Feed Forward jest kolejnym młodym prog metalowym zespołem pochodzącym z Holandii, na czele którego stoi charyzmatyczna, obdarzona mocnym i wyrazistym głosem wokalistka. W odróżnieniu jednak od grup typu After Forever, Within Temptation, Epica, Star One, czy Stream Of Passion zespół Feed Forward nie zanurza się jednoznacznie w jakimś konkretnym gatunku. Muzyka Feed Forward to wypadkowa progresywnego rocka, metalu, muzyki pop, a nawet gotyku. I trzeba przyznać, że ta mieszanka różnych stylów daje w efekcie spójną w swym brzmieniu płytę, a co najważniejsze czyni muzykę Feed Forward dość łatwo przyswajalną i przyjemną w odbiorze. Album „Barefoot & Naked” zachwyca swoją krystalicznie czystą produkcją, co nieczęsto zdarza się w przypadku debiutujących i wydających swe płyty własnym sumptem grup rockowych. Największą wartością zespołu jest jego wokalistka, ukrywająca się pod pseudonimem Biejanka. W odróżnieniu od swojego imienia i nazwiska nie ukrywa ona swych wdzięków, co wyraźnie dostrzec można na okładce płyty. Gdy już napatrzymy się na jej odważną fotografię zamieszczoną na okładce możemy przystąpić do słuchania muzyki. Po włączeniu krążka „Barefoot & Naked” możemy się przekonać o jej niebywałych walorach wokalnych. A więc Biejanka nie tylko wygląda, ale i brzmi bardzo, bardzo efektownie.
Płytę rozpoczyna utwór „Fade Away”. To mocny, przebojowy numer z dość ciężkimi i głośnymi gitarowymi riffami w wykonaniu Mario (nie tylko wokalistka, ale i reszta zespołu używa lakonicznych pseudonimów). Jego solówki mają w sobie coś z melodyjnej gry Gary Chandlera (Jadis). Jak już wspomniałem Biejanka daje poznać się w tym utworze z doskonałej strony i muszę przyznać, że po przesłuchaniu całej płyty to właśnie nagranie „Fade Away” stało się tym, do którego wracam najchętniej. Kolejny utwór to „Run The Race”. W swym na wskroś prog metalowym brzmieniu zespół na szczęście nie stawia na ilość decybeli, a na melodykę. Szczególne wrażenie robi środkowa, mocno progresywna sekcja, a głos Biejanki coraz bardziej zaczyna przypominać Karolinę Urbańczyk z nieco zapomnianej już dzisiaj krakowskiej grupy Nemesis. To wrażenie powraca zresztą dość często w dalszej części płyty. „Crossing The Line” to miła ballada, lecz trochę bezbarwna i zdecydowanie za długa (ponad 8 minut), pod koniec jakby trochę się rwała i rozsypywała. Melancholijny utwór „Innocence” to kolejny moment na muzyczny oddech, ale to chyba zbyt spokojny numer, przy którym zaczynam odczuwać, że Feed Forward lepiej wypada w bardziej dynamicznych klimatach. Jakby na żądanie zespół zdecydowanie teraz przyśpiesza, ale mam wrażenie, że w nagraniu „143” jakby jednak ciut przesadził. Bardzo hałaśliwe gitarowe riffy utrzymane w stylu Johna Petrucciego nadają rytm i tempo temu utworowi, ale w efekcie to jednak zbyt rozedrgany i nieco chaotyczny numer. Chwile wytchnienia przynosi kolejna ballada pt. „Our Sky (For One Time)”, w której słychać wyłącznie głos Biejanki i fortepian (Job). Podniosły nastrój i gęsta atmosfera utworu sprawiają dość przyjemne wrażenie. Kolejny utwór, „Before I Leave”, zaczyna się ostro od metalowych dźwięków, a po chwili przeradza się on w bardzo melodyjne nagranie, w którym znów króluje wspaniały wokal Biejanki. W „Silent” zespół bardzo przybliża się brzmieniowo do The Gathering. Chwilami wydaje się nawet, że za mikrofonem stoi sama Anneke. I znowu świadczy to dobrze o nieprzeciętnych możliwościach wokalistki. Nagranie „Moving” to 7 i pół minutowy instrumental. Szaleje w nim perkusja (Pi gra na niej w stylu Neila Pearta z grupy Rush) oraz rozpędzona gitara. Utwór z każdą minutą nabiera energii i tempa, by w swoim finale przeistoczyć się w intensywną paradę niesamowicie efektownych dźwięków. To idealny moment, by zespół zaprezentował swoje magnum opus w postaci utworu „Stop To Think”. Zaczyna się on w spokojny i tajemniczy sposób, by przejść w pompatyczny i złożony z wielu warstw magicznych brzmień finał całej płyty. Prog miesza się tu z metalem. Emocje z brawurową grą wszystkich instrumentalistów. A nad wszystkim króluje niesamowity głos Biejanki. To właśnie ona zasługuje na specjalne wyróżnienie za płytę „Barefoot & Naked”. Świetnie udźwignęła główną rolę w zespole i za to należą się jej duże brawa. Co można powiedzieć o grze towarzyszących jej kolegów? Ciekawie, choć chwilami jednostronnie brzmią klawisze Joba. Dużo ciepłych słów należy się gitarzyście Mario. Szaleńcze gitarowe riffy są wręcz wszechobecne na całej płycie, a jego gra posiada wiele różnych barw i odcieni. Sekcja rytmiczna też prezentuje się dobrze. Duet Pi (dr) i Jan (bg) najciekawiej wypada w instrumentalnym nagraniu „Moving”, w którym obaj panowie dają niesamowity popis swoich nieprzeciętnych umiejętności. Pi słyszalny jest ponadto w kilku utworach w tzw. chórkach.
W sumie to niezła i, jak na debiutancki krążek, sporo obiecująca płyta tego młodego, zdolnego holenderskiego zespołu. Szczególnie polecam ją fanom muzycznych klimatów spod znaku The Gathering oraz Enchant i Stream Of Passion. Ciekaw jestem czy na następnym albumie, na który czekam z niecierpliwością, spiszą się równie dobrze, jak na „Barefoot & Naked”?