wrażliwością artystyczną. Michael Dunford, bo o nim mowa, przez wszystkie te lata niepodzielnie kierował tym zasłużonym dla światowego art rocka bandem, powodując, że dziś uważany jest on w wielu kręgach za zespół wręcz kultowy. Renaissance od wydanego w 2001 roku albumu „Tuscany” uparcie milczał, sporadycznie tylko koncertując i gdy wydawało się, że definitywnie przechodzi już na zasłużoną emeryturę, mniej więcej rok temu świat obiegła radosna wiadomość, że zespół przygotowuje się do nagrania nowej płyty. I faktycznie tak się stało, sesja odbyła się latem, i gdy wszystkie nagrania zostały już ukończone… 20 listopada dotarła do nas kolejna, tym razem bardzo smutna wiadomość o niespodziewanej śmierci Michaela Dunforda…
Dunford jest autorem całej muzyki, która wypełnia album „Grandine Il Vento”. Słowa do 8 piosenek, które składają się na program tej płyty, napisała Annie Haslam. W głównej mierze to zasługą tej właśnie dwójki jest to, że już w chwili wydania nowy krążek grupy Renaissance można uznać za… klasyczny. Tak, bo zdecydowanie nawiązuje on swym stylem, klasą i wysokim poziomem do najwybitniejszych dzieł w dorobku zespołu, jak „Prolouge” (1972), „Ashes Are Burning” (1973) czy „A Song For All Seasons” (1978). Co będzie teraz, gdy w szeregach grupy zabrakło Dunforda? Czy Renaissance czeka niebyt? Czy będzie ciąg dalszy? Nie wiem. Trudno teraz spekulować co do przyszłości tej zasłużonej dla muzyki rockowej grupy.
Póki co mamy dwa powody, które pozwalają nam się cieszyć albumem „Grandine Il Vento”. Po pierwsze, trafia nam w ręce płyta wybitna. Płyta, która podładuje nam wszystkim, nie tylko najbardziej oddanym sympatykom Renaissance, akumulatory na bardzo, bardzo długo. A po drugie, duet Dunford - Haslam otoczony jest wianuszkiem muzyków młodszego (choć, umówmy się, że też nie najmłodszego) pokolenia. To dobrze rokuje na przyszłość i pozwala z optymizmem patrzeć na dalsze losy Renaissance. Wśród tego młodszego pokoleniowo grona znajdujemy m.in. grającego na instrumentach klawiszowych Jasona Harta – autora tak bardzo cenionej, wydanej w ubiegłym roku pod szyldem I And Thou, płyty pod tytułem „Speak”. Nawiasem mówiąc, wykonywane przez niego oraz Rave’a Tesara partie klawiszowe są prawdziwą ozdobą płyty „Grandine Il Vento”. Ale nie tylko one. Annie Haslam jest w rewelacyjnej dyspozycji wokalnej, a rozmach, z jakim została zaaranżowana i wykonana muzyka na nowej płycie budzi prawdziwy podziw i szacunek.
Myślę, że grupie Renaissance udało się na „Grandine Il Vento” dokonać rzeczy tyleż trudnej, co zaskakującej. Rzeczy, która moim zdaniem przesądziła o tym, że album ten już w chwili wydania staje się murowanym faworytem do miana najciekawszej płyty AD 2013 w kategorii „rock symfoniczny”. O czym mówię? Otóż grupie udało się idealnie połączyć, chyba jak nigdy dotąd, młodzieńczy entuzjazm z doświadczeniem, rutyną i mądrością. Dzięki temu powstała płyta ze wszech miar dojrzała, dowodząca muzycznej młodości jej twórców. Na wzmocnienie moich słów podam nazwiska dwóch gości, których zaproszono do udziału w nagraniach. Z nowymi muzykami tworzącymi dziś potęgę grupy Renaissance w jednym szeregu stanęli… Ian Anderson (partie fletu w utworze „Cry The World”) oraz John Wetton (wokalny duet z Annie Haslam w „Blood Silver Like Moonlight”. Może nie aż tak piękny, ale równie efektowny, jak ten w „In The End” na pierwszym albumie Icon).
Pod względem brzmieniowym „Grandine Il Vento” to bardzo symfoniczna płyta. Wypełniona licznymi orkiestracjami, niezliczoną ilością złożonych partii instrumentalnych oraz nasycona niezwykle pięknymi liniami melodycznymi. Na szczególne wyróżnienie zasługują dwa najbardziej rozbudowane utwory w tym zestawie: otwierający całość, będący w swej literackiej warstwie hołdem złożonym dziełom Leonarda Da Vinci, „Symphony Of Light”, oraz kompozycja, która stanowi wielki i wspaniały finał płyty – „The Mystic And The Muse” – autobiograficzna opowieść Annie o przyjaźni, inspiracjach, malarstwie, sztuce… Oba te utwory są prawdziwymi wisienkami na torcie, który nazywa się „Grandine Il Vento”. Można w nich usłyszeć mnóstwo muzycznych inspiracji (w pierwszym z wymienionych moje ucho niezmiennie wychwytuje motywy znane z „Dancing With The Moonlit Knight” Genesis oraz „San Jacinto” Petera Gabriela, a w tym drugim – stary klasyk Renaissance’u – „Twilight Zone”), a nade wszystko muzyczny rozmach, świeżość, niczym nieograniczoną swobodę i prawdziwą radość grania (i śpiewania!). Elementy, których często brak u twórców młodego pokolenia.
Chciałbym na tej płycie wyróżnić jeszcze inne, nieco krótsze i o wiele bardziej przystępne piosenki. Przede wszystkim podobać mogą się dwa duety wokalne. O pierwszym, wspólnym występie Annie Haslam z Johnem Wettonem w „Blood Silver Like Moonlight”, już wspomniałem. Drugim jest autentycznie śliczne i smutne w swym przekazie (to najsmutniejsze piosenki stają się często najpiękniejszymi) nagranie „Air Of Drama” traktujące o nieudanej miłości gdzieś na tle romantycznego Paryża (paryską atmosferę wyraźnie słychać w każdej nucie tego utworu), a zaśpiewanego przez Annie Haslam wraz z nowym basistą zespołu, Davidem J. Keyesem. Zdziwię się, jeżeli w oku słuchaczy nie uroni się niejedna łezka… Bardzo podoba mi się też pełna afrykańskich odniesień piosenka „Porcelain”. Cudeńko! A przecież jest jeszcze uduchowiona i wykonana w zwiewny, pełen zadumy sposób, kompozycja tytułowa… Są jeszcze inne piosenki. Jest natchniony „Waterfall”, jest bardziej żywiołowy „Cry To The World”… Na płycie tej jest wszystko, co cieszy uszy sympatyków symfonicznego rocka w najklasyczniejszym wydaniu. Ta niewątpliwa zaleta albumu „Grandine Il Vento” stanie się pewnie dla niego prawdziwym przekleństwem, szczególnie wśród młodszych miłośników art rocka zorientowanych na nowocześniejsze brzmienia. Ale nie przejmujmy się tym. Podkreślmy tylko fakt, z którym nie ma co dyskutować. Fakt niepodważalny: grupa Renaissance wydała płytę wybitną. I kropka!