Pionierzy orientalnej muzyki metalowej, formacja Orphaned Land, nagrała swój kolejny studyjny album zatytułowany „All Is One”. Nowy materiał powstawał w trzech krajach: Turcji, Szwecji oraz Izraelu, przy udziale ponad 40 osób. Mój pierwszy kontakt z twórczością tej grupy rozpoczął się od albumu „The Never Ending Way Of ORwarriOR”, który ukazał się w styczniu 2010 roku. Może nie od razu zauroczyli mnie swym egzotycznym brzmieniem, ale po kilku uważniejszych przesłuchaniach z coraz większym entuzjazmem zacząłem poznawać ich twórczość. Przy tym albumie nie bez znaczenia była współpraca z producentem, którego nazwisko działa na słuchaczy niczym magnes, a był nim Steven Wilson.
Najnowszy krążek Orphaned Land miał swoją premierę w czerwcu tego roku i został wydany przez Century Media Records. Zawiera on jedenaście kompozycji. Płytę rozpoczyna tytułowa, bardzo melodyjna kompozycja, zawierająca w swym brzmieniu rozpoznawalne muzyczne elementy bliskowschodniej kultury, tak mocno zakorzenionej w muzykach grupy Orphaned Land. Takie połączenie folkowych oraz nowoczesnych metalowych instrumentów nie zawsze trafia do większego grona słuchaczy. Lecz moim zdaniem panowie potrafią w swych nagraniach zachować odpowiednią równowagę, co pozwala na przyjemny odbiór ich muzyki. W kolejnym utworze - „The Simple Man” - tchną wręcz symfonicznym klimatem, a do tego chór robi duże wrażenie. Znakomicie prezentują się też melodyjne gitarowe riffy, których nie brak na całym albumie. Odrobinę nastrojowych smaczków – instrumentów smyczkowych, które rozpoczynają „Brother” potrafi złapać za serce piękną melodią, chórkami, dźwiękami klawiszy i gitary. Wszystko to łagodnie rozpływa się w naszych uszach. Do tego nagrania ukazał się też oficjalny teledysk, ukazujący muzyków w czasie pracy w studio. Kontynuacją progresywno–metalowych i filharmonijnych, rodzimych tonacji są kompozycje „Let The Truce Be Known” i „Through Fire And Water” - z pięknym żeńskim wokalem i chórem. Mocniejszy akcent mamy w „Fail”. Nie tylko brzmieniem instrumentów, ale także wokalnie, przypomina on wcześniejsze nagrania tej grupy, która – przypomnijmy - powstała w 1991 roku i grała początkowo doom i death metal. Tutaj występują w łagodniejszej wersji. Na albumie „All Is One” znalazło się też instrumentalne nagranie z akustycznym gitarowym zakończeniem - „Freedom”. W ojczystym języku muzyków odśpiewana jest pieśń „Shama’im”, oczywiście w zestawieniu z tradycyjną, izraelską muzyką i brzmieniem kilkudziesięcioosobowego chóru. Dwie ostatnie kompozycje z tego najnowszego krążka: „Our Own Messiah” i „Children” są doprawdy porywające. Potwierdzają bardzo wysoki poziom proponowanych i zagranych w takim stylu utworów.
Warto zwrócić uwagę i nadstawić ucho na doskonały warsztat instrumentalny wszystkich członków zespołu. Wydaje się, że podążają oni w odpowiednim kierunku, czym zapewne zjednają sobie coraz większe rzesze miłośników. Sam Kobi Farhi mówi, że jest to ich najlepsza płyta i trudno się z tym nie zgodzić, chociaż poprzednia też prezentowała się świetnie. Warto więc poznać ten album, a także muzyków, którzy go zrealizowali, a są to: Matan Shmuely (drums, percussion), Uri Zelcha (bass, acoustic bass, fretless bass), Chen Balbus (guitars, bouzouki, piano, xylophone, backing vocals), Yossi Sassi (lead guitars, acoustic guitars, oud, saz, chumbush, bouzouki, piano, backing vocals) oraz Kobi Farhi (lead vocals, chants, narration).
Wydawnictwo to jest również dostępne w dwupłytowej wersji winylowej, jak i CD–DVD, zawierającej materiały z nagrywania albumu i wideoklipy oraz trzy dodatkowe kompozycje. Jak ta muzyka zabrzmi na żywo będzie można się przekonać już niebawem, bo na początku października, kiedy to Orphaned Land zagra w naszym kraju dwa koncerty (w warszawskiej Proximie i krakowskim klubie Lizard King). Mamy więc trochę czasu na oswojenie się z tym bliskowschodnim poczuciem rockowej estetyki.