Pure Reason Revolution - The Dark Third

Artur Chachlowski

ImageBrytyjska grupa Pure Reason Revolution została powszechnie okrzyknięta największym art rockowym odkryciem zeszłego roku. I choć prawdziwy debiut zespołu nastąpił jeszcze w 2005r., gdy na rynku ukazała się EP-ka „Cautionary Tales For The Brave”, to dopiero dzięki pełno wymiarowemu albumowi pt. „The Dark Third” zespół ma spore szanse by został on zapamiętany jako autor jednego z najważniejszych debiutów minionego roku. Niewątpliwie Pure Reason Revolution swym albumem wpuścił powiew świeżego powietrza w dość skostniałe ostatnio ramy neoprogresywnego rocka. Ale czy zespół do końca wpisuje się w art rockową konwencję? Nie powiedziałbym. Stanowi raczej pomost pomiędzy modnym ostatnio brzmieniem w stylu „indie rock”, a undergroundowymi klimatami a’la wczesny Pink Floyd, czy Hawkwind. Co wyróżnia grupę Pure Reason Revolution na tle innych, to bogate, bardzo „gęste” i „kosmiczne” brzmienie, w które wspaniale wpisują się wielopiętrowe harmonie wokalne. Są one dziełem grającej na basie Chloe Alper oraz najważniejszego człowieka w zespole, Jona Courtneya (gitary, instrumenty klawiszowe, bas, programing oraz komponowanie). I o ile we współczesnym prog rocku można w miarę często spotkać równie ciekawe polifoniczne rozwiązania wokalne, to nie przypominam sobie równie dobrych damsko-męskich chórków. Zdecydowanie dominują one w brzmieniu zespołu i to one nadają ton muzyce na płycie „The Dark Third”. A trzeba przyznać, że robi ona naprawdę spore wrażenie. Produkcja – pierwszorzędna. Kompozycje – ciekawe, prawie każda zakończona jest niebywałym punktem kulminacyjnym. Wszystkie utwory połączone są ze sobą, tak że przy słuchaniu odnosi się wrażenie, że ma się do czynienia z dziełem majestatycznym i pełnym epickiego rozmachu. Wykonanie – niezwykłe i praktycznie bez zarzutu. Brzmienie – bardzo atmosferyczne, psychodeliczne, przestrzenne i świeże. Wszystko to powoduje, że płyty słucha się świetnie. Od pierwszych dźwięków otwierającego ją instrumentalnego utworu „Aeropause” po finałowy „He Tried To Show Them Magic!/ Ambassadors Return”, który wspaniale wieńczy to dzieło.

Do tej pory pisałem o samych superlatywach. Ale album „The Dark Third” posiada też trochę minusów. Zacznijmy od tych najmniejszych, choć wcale nie nieistotnych. Nie podoba mi się mało praktyczny układ graficzny książeczki. Właściwie nie książeczki, a rozwijającej się 10-stronicowej wstęgi, z dość nieczytelnym układem tekstów poszczególnych utworów. Na tylnej stronie pudełka zestaw utworów też zapisany jest w mało przejrzysty sposób. W efekcie często łapię się na tym, ze nie wiem, którego nagrania akurat słucham i co jest grane w danej chwili. Tym bardziej, ze kilka utworów połączonych jest w jedną całość i zakodowanych pod jednym indeksem. Bardziej uciążliwym minusem jest dość przytłaczające brzmienie całej płyty. Bogactwo instrumentalne, wielowarstwowość linii wokalnych i nieczęsto spotykany rozmach nie dają słuchaczowi ani na chwilę wypocząć, nie dają chwili wytchnienia. W ogóle nie ma czasu na głębszy oddech i nabranie powietrza przed kolejnym utworem. Wygląda na to, że zespół Pure Reason Revolution zapomniał o niezbędnym umiarze i nie pozostawił swojej muzyce niezbędnej przestrzeni. Lecz nie jest to jednak na tyle istotna wada całej płyty, bym nie zechciał jej rekomendować każdemu poszukującemu słuchaczowi o otwartej głowie i jeszcze szerzej otwartych uszach. „The Dark Third” to naprawdę dobra, a nawet bardzo dobra płyta. Troszeczkę brakuje jej do doskonałości, ale na wszystko przyjdzie jeszcze pora. Już wkrótce Pure Reason Revolution pojawi się na koncercie w naszym kraju (22 lutego w Warszawie, razem z Blackfield) i wtedy będziemy mieli okazję przekonać się na własne uszy ile ten tak dobrze prezentujący się w studiu zespół jest wart w bezpośrednim kontakcie z publicznością.

I jeszcze jedna uwaga. Na rynku panuje spory chaos związany z wydawnictwami grupy Pure Reason Revolution. Na wspomnianej już przeze mnie wydanej w 2005r. EP-ce „Cautionary Tales For The Brave” znajdują się 4 utwory, z których dwa weszły w program albumu „The Dark Third”. Z kolei amerykańska wersja tej płyty nie zawiera utworów „The Exact Colour” oraz „The Twyncyn/Trembling Willows”. Zawiera za to nagrania „Nimos & Tambos” i „Arrival/The Intention Draft”, których z kolei nie można znaleźć na europejskiej edycji. Jakby tego było mało, na rynku pojawiła się niedawno EP-ka zatytułowana, „An Introduction To Pure Reason Revolution”, która oprócz utworów „Nimos & Tambos”, „The Twyncyn” i „Trembling Willows” zawiera dwa niepublikowane wcześniej utwory. Całe zamieszanie uporządkuje chyba dopiero niezawodna wytwórnia InsideOut, która na luty zapowiada reedycję albumu „The Dark Third” w dwupłytowej wersji, na którą oprócz podstawowego krążka z zasadniczym programem złoży się bonusowy dysk ze wszystkimi nagranymi dotychczas utworami tego zespołu.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!