Patrick Bruce Metheny - bardzo utalentowany amerykański gitarzysta jazzowy - od najmłodszych lat interesował się muzyką. Jego pierwszym instrumentem był trąbka, lecz już w wieku 12 lat zamienił ją na gitarę. Dzięki swojemu talentowi jest znany nie tylko miłośnikom jazzowych klimatów; w czasie swojej kariery został wyróżniony 20 nagrodami Grammy. Zadebiutował w 1976 roku jako Pat Metheny Trio albumem „Bright Size Life”, który dotarł na 28. pozycję w zestawieniach Jazz Albums. Każda jego następna płyta, czy to nagrana jako Pat Metheny Group czy jako Pat Metheny, plasowała się w pierwszej piątce płyt, a często zajmowała też pierwsze miejsce na Top Contemporary Jazz Albums. Ta bardzo dobra passa trwa nadal, co jest wielką zasługą tego artysty oraz towarzyszących mu w nagraniach wybitnych i wrażliwych muzyków. Starsi słuchacze zapewne pamiętają audycję w „Wieczór płytowy”, nadawaną w latach 80. w 2 Programie Polskiego Radia prowadzoną przez Tomasza Szachowskiego i Tomka Beksińskiego. Rozpoczynała się ona nagraniem „San Lorenzo”, utworem z płyty Pat Metheny Group z 1978 roku. Warto również przypomnieć wspólny projekt naszej piosenkarki Anny Marii Jopek i Pata Metheny’ego z 2002 roku, którego zwieńczeniem stała się płyta „Upojenie”, mająca swoją reedycję w 2008 roku, a wydana przez Nonesuch Records na całym świecie. Dyskografia Pata i jego zespołu jest bardzo obszerna i zawiera listę ponad 40 albumów studyjnych i koncertowych, a muzyka na nich prezentowana to jazz w różnych odcieniach, w mniej lub bardziej komercyjnym wydaniu, co nie zawsze podobało się krytykom. Myślę, że jego kompozytorski talent, tak różnorodny na przestrzeni tych 37 lat, zbliżył słuchaczy muzyki innej gatunkowo do jazzowych brzmień.
Moją przygodę z tym geniuszem gitary rozpocząłem od albumu „First Circle” (1984) i tak nasza muzyczna przyjaźń trwa nadal, chociaż muszę przyznać, że towarzyszą jej różne efekty aprobaty dla jego dokonań. Pat potrafi zaskakiwać słuchaczy. W 2010 roku nagrał solową płytę pt. „Orchestrion”, która brzmi tak, jakby występowała tu cała orkiestra, a tymczasem wszystko zawdzięczamy specjalnie zaprojektowanemu urządzeniu nazwanym orchestrion. Polecam posłuchać i zobaczyć jak Pat, grając na gitarze, tworzy orkiestrowe brzmienia w wersji „The Orchestrion Project” (DVD/Blue Ray).
Pod koniec maja br. ukazała się najnowsza płyta Pata Metheny „Tap: John Zorn’s Book Of Angels Vol. 20”. John Zorn to amerykański awangardowy kompozytor kilkuset nagrań, aranżer, producent muzyczny, saksofonista i multiinstrumentalista. Ma doświadczenie w łączeniu różnych gatunków muzycznych. Pat zinterpretował na albumie kompozycje Johna pochodzące z inspirowanej klasyczną muzyką żydowską serii "Masada Book" krążka "The Book Of Angels, Vol. 20".
Muzyka, jaka powstała w wyniku tych interpretacji jest kolejnym potwierdzeniem niezwykłego kunsztu tego artysty. Podejście Metheny’ego do kompozycji, które możemy usłyszeć na tym albumie zaskoczy nawet największych wielbicieli tego kompozytora. Zaangażowanie, pasja, znakomita technika, dbałość o szczegóły, doświadczenie w tworzeniu najwspanialszych dźwięków za pomocą różnego instrumentarium, które możemy tu usłyszeć (wszystko nagrał sam, z wyjątkiem perkusji, na której zagrał Antonio Sanchez), wszystko to Pat prezentuje nam na tym albumie. Składa się on z sześciu kompozycji, do których wirtuoz podszedł bardzo osobiście, dając słuchaczom ponad 50 minut emocjonującej i zaskakującej do samego końca muzyki.
Pierwsze nagranie - „Mastema” - to bardzo progresywne podejście do wykonanych partii na gitarze, z dynamicznie przesterowanymi dźwiękami i pełną improwizacją. Ostatnie 40 sekund brzmi niczym wyjęte z gry komputerowej. Uroczo i pięknie dźwiękami gitary akustycznej rozpoczyna się kompozycja „Albim”, później dochodzą pozostałe instrumenty, tworząc wysublimowany klimat, tak prosty, a jednocześnie bogaty, otulający słuchacza swym wnętrzem i magiczną atmosferą. Najkrótszy utwór w tym zestawie, trwający niespełna sześć minut „Tharsis” zawiera wyraźnie odegrane elementy kultury żydowskiej. Stylistyka, tempo i muzyczne kolory to połączenie twórczości Metheny’ego z awangardowym muzycznym językiem Zorna. Ciekawe czy ktoś by odgadł, ilu w tym nagraniu uczestniczyło gitarzystów, nie znając oczywiście twórczości tego geniusza gitary? W „Sariel”, bo o tej kompozycji mowa, zawarta jest siła i piękno oraz styl, w jakim Pat wydobywa melodię na różne sposoby, tworząc patetyczne gitarowe akordy. Przedostatnie nagranie pt. „Phanuel” przenosi nas w świat zadumy. Dźwięki gitary i słyszane odgłosy miotają naszą duszą. Niepewność i smutek mocno przemawiają do nas tymi dźwiękami, głęboko dotykając naszego serca. Mocne zakończenie i zaskoczenie słuchacza, wręcz awangardowa ekspresja pełna fortepianowo-perkusyjnych improwizacji, to wszystko zawarte jest w utworze „Hurmitz”. Zburzona harmonia po poprzednim nagraniu to ukłon w stronę twórczości Johna Zorna.
Tak kończy się ta płyta, ale współpraca obu panów chyba nie, sądząc po komentarzu Zorna: ...Bez względu na to, ile razy słucham tej płyty, jestem pod tak samo wielkim wrażeniem tych nagrań, jak za pierwszym razem. Pat to żywa legenda, jedno z tych nielicznych pięknie świecących świateł we wszechświecie. Jeden z największych muzyków na świecie… Trudno nie zgodzić się z tą opinią, skoro każda jego płyta jest wyróżniana, a tworzona przez niego muzyka przyciąga liczne grono słuchaczy, nie tylko pośród miłośników jazzu. Metheny i Zorn są prawie rówieśnikami (John urodził się we wrześniu 1953 roku, Pat w sierpniu 1954 roku) i obydwaj zaliczają się do najznakomitszych jazzmanów świata.
Album „Tap - John Zorn's Book of Angels Vol. 20” to wybitne dzieło, które połączyło w perfekcyjny sposób tradycję, awangardę i jazz. Warto przysłuchać się jak to brzmi w interpretacji mistrza gitary, tworzącego taką muzykę za pomocą dzwonów orkiestrowych, marimby, instrumentów klawiszowych, fortepianu, gitary, tiul, sitary, bando neon i różnych instrumentów perkusyjnych i elektronicznych.
Nie jestem może wielkim znawcą muzyki z gatunku jazzu, ale jeśli podczas słuchania tych sześciu nagrań czuję, że zauroczyły mnie one swym brzmieniem i formą, to jest to równoznaczne z wielką aprobatą dla tego projektu Metheny’ego, co nie pomniejsza jego dotychczasowego dorobku płytowego, do którego zawsze chętnie wracam.