Wrocławski zespół Blue Balls Effect mieliśmy okazję niedawno gościć na scenie w czasie minitrasy zespołu New Model Army.
Ich brzmienie charakteryzuje się dużą melodyjnością i wykorzystaniem elektroniki osadzonej w ciężkiej muzyce. Najlepszym tego przykładem jest chociażby wstęp do płyty, którą mam okazję omawiać, a której tytuł brzmi „You’re Halfway There”. Mimo technicznie czystych i melodyjnych wokali, w muzyce kapeli istnieje wiele elementów hard rocka oraz metalu. Dużo jest tu przystępnych brzmień gitarowych, ale nie brakuje też ostrzejszej gry.
Kolejne utwory stopniowo budują nastrój na płycie, przechodząc płynnie z jednego w drugi. Niektóre kompozycje - np. „Lifeline” - brzmią bardzo przebojowo. Czyżby powstawały z myślą o radiu i listach przebojów? To ciekawa koncepcja, zwłaszcza, że takich brzmień notuje się na nich stosunkowo niewiele. W chwili pisania tego tekstu, kompozycja ta była lansowana na przebój m.in. w Radiu Orbit. W nieco ostrzejszym nagraniu pt. „Fallout”, pomimo ciekawych aranżacji, wokale momentami zaczynają męczyć. Z racji debiutu nie ma może co narzekać na niedociągnięcia, gdyż zespół ma szanse je nadrobić. Wzorem wielu zespołów, grupa Blue Balls Effect najciekawsze kompozycje zostawiła na sam koniec płyty. Bez wątpienia utwór „Wormhole” jest takim wyróżniającym się fragmentem. Stopniowe budowanie nastroju gitarowym tremolo ma swój finał w spokojniejszym, aczkolwiek nieco za bardzo przepełnionym elektroniką „That Was Idiotic Thing”.
Jako debiut płyta brzmi dosyć obiecująco. Na pewno zespół ma potencjał i moim skromnym zdaniem powinien się z czasem wyrobić i tworzyć więcej utworów, które wniosą coś charakterystycznego, co można by było na długo zapamiętać. Z pewnością jednak warto dać kapeli tę szansę i sięgnąć po jej debiutancki krążek.