Ostatnimi laty angielski zespół Mostly Autumn przeżywa lekkie załamanie formy. Choć w 2003 roku muzycy nagrali bardzo dobrze przyjęty w Polsce album Passengers, to ich następny Storms Over Still Water był najbardziej komercyjną i najmniej docenioną płytą. Zaczynali wręcz porażająco, nagrywając na samym początku trzy utrzymane w kręgu celtyckiego, artystycznego rocka znakomite albumy: For All We Shared, The Spirit Of Autumn Past oraz The Last Bright Light. To, co wtedy stanowiło ich styl, określić można jako: rozbudowane, epickie kompozycje, z wyraźnie wyeksponowanymi folkowymi elementami, majestatycznymi gitarowymi solówkami Bryan’a Josha (przypominającymi barwą gilmourowskie) oraz pięknymi partiami wokalnymi Heather Findlay. Dziś, gdy na rynku pojawiła się ich siódma studyjna płyta, z tych wszystkich elementów pozostał tylko wspaniały głos wokalistki, a pozostałe cechy takie jak celtyckie brzmienia, długie solówki, zostały ograniczone do minimum. Podobno duży wpływ na ostateczny kształt utworów miała firma fonograficzna Classic Rock Production, z którą grupa zakończyła współpracę przed wydaniem recenzowanego albumu. Podążając tropem innych zespołów założyli własną, niezależną wytwórnię Mostly Autumn Records, aby nagrywać muzykę, która naprawdę drzemie w ich umysłach. Zmiany nie ominęły również personalnego składu zespołu i tak jeszcze przed nagraniem płyty odszedł klawiszowiec Ian Jennings, którego miejsce zajął multiinstrumentalista Chris Johnson (jest również autorem kilku utworów). Natomiast po zarejestrowaniu albumu grupę pożegnali: wieloletni drugi gitarzysta Liam Davison oraz perkusista Andrew Jennings (jego miejsce zajął Gavin Griffiths (eks-Karnataka, Fish). Jednak, czy te wszystkie kosmetyczne zabiegi pomogły?
Z pewnością nie poszły na marne, a albumem Heart Full Of Sky muzycy potwierdzili, że stać ich na bardzo wiele. Jednak na maksimum ich możliwości jeszcze musimy poczekać. Ich najnowsza płyta zawiera dziesięć bardzo emocjonalnych, momentami intymnych utworów, uporządkowanych na zasadzie kontrastów charakterów. Zatem na dziesięć kompozycji pięć zawiera stonowaną, rozmarzoną muzykę, skłaniającą do zadumy, a pięć następnych jest dynamiczniejszych w wyrazie. Wszystkie zostały utrzymane w dotychczasowym charakterystycznym dla zespołu stylu, a spośród tych bardziej nastrojowych wyróżnić można kameralny Find The Sun, w którym duże rolę odgrywają: dwunastostrunowa gitara akustyczna, fortepian i pięknie brzmiące skrzypce, z osobliwą nutką nostalgii, oraz Blue Light i Broken, w których pobrzmiewają echa Magenty. Całkiem udanie przedstawiają się również te bardziej zdecydowane, energiczne utwory, jak np.: Walk With A Storm z początkowym, quasi bluesowym motywem i dobrze wkomponowanymi dźwiękami Hammonda oraz otwierający płytę Fading Colours z symfonicznymi, zwiększającymi napięcie progresjami. Tak, jak na poprzednich albumach, bardzo dobrze prezentują się dwugłosowe partie wokalne Bryan’a Josha i Heather Findlay. Przede wszystkim brakuje mi natomiast długich solówek, których jest tutaj jak na lekarstwo. Patrząc na listę występujących muzyków, można się mocno zastanawiać, po co aż tylu zostało zaangażowanych, skoro tak dużo znalazło się ascetycznych, oszczędnych brzmień. Tylko w dwóch krótkich fragmentach pojawiają się dźwięki irlandzkich dud (Uileann pipes) Troy’a Donockley’a, a partie fletu, klarnetu zostały wykorzystane jedynie w jednym utworze (Blue Light). Wszystkie te ograniczenia sprawiają, iż z każdą kolejną płytą coraz mniej jest w muzyce Mostly Autumn folkowych naleciałości. A szkoda. Kolejnym, nie do końca zrozumiałym przez mnie posunięciem zespołu jest zatrudnienie drugiej wokalistki Oliwii Sparnenn, która swoje zdolności wokalne prezentuje aż w trzech utworach. Choć jej głos bardzo dobrze wkomponował się w stylistykę grupy, to jednak uważam, że skoro w zespole jest znakomita (wielokrotnie wyróżniana w licznych podsumowaniach jako najlepsza wokalistka) Heather Findlay, nie ma potrzeby urozmaicania na siłę brzmienia grupy. Podsumowując, w wersji podstawowej Heart Full Of Sky to dobra płyta, zdecydowanie lepsza od poprzedniej, a jakościowo na równi plasująca się ze wspomnianym Passengers. Szkoda tylko, że nie udało się muzykom stworzyć dzieła na miarę pierwszych trzech albumów. Może następnym razem…
Ponadto dla swoich najwierniejszych fanów muzycy Mostly Autumn wzorem innych zespołów (np. Marillion) przygotowali dodatkową bonusową płytę (dostępną w przedsprzedaży wyłącznie za pośrednictwem Internetu), która nigdy więcej nie zostanie wytłoczona. Znalazło się na niej osiem bardzo udanych, w przeważającej części spokojniejszych kompozycji. Stanowi ona doskonałe uzupełnienie podstawowej wersji, szczególnie jeśli chodzi o rozbudowane gitarowe solówki Josha, których brakowało na podstawowym wydawnictwie (Broken Soldier). Podobnie jak na pierwszej płycie w roli wokalisty z powodzeniem prezentuje się nowa twarz grupy Chris Johnson, debiutujący w zespole również jako twórca niektórych kompozycji. Zdobycie dodatkowej płyty naprawdę warte jest świeczki ponieważ utwory nie są żadnymi odrzutami z sesji, czy na siłę tworzonymi piosenkami, tylko bardzo starannie przygotowanymi kompozycjami i tym bardziej szkoda, że nie trafią do szerszej publiczności.