Biografii hardrockowego tria The Brew rodem z Wysp Brytyjskich nie trzeba przypominać polskim fanom, szczególnie, że bardzo często odwiedza ono nasz kraj podczas swych licznych tras koncertowych. Swymi dotychczas wydanymi albumami studyjnymi i koncertowymi zespół zdobył przychylne opinie krytyków, a przede wszystkim wielkie uznanie słuchaczy. Ostatni studyjny krążek kapeli zatytułowany „The Third Floor” (2011), jak i koncertowe wydawnictwo „Live In Europe” (2012) obfitują w znakomite gitarowe riffy, dynamiczną sekcję rytmiczną, jak również dobrą stronę wokalną, obdarowując nas iście ekspresyjną dawką kanonu prawdziwego rocka. Nowy producent, którym został człowiek od ciężkiego grania - Toby Jepson - swym doświadczeniem potrafił wykrzesać niespożyte siły i inne podejście do etapu przygotowania materiału przed wejściem tria do studia nagraniowego, zaś miksowaniem płyty zainteresowali samego Steve’a Harrisa.
Z tak optymistycznym nastawieniem rozpocząłem przysłuchiwanie się poszczególnym nagraniom z najnowszej płyty The Brew zatytułowanej „Control”. Już pierwszy utwór pt. „Repeat” odkrywa przed nami w pełni kontrolowany ładunek rockowej dynamiki, zmierzającej w klarowną, rytmiczną i przebojową nutę. Oczywiście nie mogło zabraknąć fenomenalnej gitary Jasona Barwicka. To krótkie, ale jakże pięknie wykonane solo. W dalszym ciągu płyty muzycy nie obniżają lotów. W następnych nagraniach, „Eject” i „Mute”, kontynuują soczystą kawalkadę bębnów, a klimat realizowany poprzez ich brzmienie uwalnia w pełni power trio. Z kolei ciężkie, stonowane dźwięki balansujące odpowiednim rytmem i podsycone psychodelią, które towarzyszą nagraniu „Pause”, z pewnością zakręcą nam w głowie. Mam jednak wrażenie, że muzycy mogli jeszcze pociągnąć ten temat. Ach, jak ja lubię tą „wyjącą” gitarę!!! Trudno jest się zatrzymać, gdy z głośników płyną następne dźwięki w postaci kawałków: „Shuffle”, „Fast Forward” i „Skip”. Znakomita współpraca młodych, energicznych muzyków, a pośród nich dojrzały, ale w pełni dotrzymujący tempa ojciec Kurtisa tworzą instrumentalno-wokalny trójkąt, z pięknie wydobywająca się melodią i rytmem, który zachęca do żywej reakcji na docierające z głośników akordy. Jestem pełen podziwu dla rytmicznej i solowej gry zespołu. Przy tym wokaliza Jasona, jego talent i zapewne ciężka praca dają wyśmienite efekty, których doświadczamy na krążku „Control”. Odrobinę wytchnienia niesie ze sobą wykonana na gitarze akustycznej ballada pt. „Stop”. W przebojowym rytmie i z chwytliwym refrenem poderwie nas na równe nogi utwór „Play”. Chciałoby się wykrzyczeć: nie przerywajcie tej muzyki, niech gra bez przerwy! Ostatnie niecałe cztery minuty albumu wypełnia kompozycja „Rewind”. Ten, początkowo akustyczny utwór powoli nabiera wigoru niejako puentując w znakomity sposób najnowszy album The Brew.
Ciekawie też na „Control” prezentuje się śpiew chórków, który podkreśla nastrój i wspomaga lidera, zachęcając nas poniekąd do przyłączenia się do wspólnego muzykowania. Na koncertach nie powinno być z tym problemów.
Na koniec dygresja. Od nas zależy, czy w trakcie słuchania poszczególnych nagrań chętnie skorzystamy z potencjometru volume. Spontanicznie będziemy reagować na porywająco zagrane solówki Jasona Barwicka czy napędzające całą muzyczną machinę swym brzmieniem bębny, za którymi siedzi Kurtis Smith. Nie można zapomnieć o seniorze kapeli, Timie Smithie, równoważącego basowym brzmieniem prezentowany materiał. Wyraźnie słychać jak muzycy wspólnie realizują swoje muzyczne inspiracje, tworząc rozpoznawalne, zawierające nutę sentymentalnych odniesień, nagrania, których słucha się po prostu rewelacyjnie.