Christmas 12

Motorpsycho - Stll Life With Eggplant

Andrzej Barwicki

ImageZespół Motorpsycho pochodzi z Norwegii, a powstał w 1989 roku w Trondheim. Od początku tworzyli go Bent Saether (bass, vocal), Hans Magnus „Snap” Ryan (vocal, guitars), Kenneth Kapstad (drums) oraz Hakon Gebhardt (drums). Swój pierwszy krążek „Lobotomizer” wydali w roku 1991, a rok później nagrali „8 Soothing Songs For Rut”. Dosyć regularnie pojawiali się w studio, aby nagrywać swoje kolejne albumy - do 2012 roku pojawiło się ich aż szesnaście (sic!). W międzyczasie grupa nagrała też krążki wraz z norweskim muzykiem jazzowym Stale Storlokkenem. Dyskografia zespołu obejmuje również wydawnictwa koncertowe: „Roadwork Vol.1 – Vol.4” i „String Of Stroop”. Ponadto ukazało się kilkanaście EP-ek i singli.

W kwietniu 2013 roku na rynku pojawił się nowy album Motorpsycho zatytułowany „Still Life With Eggplant”. Został on wydany przez Stickman Records i Rune Grammofon, a producentem płyty jest Bent Saether. Utwory, które zamieszczono na tym krążku zostały wybrane spośród kilkunastu kompozycji dobrze współgrających z materiałem zamieszczonym na wcześniejszych płytach. Słuchacze, którzy uważnie śledzą dokonania tej skandynawskiej grupy doskonale znają jej wcześniejsze produkcje i wiedzą jak ewoluowała jej twórczość. Zaczynali od ostrych metalowych kawałków, by później ukierunkować swój styl w stronę post rocka, z elementami progresywnego i jazzowego brzmienia, nie pomijając psychodelicznych, improwizowanych i odjazdowych zagrywek. Poprzez te lata doświadczeń potrafili wzbogacać swą mieszankę stylistyczną, nadać jej nowoczesnego i alternatywnego wyrazu. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt współpracy podczas nagrywania poszczególnych płyt z dodatkowymi, bardzo utalentowanymi muzykami.

Trzy kwadranse - to czas, który spędzimy na odkrywaniu norweskich muzycznych klimatów, wyrażonych w pięciu kompozycjach. Od piekielnego utworu „Hell, Part 1-3” rozpoczyna się budowanie nastroju poprzez gitarowe riffy i brzmienie perkusji. Ten stonerowy rezonans z każdą minutą nabiera tempa. Ciekawe są również partie wokalne, klawisze oraz zaskakujące dwie ostatnie minuty. Drugie nagranie pt. „August” to bardzo melodyjna gitarowa propozycja w wykonaniu Skandynawów - bardzo łatwo wpada w ucho, jest też gitarowa solówka. Słuchając „Barleycorn (Let It Come, Let It Be)” pozostajemy w łagodnych i nastrojowych objęciach muzyki. Znakomite wokalizy, jak również brzmienie poszczególnych instrumentów, to ukłon w stronę lat 70. Przyjemnie się tego słucha, choć według niektórych słuchaczy znających ich poprzednie nagrania, może to nie pasować do ich psychodelicznego improwizacyjnego wizerunku. Ale te na pozór mieszane uczucia diametralnie się zmienią w trakcie kolejnego, ponad siedemnastominutowego nagrania „Ratcatcher”. W takich momentach, gdy improwizacyjny wstęp przeradza się w muzyczne arcydzieło, a z pozornie nielogicznie brzmiących jazzowych nut powstaje doskonała, układająca się w spójną całość kompozycja, z łatwością dostrzec można prawdziwy geniusz muzyków tworzących Motorpsycho. Kompozycje rozbudowane i łączące wiele brzmieniowych wątków, wzmocnione odpowiednim gitarowym riffem i sekcją rytmiczną, świadczą o wysokim poziomie artystycznym, jak również instrumentalnym wkomponowaniem się w tak ambitną muzykę. Miłośnicy tak konstruowanych nagrań powinni uważnie nadstawić ucha i chłonąć aranżacyjne dokonania zrealizowane na tym albumie przez grupę Motorpsycho, wspartą dwoma dodatkowymi instrumentalistami. Często wracam do tego nagrania odkrywając jego urok. Początkowo irytuje ono swym nieładem, by po czasie przerodzić się w fascynującą twórczość. Tak znakomicie budowanych improwizacją nagrań panowie mają w swym dorobku bardzo wiele. Wystarczy posłuchać płyt: „Little Lucid Moments”, „Heavy Metal Fruit” czy „The Death Defying Unicorn”.

Piąte, zamykające omawiany album nagranie to „The Afterglow”. Chwile wytchnienia, stonowanych brzmień gitary i adekwatnego wokalu - w ten oto sposób kończy się nasze spotkanie z zespołem Motorpsycho. Ale już niebawem będziemy mogli posłuchać nagrań z kolejnego albumu grupy zatytułowanego „Behind The Sun”, który ukaże się na początku marca br. Czekamy na niego z wielką cierpliwością, wsłuchując się w ich poprzednie wydawnictwa. Zapewniam, że warto zaprzyjaźnić się z dojrzałą twórczością Norwegów, nie bez znaczenia jest fakt, że istnieją już prawie 25 lat!
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok