Mogador - Absinthe Tales Of Romantic Visions

Przemysław Stochmal

ImageZ nazwą Mogador Słuchacze i Czytelnicy Małego Leksykonu mieli już okazję się spotkać przy okazji prezentacji pochodzącej z 2010 roku płyty „All I Am Is Of My Own Making” . Muzyka osadzona silnie w tradycjach klasycznego progrocka, ze szczególnym wskazaniem na Yes, brzmiała poprawnie, nie wychylając się jednak poza konwencjonalne rozwiązania stosowane przez naśladowców klasyków gatunku. Z trzecią w dorobku grupy płytą jest pod tym względem podobnie, choć jako całość brzmi spójniej i bardziej dojrzale, aniżeli jej poprzedniczka.

Wpływy muzyki Yes, tak silne i bezpośrednie na poprzednim albumie, tutaj również występują, jednak są nieco subtelniejsze, mieszając się z całą masą tu i ówdzie naznaczonych innych inspiracji – od Jethro Tull i Emerson Lake & Palmer po swobodnie wplatane w całość toku płyty patenty kojarzące się z muzycznym światem RIO, z Henry Cow na czele. Jest w tym całym czerpaniu ze źródeł dużo więcej wyraźnej radości grania, swobody przekazu, więcej artystycznej dojrzałości, co zdecydowanie odróżnia materiał od wcześniejszych nagrań tego działającego we Włoszech zespołu, niemniej jednak ciężko tu mówić o wymiernych zaletach, prawdziwie intrygujących atutach, mogących z Mogador uczynić coś więcej, aniżeli solidny band gdzieś tam we Włoszech nagrywający swoją muzykę. I niestety niewiele w tej kwestii zmienia dodająca sympatycznego kolorytu mnogość głosów wyśpiewujących teksty na albumie - poza trójką członków Mogador, którą stanowią Richard Allen, Luca Briccola oraz Marco Terzaghi, przy mikrofonie pojawiło się aż czworo gości, w jednej miniaturce zaśpiewał nawet aktualny wokalista Yes, Jon Davison.

Kwestią, która nieco utrudnia dobry odbiór albumu w całości jest nie dość udane rozplanowanie akcentów na płycie. Sama setlista co prawda zapowiada coś zgoła innego, ciekawszego, wszak rozbudowane utwory przeplatają się tu z formami właściwie miniaturowymi, co innego jednak prezentuje sama muzyka. Progresywny, złożony strumień świadomości zdecydowanie wygodniejszy byłby w odbiorze, gdyby rozładować go trwającą zgoła więcej aniżeli dwie minuty formą zwrotkowo-refrenową, bo może i monolog przy francuskim absyncie w postaci „Le Poison” brzmi smakowicie, to jednak w moim przekonaniu jest zbyt krótki, by w istotny sposób uatrakcyjnić ten w pewnym momencie już lekko nużący tok płyty. Nie mówiąc o tym, że część rzeczonych miniatur brzmi dość niekonsekwentnie - niczym urwane gdzieś w środku nieco dłuższe formy, a nie kilkudziesięciosekundowe, zwarte perełki.

W gruncie rzeczy materiał wypełniający „Absinthe Tales Of Romantic Visions” to muzyka zgrabna, solidna, dobrze zagrana i ładnie zaśpiewana. Jest to jednak zdecydowanie zbyt mało, bo choć estetyka Mogador wyraźnie się rozwija, to do szlachetności absyntu jeszcze jej daleko.    

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!