Haken - The Mountain

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImageNajnowszym, trzecim dziełem zatytułowanym „The Mountain” brytyjska formacja Haken ugruntowała we mnie przekonanie, że jest jednym z najbardziej rozwojowych oraz pomysłowych zespołów w artrockowym tyglu, który bynajmniej nie stoi w miejscu. Tarmoszeni ogromną siłą potencji twórczej członkowie zespołu wraz z pojawieniem się każdego nowego krążka dają upust swej muzycznej wyobraźni i wykazują się niespotykanym wirtuozerskim kunsztem.

Album  „The Mountain” potwierdza tylko postawione wcześniej tezy. To bardzo emocjonalna, pełna uniesień, wielowarstwowa muzyka. Przyklejono do Haken progmetalową etykietę. Wydaje mi się, że to zbyt płytkie i banalne stwierdzenie. Brzmienie Haken nie sprowadza się tylko do matematycznych niuansów rytmicznych i niemiłosiernego łojenia w gitary. Jest to pełna ciepła, klimatu i koloru muzyka. Wprawdzie linie melodyczne poszczególnych kompozycji podkreślane są gęstymi i mocnymi, niemal metalowymi akcentami, ale nadają one utworom smak i niepowtarzalny charakter.

Specyficzną cechą muzyki Haken, która bardzo uwidacznia się na nowym albumie, są perfekcyjne harmonie wokalne. Bolączką, z jaką boryka się wiele nawet bardzo ciekawych formacji rockowych, jest często zbyt słaby wokal. W Haken wygląda to zupełnie inaczej. Wokalista Ross Jennings bawi się swoim głosem w przeróżny sposób. Stosuje dobrze znane sztuczki, które weszły do kanonu muzyki rockowej w latach 70. Prekursorami takiego harmonicznego wokalu w muzyce rockowej byli bez wątpienia Freddie Mercury z Queen czy David Byron z Uriah Heep. Jednak najpełniej zespół czerpie z wokalnych osiągnięć kultowej formacji Gentle Giant. Na albumie „The Mountain” słychać to dobitnie. To nie żaden zarzut, wręcz przeciwnie. Haken pod względem koloratury wokalnej to prawdziwy majstersztyk.

A jaka jest ta nowa płyta? Moim zdaniem to najbardziej dojrzałe dzieło zespołu. Krążek zawiera dziewięć programowych kompozycji i dwa dodatkowe utwory. Całość otwiera niebywale klimatyczna miniatura „The Path” będąca wprowadzeniem w nastrój albumu. Przeradza się ona w „Atlas Stone”. To typowa dla Haken kompozycja pełna zwrotów akcji, przeciwstawnych sobie klimatów. Tak jest już do końca, z tą jednak różnicą, że mniej tu chaosu, a więcej mądrego żonglowania przeplatającymi się wątkami. Dużo na tym albumie jest dźwięków fortepianu, co czyni jego brzmienie bardziej szlachetnym. Kompozycja „Because It’s There” jest jednym z głównych powodów mojego zachwytu nad możliwościami wokalnymi Rossa. Znaleźć można ta tym krążku także kilka dłuższych form muzycznych, z których wyróżnić możemy dwie – kończące album: „Pareidolia” i „Somebody”. Trudno mi jednomyślnie wskazać najlepszą kompozycję na tej płycie. Jest to niebywale równy materiał, skomponowany i zagrany na najwyższym poziomie. Słucha się go z olbrzymią przyjemnością.

Haken jest zespołem mądrze czerpiącym z dorobku swoich poprzedników z lat 70. Można w ich muzyce odnaleźć szereg wpływów. Każdy indywidualnie usłyszy różnorakie odniesienia do King Crimson, Gentle Giant, czy także młodszych stażem, ale klasycznych już formacji, takich jak Dream Theater. Kolejnym atutem muzyki Haken są doskonali instrumentaliści. Na „The Mountain” panowie odpuścili sobie instrumentalną ekwilibrystykę na rzecz rozmyślnego budowania klimatu, okraszonego tu i ówdzie błyskotliwymi partiami instrumentalnymi. A oto skład, w jakim zespół zagrał na „The Mountain”: Charles Griffiths gra wirtuozersko na gitarach, perkusista Raymond Hearne oraz basista Thomas MacLean stanowią ognistą sekcję rytmiczną, Richard Henshall kreuje przecudnej urody klimaty na instrumentach klawiszowych, a wspomniany już wcześniej Ross Jennings odprawia czary za mikrofonem.

Nigdy nie kryłem swojej sympatii do muzyki Haken. Zawsze wysoko cenię sobie muzykę z Wysp Brytyjskich. Wybaczcie mi więc moją słabość do nowej propozycji zespołu. Może nie jestem obiektywny, ale gdy sięgniecie po ten krążek, przekonacie się, że tych kilka słów zachwytu znajduje swoje uzasadnienie w muzyce zawartej na „The Mountain”. Polecam ten album z całego serca i wyrażam głęboką nadzieję, że ukaże się on również w wersji winylowej.
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok