Moonstone - Mysterious Game

Artur Chachlowski

ImageTakie telefony nie zdarzają się zbyt często: – „Artur, niedługo zagra u nas RPWL, pod koniec maja wystąpi Alex Carpani, a we wrześniu – nasz polski Moonstone.” – po drugiej stronie słuchawki słyszałem głos Piotra Zalewskiego – dyrektora Ośrodka Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. „Chyba Moonrise” – usiłowałem prostować. „Nie, Moonstone. To zupełnie inny zespół. A do tego jak gra!” – odparł Piotr. „Zresztą zaraz przyślę Ci płytę, to sam się przekonasz”. Jak powiedział, tak zrobił. Nie minął tydzień, a w moim domowym odtwarzaczu kręcił się już krążek zatytułowany „Mysterious Game”.

No i faktycznie, Moonstone i Moonrise to dwie zupełnie różne grupy (choć pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim nikt ich nie będzie już mylił). O ile ta druga, projekt Kamila Konieczniaka, to zespół wpisujący się idealnie w kanony neoprogresu, to muzyka Moonstone wyrasta z fascynacji wszelkimi odmianami rocka i rhythm’n’bluesa lat 70. Ale zespół nie odcina się też od nowych brzmień i nie lekceważy tego, co wydarzyło się w muzyce po „złotej erze” rocka. „The art of enjoying music” – to credo najlepiej oddaje filozofię działania Moonstone.

W obecnym składzie zespół działa od 2008 roku, ale jego korzenie sięgają początku lat 90., kiedy to Ziemowit Słomczyński (gitary, wokal) i Michał Motłoch (perkusja) grywając regularnie ze sobą zaczęli wspólnie komponować. Niedługo potem do tej dwójki dołączył Oskar Kowalski (instrumenty klawiszowe), nadając nowego wymiaru brzmieniu grupy i wnosząc do kompozycji świeże pomysły. W połowie 2007 roku do zespołu dołączył Robert Jadczyk (gitara basowa) i właściwie od tego momentu zaczęła się historia grupy Moonstone. Dość szybko powstał materiał ma pierwszą EP-kę „Perfect Woman” (2009), a kilka miesięcy temu ukazała się płyta pt. „Mysterious Game”.

Tą właśnie płytę przesłał mi Piotr Zalewski i sprawił mi tym prezentem niekłamaną przyjemność. Po pierwsze, dzięki niemu „odkryłem” dla siebie kolejny, nieznany mi wcześniej, a przy tym dojrzały i solidnie grający polski zespół, a po drugie – godzina spędzona z muzyką z albumu „Mysterious Game” to prawdziwa radość. I to radość takiego kalibru, że z jednej godziny słuchania zrobiła się najpierw druga, potem trzecia, czwarta…, a teraz łapię się na tym, że właściwie dzień bez muzyki Moonstone uważam za stracony.Co takiego urzekło mnie w płycie tej zupełnie nieznanej mi do tej pory grupy? Przede wszystkim dojrzałe, jak na ten stosunkowo młody zespół, brzmienie. Podoba mi się również dbałość o dźwiękowe szczegóły – słyszymy tu pozamuzyczne dźwięki, kobiece wokalizy (przepięknie wypadają one szczególnie w utworze nr 2 – „Cry Of The Owls – part VI”, czy naśladujące…. Alibabki w „The Painter”), szacunek budzi mocne wtopienie się brzmienia Moonstone w klimaty lat 70. Te hammondy, te długie gitarowe solówki, to wysublimowane i vintage’owe brzmienie, ta finezyjna praca bębnów… Wiele jest elementów, które składają się na pozytywny obraz muzyki Moonstone. Nie można zapomnieć też o wokalu. Ziemowit używa różnych technik, niekiedy śpiewa nerwowo strzelając słowami niczym z karabinu maszynowego, jak w nagraniu tytułowym, czasem przepuszcza swój głos przez sequencer, jak w „Leaving It All”, ale przez cały czas brzmi dobrze i przekonywująco. No i sama muzyka. A właściwie kompozycje składające się na program albumu „Mysterious Game”. Nie ma na nim słabego punktu, a każdy z 10 utworów, nawet nastrojowy „Marcelina”, będący swoistym wyciszeniem i instrumentalną codą, czy akustyczny instrumental „Rebirth”, który stylowo nieco odstaje od reszty, to nagrania mogące naprawdę się podobać. Moim faworytem jest jednak zahaczający trochę o amerykańskie Południe „Leaving It All”, obdarzony ciekawą orkiestrową wstawką „I Don’t Care”, a także rozbudowane aż do 13 minut dwie połączone ze sobą części „Cry Of The Owls”.

Tak sobie myślę, że teraz nie ma już wyjścia. Trzeba pojechać 10 września do piekarskiej Andaluzji, by w trakcie kolejnego koncertu z serii „Progresywna Andaluzja” przekonać się jak Moonstone prezentuje się na żywo.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok