Od czasu wydania ostatniej płyty zatytułowanej „Skin” (2012), w zespole Panic Room nastąpiła dosyć istotna zmiana personalna. Grupę opuścił jej współzałożyciel, gitarzysta Paul Davies, a jego obowiązki przejął młody Adam „Adzo” O’Sullivan. Ponoć głównym powodem dokooptowania go do składu był fakt, że mieszka on w Południowej Walii, chociaż Adam prezentuje zupełnie odmienny styl gry na gitarze niż Paul Davies, i trzeba przyznać, że nadał on muzyce kapeli świeżego, lekko bluesowego brzmienia. Nie ukrywam, że cenię sobie tę odmianę prog rocka, gdzie na pierwszy plan wysunięty jest żeński wokal, a więc nurt reprezentowany przez zespoły The Reasoning, nieistniejący już Breathing Space, Mostly Autumn czy Karnataka (przypomnę, że wokalistka Panic Room Anne-Marie Helder współpracowała wcześniej z dwiema ostatnimi z wymienionych kapel) i najnowszy album noszący tytuł „Incarnate” odbieram bardzo pozytywnie. A dlaczego? O tym poniżej.
Na program tego wydawnictwa składa się 10 utworów. Cytując informacje zawarte w materiałach promocyjnych: tworzą one intymną całość i opowiadają o zerwanych i wystawianych na próbę związkach, epickich, duchowych podróżach i niewinnym spojrzeniu dziecka, które nie potrafi pojąć otaczających go konfliktów. Wszystko to zostało nam pięknie podane w postaci poruszającego wokalu Anne-Marie, podkreślonego w niektórych utworach brzmieniem smyczków. Album otwiera trwający nieco ponad 5 minut utwór „Velocity”, z mocnym gitarowym riffem, który zostaje złagodzony niebiańskim wokalem Anne-Marie. Następny, „Start The Sound”, może kojarzyć się z utworami znanymi z repertuaru Enyi. To bardzo urokliwa kompozycja. W tytułowym nagraniu słychać z kolei nieco wschodnich smaczków, które znakomicie przyprawiają to wszystko, co słyszeliśmy wcześniej. Na całej płycie gitara nowego członka zespołu brzmi dosyć dyskretnie, wyjątkiem jest jednak kompozycja „Nothing New”, gdzie możemy poznać jej silny jazzowy i bluesowy posmak w pojedynku z równie jazzowym fortepianem Jona Edwardsa. Bardzo podoba mi się to nagranie. W podobnie jazzowym, lekko kołyszącym nas klimacie utrzymany jest utwór „All That We Are”. Trzeba przyznać, że zatrudnienie Adama do nagrania albumu „Incarnate” było bardzo dobrą inwestycją. Jego gra nadała brzmieniu kapeli świeżości i nieco innego stylu, momentami bliższemu bluesowi, ale jest to tylko zaletą tego wydawnictwa. Utwór oznaczony indeksem nr 8, „Searching”, to przepiękna, wpadająca w ucho od pierwszego przesłuchania piosenka, w której najbardziej zwracamy uwagę na wspaniały głos wokalistki Panic Room, ale również na melodyjność kompozycji. Album kończy się mrocznym i ponurym „Dust”, dźwięki którego wżerają się w naszą głowę i nie chcą jej opuścić długo po zakończeniu odtwarzania albumu.
Panic Room miesza na „Incarnate” prog rock, leciutki jazz, pop, funk i blues i wszystko to brzmi bezbłędnie. Melodie są przystępne i czarują słuchacza, a głos Anne-Marie Helder jest wręcz niezwykły. Wszystko to składa się na piękną, bogatą i porywającą całość. „Incarnate” to album, który powinien zadowolić wszystkich obecnych fanów zespołu, ale niewykluczone, że przysposobi mu niemałą rzeszę nowych sympatyków.