Subrosa pochodzi z Salt Lake City. Zespół powstał w 2005 roku jako efekt wspólnego grania Rebeki Vernon i Sarah Pendeton, co stało się inspiracją do współpracy z większą liczbą muzyków. W początkowym okresie działalności skład kapeli ulegał częstym zmianom, co nie pozostało bez wpływu na kształtowanie się jej brzmienia. Dyskografia Subrosy obejmuje następujące krążki: „The Worm Has Turned” (2006), „Strega” (2008), „Swans Trapped In Ice” EP (2009) i „No Help For The Mighty One” (2011). Ich ubiegłoroczne wydawnictwo zostało wydane 17 września przez Profound Lore Records i zatytułowane jest „More Constant That The Gods”. Przypadek sprawił, że natknąłem się na twórczość tego zespołu, a nie ukrywam, że lubię posłuchać stonerrockowych i metalowych ciężkich brzmień, a także interesująco wykonanych partii instrumentalnych i wokalnych, a to wszystko proponuje nam Subrosa. Taka muzyka ma wielu zwolenników wśród słuchaczy poszukujących nowych wrażeń muzycznych i zespołów realizujących swoje pasje w oparciu o klasyczne, psychodeliczne i hardrockowe wzorce prekursorów zbliżonych gatunkowo nagrań. W przypadku Subrosy interesujące jest również to, że skład tej grupy tworzą trzy panie i dwóch dżentelmenów.
Muzycznie kapela potrafi w mistyczny sposób oczarować swym tajemniczo konstruowanym brzmieniem, a co ważne, pozytywnie zaskoczyć, tak jak ma to miejsce w pierwszym nagraniu pt. „The Usher”. Spokojne dźwięki skrzypiec i wokal tworzą niezwykłą atmosferę, która po kilku minutach przeradza się w ostrzejsze mroczne klimaty. Ta piętnastominutowa kompozycja otwiera przed nami eksperymentalny tajemniczy świat Subrosy i ich instrumentalny, z każdą chwilą narastający „hałas”. Pierwsze wrażenie i dobra ocena potrafią zwrócić uwagę odbiorcy i zagościć na dłużej w naszej pamięci. Kontynuację ciężkiej formy muzycznej, niepozbawionej uroczych gitarowych riffów mamy w kolejnym nagraniu pt. „Ghosts Of A Dead Empire”. Trzeba przyznać, że Amerykanie potrafią zagęścić atmosferę, wprowadzić niepewność, by chwilami dać wytchnienie, a sekcja rytmiczna niesie ze sobą niespokojny ton. Nastrojowe skrzypce i przesterowane gitary - tak wykombinowany kontrast dociera do nas z tego wydawnictwa. Początkowo może nam się wręcz wydawać, że to kontrowersyjny „mezalians” instrumentalny. „Cosey Mo” to ciekawie, można nawet powiedzieć melodyjnie wykonana kompozycja. Chropowate i szorstkie garnie, które upodobał sobie ten zespół kieruje nas na apokaliptyczną wizję świata i torpeduje ładunkiem doommetalowych zagrywek słyszalnym w „Fat Of The Ram” i „Affliction”, z których chwilami rodzi się niezwykły muzyczny motyw. Spotkany tutaj niepokojący klimat przeplata się z łagodnie wykonanym wokalem i chórkami oraz kameralnym brzmieniem, a wachlarz nastrojów odzwierciedla charakter kompozycji. Krążek „More Constant That The Gods” kończy się bardzo miłym akcentem. Jest nim nagranie „No Safe Harbor”, w którym niezwykle nastrojowe partie instrumentalne tworzą epicki wymiar tej kompozycji, a współgrające z tym wokalizy wyciszają nas po wcześniejszej dawce mocno ekscytujących dźwięków. To dwunastominutowe zakończenie albumu triumfuje harmoniczną symfonią, pozostawiając w nas miłe i niezatarte chwilowymi niedoskonałościami wrażenia.
Myślę, że po takiej dawce przygniatających nas swym gatunkiem nagrań, oczekiwać będziemy na kolejną studyjną propozycję tego, przyciągającego również wzrok, kwintetu. Warto zapamiętać nazwę tego amerykańskiego zespołu. Gra on w składzie: Rebecca Vernon Sarah Pendleton, Kim Pack, Christian Creek i Andy Patterson.