Motorpsycho - Little Lucid Moments

Andrzej Barwicki

ImageWłaściwie to od tej płyty powinienem rozpocząć pisanie moich muzycznych doznań, jeśli chodzi o twórczość norweskich muzyków z zespołu Motorpsycho. To w 2008 roku w pewnej stacji radiowej były prezentowane utwory właśnie z tego wydawnictwa i muszę przyznać, że nie od razu mnie one zachwyciły. Potrzebowałem czasu, by dojrzeć muzycznie do takiej dawki zmiksowanych gatunków, od psychodelii począwszy, poprzez alternatywne dodatki, a na progrockowych brzmieniach skończywszy.

Tak właśnie emocjonalna artystyczna sztuka zaprezentowana na albumie „Little Lucid Moments” ewoluuje swym improwizacyjnym kunsztem muzyków. Motorpsycho potrafi wciągnąć słuchacza poprzez bardzo wyluzowane podejście do poszczególnych tematów rozwijających się do kilkunastu minut i całkiem bezgranicznie polegających na wyczuciu i wzajemnym zrozumienia istoty tworzonej muzyki. Już pierwsze, tytułowe nagranie potwierdza powyższe zdanie. Suita składa się z czterech części: „Lawned”, „A Hoof To The Head”, „Hallucifuge (Hyperrealistically Speaking...)” i „Sweet Oblivion / Perfect Sense”. To ponad 20 minut ścierających się ze sobą, a w efekcie wybuchających energiczną melodyjną nutą gitarowych zagrywek i zmieniających się klimatów. Norwescy muzycy potrafią podkręcić tempo, jak również wprowadzić transową instrumentalną zadymę. Ciekawie prezentują się też nagrania od strony wokalnej, Bent Saether i Hans Magnus "Snah" Ryan  posiadają przyjemną barwę głosu. Po kilkukrotnym przesłuchaniu imponująca może okazać się siła alternatywnego podejścia, a zarazem ambitnej formy przekazu myśli i słowa wypełniająca ten album. Porywające są partie gitar, które od samego początku budują klimat i atmosferę, tak jak to możemy usłyszeć np. w kompozycji „Year Zero”. Nie ma tam nic robionego na siłę, to spontaniczność, z której powstaje kawałek industrialnej twórczości. Zespół hipnotyzuje swym motorycznym odgrywaniem poszczególnych partii instrumentalnych, a jego brzmienie nabiera niesamowitego polotu. Słuchając poszczególnych kompozycji, odkrywając ich surrealizm zostajemy wciągnięci w imponującą dźwiękową przestrzeń wypełnioną młodzieńczą energią i twórczą bezgranicznością. Płytę kończy utwór „Alchemyst”. Po tak kosmicznych muzycznych podróżach łatwo przejść w stan nieważkości i odlecieć na moment w bezkresną przestrzeń kosmiczną.

Wysoki poziom artystyczny muzyków z Motorpsycho potwierdza doświadczenie i ich wzajemne docieranie się w dążeniu do kreowania swego rozpoznawalnego muzycznego wizerunku. Już teraz mogę zdradzić, że po wysłuchaniu kompozycji z tego albumu, uważnie przysłuchiwałem się ich kolejnym wydawnictwom. Album „Little Lucid Moments” miał swoja premierę 31 marca 2008 roku i wydany został przez Rune Grammophon i Stickman Records. Nową twarzą Motorpschyo od tego krążka stał się zasiadający za perkusją Kenneth Kapstad (współpracował z Animal Alpha i Goat The Head), a wraz z nim zagrali Bent Saether (wokal, gitary i syntezatory) i Hans Magnus „Snah” Ryan (gitary, wokal, klawisze).

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!