Greylevel - Opus One

Artur Chachlowski

ImageCzy spotkaliście się kiedyś z określeniem „kameralny rock progresywny”? Chyba to właśnie pojęcie najlepiej oddaje ducha i charakter muzyki grupy Greylevel. Greylevel jest progresywnym zespołem pochodzącym z zachodniego wybrzeża Kanady. To w dużej mierze rodzinne przedsięwzięcie muzyczne, gdyż dowodzi nim małżeństwo Derek i Esther Barber. Towarzyszy im gitarzysta Richard Shukin, który od 5 lat wspólnie z Derekiem komponuje i gra w różnych zespołach. To oni dwaj stanowią trzon formacji Greylevel, gdyż udział Esther ogranicza się na płycie do ośpiewania kilku linijek tekstu, i to nawet nie we wszystkich utworach. Za wokalną stronę brzmienia zespołu odpowiedzialny jest Derek, i choć nie jest on obdarzony jakimś wyjątkowym głosem, to świetnie dopasowuje swoje możliwości wokalne do charakteru granej przez Greylevel muzyki.

Greylevel jest formacją, w której tworzący ją muzycy chcieli połączyć elementy muzyki klasycznej (obaj panowie posiadają ukończone szkoły muzyczne) z progresywnym rockiem. I w pewnym sensie tak można próbować definiować ich muzykę na płycie „Opus One”. Choć nie spodziewajcie się tu raczej muzycznych wstawek i cytatów z Bacha, Mozarta, czy Chopina. To „klasyczne” podejście do granej muzyki polega raczej na bardzo tradycyjnym podejściu do wykorzystywanych instrumentów. W brzmieniu zespołu królują dźwięki akustycznych gitar i fortepianu. Nadaje to muzyce Greylevel bardzo intymny klimat i wprowadza niezwykle spokojną, wyciszoną atmosferę całości.

 

Na płycie „Opus One” nie ma ekwilibrystycznych szaleństw instrumentalnych, nagłych zmian tempa i niepotrzebnego pośpiechu. Przeważa spokój, harmonia i minimalizm. Minimum środków daje maksimum efektów. Co zatem jest efektem takiego właśnie podejścia? Bardzo spokojna, melodyjna płyta, wypełniona niesamowicie ciekawą muzyką. Zawiera ona 6 utworów, z których dwa to długie, kilkunastominutowe kompozycje. I choć ich rozmiary aż proszą się o odważne rozwinięcie skrzydeł i nabranie większego rozmachu, to zespół Greylevel świadomie się przed tym powstrzymuje. Z przewijającego się przez całą płytę minimalizmu i akustyczności Greylevel uczynił zaletę. Brzmieniowo zespół upodobnia się do formacji Product, naszego Exodusu oraz do bardzo wczesnego Porcupine Tree. I choć w tym spokoju, akustyce i „klasyczności” jest coś, co intryguje, coś, co karze wierzyć, że jest w tej muzyce pewna iskra, pomysł i ukryty sekret, to jednak trzeba uczciwie przyznać, że nie w każdych warunkach tak zwany „przeciętny słuchacz” będzie mógł znaleźć w sobie tyle cierpliwości, by za jednym razem przebrnąć przez cały program tej trwającej równą godzinę płyty, na której brzmienie grupy Greylevel często ociera się jednak o monotonię.

 

„Opus One” to album bardzo klimatyczny. Wszystkie jego zalety poznać można jedynie wówczas, gdy znajduje się w odpowiednim nastroju. Nastroju wyciszenia, nostalgii, spokoju i duchowej równowagi. Gdy zostawi się za drzwiami wszelkie problemy, gwar i pośpiech otaczającej nas rzeczywistości. Wtedy, po nastawieniu płyty „Opus One” muzyka grupy Greylevel potrafi przenieść słuchacza do innego świata.

www.progrockrecords.com                                                                 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!