Vandenberg's MoonKings - Vandenberg's MoonKings

Artur Chachlowski

ImageDziś o dobrej, klasycznie hardrockowej płycie. Adrian Vandenberg powraca. W lutym swoją premierę miała płyta wydana pod szyldem Vandenberg’s MoonKings. To pierwszy od wydanych w 1997 roku albumów „Restless Heart” i „Starkers in Tokyo” grupy Whitesnake ślad jego aktywności muzycznej. Od tego czasu ten holenderski gitarzysta uparcie milczał, porzucił muzykę na rzecz sztuki (w wielu renomowanych galeriach odbyły się wernisaże jego prac) i dopiero pewien „cud” sprawił, że wrócił do muzyki.

Ten „cud” wydarzył się nie tyle za sprawą Boga (chociaż jak było naprawdę, nikt nie wie), nawet nie tyle za sprawą jakiegoś muzycznego splotu wydarzeń, a dzięki… sportowi. A właściwie piłce nożnej!

Punktem zwrotnym było niespodziewane sięgnięcie po tytuł mistrza Holandii przez drużynę FC Twente Enschede w 2010 roku. Przyznacie sami, że w kraju, w którym rozgrywki ligowe zdominowane są od lat przez wielką trójkę: Ajax, Feyenoord i PSV wydarzenie to graniczyło z cudem. Fakt faktem, że Adrian, jako oddany kibic FC Twente, został poproszony o napisanie okolicznościowej pieśni, będącej upamiętnieniem tego sukcesu. Tak powstał stadionowy hymn „A Number One”, a że miał być on wykonany na żywo w obecności 60 tysięcy kibiców, Adrian musiał szybko skrzyknąć zespół, który stał się zaczynem jego nowej formacji.  W skład Vandenerg’s MoonKings, bo tak ją nazwał, oprócz Adriana weszli: wokalista Jan Hoving oraz sekcja rytmiczna Sam Christaffel (bg) – Mart Nijen Es (dr). I kwartet ten, we wrześniu ubiegłego roku w Wisserloord Studios pod Amsterdamem, zrealizował pełnowymiarowy album, który teraz ukazuje się na rynku.

Jak już wspomniałem, to dobry album wypełniony klasycznie brzmiącą muzyką hardrockową. Składa się z 13 premierowych kompozycji, które z pewnością ucieszą fanów brzmień a’la Whitesnake, a w szczególności talentu kompozytorsko-wykonawczego Adriana Vandenberga. Być może – choć naprawdę utrzymany na niezwykle wysokim poziomie artystycznym – album ten zginąłby w tłumie pojawiających się tu i ówdzie podobnych wydawnictw, gdyby nie cztery autentycznie piękne balladowe kompozycje. Są one prawdziwym ozdobnikiem, czterema wisienkami na torcie z nowymi nagraniami Vandenberga. Wymieńmy ich tytuły: „Breathing”, „Out Of Reach”, „One Step Behind” i „Sailing Ships” (oznaczone odpowiednio indeksami: 4, 7, 10 i 13). Przyznam szczerze, że zazwyczaj rozpoczynam słuchanie tej płyty od zaprogramowania tych właśnie utworów. Ale płyta w całości też broni się doskonale!

Na koniec jeszcze jedna uwaga. W jednym z wymienionych wyżej nagrań gościnnie zaśpiewał sam… David Coverdale – wielki przyjaciel Vandenberga jeszcze sprzed czasów przystąpienia do Whitesnake. W którym to z utworów można usłyszeć tego słynnego wokalistę? A to proszę już rozszyfrować samemu. Najlepiej kupując płytę Vandenberg’s MoonKings (warto!!!). A że naprawdę warto, niechaj zaświadczy o tym fakt, że w dniu swojej premiery album ten osiągnął pierwsze miejsce na liście bestsellerów Amazon.com w Japonii i Wielkiej Brytanii.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!