Machiavel - 11

Artur Chachlowski

ImageMachiavel to grupa istniejąca już od ponad 20 lat i mająca w swoim dorobku sporo ciekawych płyt (tak się nieszczęśliwie złożyło, że na naszych łamach do tej pory opisaliśmy jedynie album „Welcome To Paradise” z 2003 roku).

Jak łatwo się domyślić, „Eleven” jest 11. albumem w dorobku tego belgijskiego zespołu, na którym Machiavel przedstawia 11 (tak, tak!) melodyjnych utworów z pogranicza rocka i muzyki pop. Daje to w sumie niezłą, trwającą nieco ponad 3 kwadranse, porcję miłej, przyjaznej dla uszu muzyki. Kilka piosenek to murowane kandydatki na przebój („Save The World”, „Sail Away”, „Hope To See You Again”, a przede wszystkim „Feel The Sun”). Nie jest to jednak ten rodzaj przebojowości, który można by porównać, dajmy na to, z tak popularnym ostatnio Coldplayem, ani tym bardziej ze światem zdominowanym przez Shakiry i inne Rihanny. Muzyka Machiavela trzyma się blisko rockowej tradycji, ma postać klasycznych (ale nie sztampowych) piosenek, zbudowanych według złotej reguły: zwrotka-zwrotka-refren-zwrotka-solo-refren. Jest pogodna, ma w sobie sporą dawkę optymizmu i pozytywnego kopa, który momentalnie wprawia odbiorcę w doskonały nastrój. Co więcej, oparta jest na ładnych, momentalnie wpadających w ucho melodiach. Nie ma tu udziwnień, niepotrzebnego kombinowania i silenia się na superoryginalność. Dzięki temu w postaci krążka „Eleven” otrzymujemy bardzo rzetelną, a przy tym bezpretensjonalną płytę, która może cieszyć uszy wszystkich, choć zapewne najbardziej poprockowych sympatyków w średnim wieku. Młodszym słuchaczom album ten wyda się zbyt oldschoolowy, zwolennicy ambitniejszych produkcji uznają go pewnie za obciachowy. Choć i oni też powinni spróbować zmierzyć się z najnowszym dziełem Machiavela. Polecam im szczególnie dwie wyróżniające się rozmiarami (trwają one po ponad 6 minut, co w otoczeniu 3-4 minutowych tematów stanowi wystarczający powód do tego, by zwrócić na nie uwagę) kompozycje: „Find The Mistake” oraz „The Day Has Come”. Nie wybiegając poza konwencję dobrej rockowej piosenki, obie zawierają w sobie elementy epickiej muzyki artrockowej z domieszką delikatnej psychodelii. Są dowodem na to, że pewne pierwiastki złożonej progresywnej muzyki, kiedyś przecież często obecne w twórczości Machiavela, nadal są żywe i przypominają o stylistycznych korzeniach zespołu.

Ale pamiętajmy, że to nie one są głównym atutem płyty „Eleven”. Siłą tego albumu są ładne, zgrabne i miłe dla uszu ambitne poprockowe piosenki. W sam raz dla tych wszystkich, którzy upodobali sobie stylistykę a’la The Beatles, ELO czy, z bardziej współczesnych twórców, chociażby Snow Patrol, Elbow i The Killers.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!