Black Sabbath - 13

Andrzej Barwicki

ImageDziewiętnasty album studyjny brytyjskiej grupy Black Sabbath ukazał się 11 czerwca 2013 roku. Ich poprzedni album został wydany w 1995 roku i nosił tytuł „Forbidden”. Poza oryginalnymi członkami zespołu w osobach Ozzy’ego Osbourne’a, Tony’ego Iommiego oraz Geezera Butlera, udział w tworzeniu płyty w charakterze muzyka sesyjnego wziął także Brad Wilk - perkusista Rage Against The Machine oraz Audioslave.  Twórcy hardrockowych i heavy metalowych brzmień pochodzą z Birmingham, a istnieją od 1968 roku. Wcześniej Ozzy Osbourne i Geezer Butler grali w zespole Rare Breed. Pierwszy album zespołu, już pod nazwą Black Sabbath, nosił tytuł… „Black Sabbath” i został wydany 13 lutego 1970 roku. Panowie bardzo szybko nagrali następną płytę, która swoją premierę miała we wrześniu 1970 roku i nosiła tytuł „Paranoid”. W 2006 roku zespół zawiesił działalność, ale na początku listopada 2011 r. poinformowano o jego reaktywacji w składzie: Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Geezer Butler i Bill Ward. Wkrótce po tym grupa rozpoczęła prace nad kolejnym albumem studyjnym, który z przyczyn zdrowotnych Tony’ego Iommiego musiano przerwać. Z przyczyn kontraktowych z grupą rozstał się Bill Ward. Jednak na początku 2013 roku płyta była już gotowa. W studiu kapeli pomagał legendarny producent Rick Rubin (m.in. Beastie Boys, Slayer, Red Hot Chili Peppers, Metallica, AC/DC, Rage Against The Machine), a na premierę krążka czekali fani na całym świecie. W kwietniu został opublikowany przez grupę pierwszy utwór z „13”, a był to „God Is Dead”. Black Sabbath rozpoczął też trasę koncertową, podczas której gra między innymi nowe utwory: „Loner” i „Methademic”, jak i znane już klasyki: „War  Pigs”, „Into  the  Void”, „Under the Sun”, „Snowblind”, „Electric Funeral”, „Black Sabbath”, „Behind the Wall of Sleep”, „N.I.B.”, „Fairies Wear Boots”, „Symptom of the Universe”, „Iron Man”, „Ditry Women” i „Paranoid”.

A jak na nowej płycie brzmi ten klasyczny, a zarazem kultowy dla wielu słuchaczy i muzyków wzór ciężkiego rockowego grania? Pierwsze nagranie rozpoczynające muzyczną sabbatową ucztę to „End Of The Beginning”. Rozpoczyna się powoli, by z czasem nabrać rozmachu. Mocniejsze i szybsze gitarowe riffy oraz perkusja wciskają słuchacza w fotel, a dodatkowe solo na gitarze składa się na ekscytujący wstęp. Kolejna kompozycja, „God Is Dead”, znana jest już słuchaczom, gdyż, jak już wcześniej wspominałem, ukazała się w kwietniu na singlu zapowiadającym najnowszą płytę Black Sabbath. W trzecim nagraniu pt. „Loner” każdy, kto zna dobrze ten zespół, rozpozna brzmienie, od pierwszej chwili kojarzące się z ich pierwszymi albumami. Panowe kroczą w nim tą samą rockową drogą, od której rozpoczęła się ich wielka kariera w latach 70., niejako kultywując tamte osiągnięcia. Od dziwnego śmiechu rozpoczyna się ballada „Zeitgeist”, później brzmi akustyczna gitara, znany „caravanowy” motyw na perkusji i wspaniały wokal. To jeden z lepszych fragmentów albumu.

Po tylu latach członkom zespołu nie brakuje zapału i energii. Odgrywają oni swoje poszczególne kawałki, tworząc znakomite klasyczne i porywające swym rytmem oraz klimatem melodie, jak to ma miejsce w „Age Of Reason” i „Live Forever”. Ciężkie gitarowe zagrywki, brzmienie basu, ukłon w stronę bluesa i niesamowita harmonia – to wszystko słyszymy w „Damaged Soul”, a gitarowe solo dopełnia całości, od której dostajemy gęsiej skórki na całym ciele. Ostatnie nagranie, które znalazło się na podstawowym krążku to „Dear Father”. Posiada ono znakomite, wręcz przebojowe uderzenie, mogące zadowolić zarówno starszych, jak i młodszych słuchaczy. Rockandrollowe tempo, którego nabiera to nagranie, porwie zapewne tłumy na ich koncertach i zakończy się burzą oklasków rozentuzjazmowanych fanów.

Na dodatkowym krążku znalazły się trzy bonusowe nagrania. „Methademic” rozpoczyna się spokojnie od dźwięków gitary akustycznej, by nagle uderzyć w słuchacza z całej siły charakterystycznymi sabbatowymi dźwiękami pełnymi gitarowych zagrywek i znakomitą, nie tylko w tym przypadku, linią basu.  W kolejnych kompozycjach: „Peace Of Mind” i „Pariah” zespół podarował słuchaczom niezwykłą dawkę mocnych hardrockowych wrażeń. Teraz czas pokaże, czy jest to pożegnalna płyta, zawierająca w swym brzmieniu podsumowanie jego dotychczasowej muzycznej kariery. Myślę, że na tym etapie członkowie Black Sabbath nie musieli niczego udowadniać. Nagrali album, w którym jest niezwykła moc i radość z każdego kolejnego dnia, którym mogą się cieszyć i wyrażają to w swojej muzyce.

Ozzy Osbourne ze swym charakterystycznym wokalem, Tony Iommi na gitarze, która nie raz brzmiała już w naszych uszach dostarczając niezwykłych wrażeń i Geezer Butler na basie, tak wyraźnie słyszalnym na całym albumie - to ojcowie mocnego grania. Za sprawą producenta Ricka Rubina i Brada Wilka na perkusji nadal twardo stąpają po naszej planecie, będąc wiernymi swym tradycyjnym klimatom, które tak mocno zbliżyły do siebie fanów na całym świecie i za co są przez nich gloryfikowani. Zanosi się na to, że rok 2013 zapisze się głośnymi nutami wielkich powrotów prekursorów nieśmiertelnego nurtu tradycyjnego hardrockowego grania. Najnowsza płyta Black Sabbath - znakomita od początku do końca - wydaje się być tego potwierdzeniem.  Warto też zwrócić uwagę na stronę techniczną nagranego materiału. Rick Rubin zarządził do nagrywania na „setkę” wszystkich muzyków jednocześnie, tak aby jak najbardziej zbliżyć ich grę do brzmień znanych z lat 70. I chyba udało mu się to osiągnąć.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!