Dziewięć lat musieli czekać sympatycy amerykańskiego Fates Warning na nowy studyjny album zespołu. W tym okresie lider formacji, gitarzysta Jim Matheos, zdążył nas przyzwyczaić do wydawniczej regularności w ramach innego, dobrze znanego w progrockowym światku projektu OSI z Kevinem Moore’m, prezentując trzy premierowe albumy pod tym szyldem. Gdy zaś połączył siły z oryginalnym wokalistą Fates Warning w ramach duetu Arch/Matheos, nagrywając materiał wespół z członkami aktualnego koncertowego składu grupy, można było nabrać realnych wątpliwości, czy klasycy progresywnego metalu kiedykolwiek zaprezentują następczynię wydanej w 2004 roku płyty „FWX”.
Tymczasem inicjatywa artystyczna podjęta przez współzałożycieli Fates Warning pochłonęła jedynie kilka kompozycyjnych pomysłów potencjalnie przeznaczonych na potrzeby nowego albumu, w żaden sposób nie blokując jednak ewentualnego wydawniczego powrotu grupy na rynek. Co więcej, wyłączając rzecz jasna Johna Archa, ukonstytuowała nowy studyjny skład formacji. Do nietykalnego od lat trzonu Ray Alder/Jim Matheos/Joey Vera dołączył powracający po kilkunastu latach drugi gitarzysta Frank Aresti, przy perkusji pojawił się zaś jeden ze słynnych „braci wirtuozów”, Bobby Jarzombek.
Dwa lata pracy nad albumem dały znakomity efekt, powstał materiał perfekcyjny, skonstruowany z wyraźną pieczołowitością, pełen błyskotliwych pomysłów, a przy tym tętniący energią. „Darkness In A Different Light” to jednak również i płyta w zdecydowany sposób próbująca wyłamać się z dość hermetycznej stylistyki cechującej swoje poprzedniczki. Bez wątpienia spory udział w nadaniu świeżości wizerunkowi stylistycznemu Fates Warning mieli nowo pozyskani członkowie grupy. Powrót drugiego gitarzysty sprawił, że brzmienie znacznie się wyostrzyło, zbliżając się niekiedy nawet do trashowych parametrów, a wykorzystywane tu i ówdzie unisona z kolei mocno je dociążyły. Dźwięk gitary na płycie ponadto jest bardziej klarowny i cięty – charakterystyczne sfuzzowanie brzmienia Jima Matheosa znane z wcześniejszych albumów zostało tu mocno ograniczone. Nową jakość stanowi też perkusja. Mark Zonder, poprzedni, wieloletni bębniarz grupy prezentował rytmikę bardzo wysublimowaną i techniczną, niemniej jednak dość zachowawczą; Bobby Jarzombek, demonstrujący bardziej otwarty styl bębnienia, tchnął w warstwę rytmiczną muzyki grupy ożywczą energię.
Line-up z dwoma gitarzystami i wyostrzenie brzmienia nie oznacza bynajmniej, że Fates Warning uprościł swoją muzykę do stylistyki czysto metalowej. Choć generowanie atmosfery z pomocą instrumentów klawiszowych obecnie nie jest już tak powszechne i oczywiste, jak na wcześniejszych płytach, nie-gitarowe aranże w swojej subtelności wykonują na nowym albumie nieocenioną pracę, podobnie zresztą jak brzmienia akustyczne, wykorzystywane jednak nieco śmielej. Tym istotniejsza rola tych niuansów, że sam mastering materiału poczyniono na tyle pieczołowicie, iż daje on efekt doprawdy porywający.
Ośmielę się stwierdzić, że wraz z „Darkness In A Differnet Light” otrzymaliśmy wszystko, co w Fates Warning najlepsze, wszystkie elementy świetnie zrównoważone, skonstruowane z pomysłem, wykonane z polotem, zaaranżowane z pietyzmem. Znamienne, jak dobrze na niemłody zespół może wpłynąć kilka lat publikacyjnej przerwy, wyrwanie się z błędnego koła wydawniczo-koncertowego. Naprawdę znakomity powrót, znakomity album.