O tym, że w Grecji urodził się Platon – wiemy. Że grecka mitologia dała podwaliny pod wiele znanych nam religii – też wiemy. O tym, że współczesną Grecję pochłonął kryzys – wiemy to aż za dobrze. Ale że Grecja wydała na świat jeden z lepiej rokujących zespołów progrockowych… No właśnie.
Formacja o intrygująco brzmiącej nazwie Verbal Delirium to dla polskiego odbiorcy muzyki rockowej okaz wręcz egzotyczny. I są po temu powody. Grupa powstała w roku 1999, lecz jak do tej pory wydała zaledwie dwa albumy: "So Close and Yet So Far Away" (2010) oraz "From the Small Hours of Weakness" (2013), które z niewyjaśnionych przyczyn znalazły się gdzieś w tle sceny rockowej, ustępując miejsca płytom zdecydowanie słabszym, choć nagranym przez uznanych twórców (bolączka rynku muzycznego – nawet jeśli jest bubel, ale bubel nagrany przez "wielkiego artystę", to bubel ten trzeba nagłośnić).
Jestem jednak pewien, że w tym roku, a najdalej po wydaniu kolejnej płyty, o Verbal Delirium zrobi się naprawdę głośno. Bo musi zrobić się głośno. Koniec, kropka! Żeby nie być gołosłownym – recenzja "From the Small Hours of Weakness".
Album jako całość jest niebywale zróżnicowany w sensie zarówno kompozycyjnym, instrumentalnym, jak i nastrojowym. Można tutaj odnaleźć klimaty przywodzące na myśl dokonania zarówno Petera Gabriela, jak i Trenta Reznora („10.000 Roses”). Są momenty, gdzie słychać "stary" Pendragon oraz wpływy The Flower Kings, a nawet nasz rodzimy Riverside („Desire”). Znalazło się również miejsce dla dwóch miniaturek przywodzących na myśl muzykę filmową, jednak najbardziej wyczuwalne w muzyce Verbal Delirium są wpływy Pink Floyd. Nie zabrakło też melodii czy harmonii charakterystycznych dla muzyki stricte greckiej, czym artyści dowodzą, iż pomimo licznych inspiracji nadal są związani ze swoją własną kulturą.
Trafiają się utwory ostrzejsze, dynamiczne i skomplikowane (choć na próżno szukać tutaj kalejdoskopowych przekształceń), choć z drugiej strony miłośnik pięknych melodii i piosenkowych kawałków również nie powinien być zawiedziony. Krótko mówiąc: dla każdego coś miłego. Verbal Delirium najbardziej kojarzy mi się ze słowem "uniwersalizm". I to z kilku powodów. Pierwszy, jak już pisałem, to muzyczna wielowymiarowość. Drugi, korzystanie ze znanych i uniwersalnych kanonów muzyki progrockowej, przy jednoczesnym zachowaniu własnego "ja".
I jakkolwiek ścieżki w tego typu muzyce zostały przetarte już dawno, to jednak warto wsłuchać się w "From The Small Hours Of Weakness", tak jak warto zjeść pączka z nadzieniem o smaku, którego nigdy dotąd się nie próbowało. Pączek to pączek – wiadomo jak smakuje, ale prawdziwa gratka ukryta jest w środku.