Urodzonego w Szwajcarii włoskiego muzyka Alexa Carpaniego mieliśmy okazję poznać już sześć lat temu, kiedy to w Małym Leksykonie prezentowaliśmy wydaną wtedy jego pierwszą płytę „Waterline”. Dziś ukazuje się jego najnowszy album „4 Destinies”, który będzie naszym Albumem Maja. Warto wiedzieć, że w międzyczasie pojawiła się jeszcze płyta „The Sanctuary”, która z nieznanych bliżej powodów nie została omówiona na naszym portalu.
Nowe wydawnictwo Carpaniego jest doskonałym pretekstem ku temu, by przedstawić sylwetkę tego utalentowanego artysty, który już niebawem (19 maja br. o godz. 19:00) wystąpi przed polską publicznością w Ośrodku Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Tych, dla których Alex Carpani jest całkowicie nową twarzą na mapie progresywnego rocka odsyłam do naszego małoleksykonowego tekstu sprzed lat (tutaj), tym którzy zetknęli się już z jego twórczością przypomnę, że urodził się on w 1970 roku w Montreaux i już jako sześciolatek postanowił, że zostanie muzykiem rockowym. Po raz pierwszy zobaczył wtedy „w akcji” Keitha Emersona. Syn legendarnego keyboardzisty, Aaron, był szkolnym kolegą Alexa i siłą rzeczy od najmłodszych lat Carpani miał styczność z wartościową i szlachetną muzyką. Co więcej, jak się okazało już po kilku pierwszych lekcjach muzyki, Alex posiada wrodzony talent słuchania i wychwytywania najmniejszych dźwięków.
Nasz bohater ukończył muzykologię na uniwersytecie w Bolonii, jako specjalizację wybrał muzykę filmową oraz inżynierię dźwięku. Jest on laureatem wielu prestiżowych włoskich i międzynarodowych nagród muzycznych. Współpracował ze słynnymi artystami: Paulem Whiteheadem (autor grafik wczesnych płyt Genesis), Aldo Tagliapietrą (Le Orme), Bernardo Lanzettim (PFM), Davidem Crossem (King Crimson), Lino Vairettim (Osanna) oraz saksofonistą Davidem Jacksonem (Van Der Graaf Generator). Zresztą ten ostatni występuje też na najnowszej płycie Carpaniego i odcisnął na wypełniającej jej program muzyce niemałe piętno. Inną ważną (i znaną) osobistością, której wpływ wyraźnie słychać na „4 Destinies” jest popularny (m.in. zespoły Moongarden i Submarine Silence) włoski muzyk Cristiano Roversi, który odpowiedzialny jest za aranżacje oraz produkcję całego albumu.
Wypełniają go zaledwie cztery kompozycje. Cztery długie, rozbudowane do kilkunastu minut suity, którymi Alex Carpani udowadnia, że w jego twórczości nie ginie duch dobrej, klasycznej szkoły włoskiego progresywnego rocka. Istotnie, każdy z utworów wypełniających program płyty to prawdziwy pokaz mistrzowskiej gry pełnej rozmachu, muzycznego przepychu i patosu. W tych dźwiękach nie ma jednak ani krzty przesady, Carpani umiejętnie wykorzystuje fortepianowe, melotronowe i hammondowe brzmienia poddając je epickim orkiestracjom. Do tego, jak się okazuje, jest on także utalentowanym wokalistą i, co ciekawe, śpiewając używa zarówno swojego ojczystego (włoskiego) języka, jak i posługuje się nienaganną angielszczyzną. Towarzyszący mu muzycy, Ettore Salabi na gitarach, GB Giorgi na basie, Alessandro Di Caprio na perkusji oraz wspomniany już David Jackson na saksofonach i fletach, pomagają mu budować stylowy klimat symfonicznego rocka lat 70. Dobrze wiedzieć, że młodsze pokolenie twórców (wszak Carpani w tym roku kończy zaledwie… 44 lata) umiejętnie kultywuje dobre tradycje solidnego i niebanalnego artrockowego grania.
Album „4 Destinies” jest doskonałym przykładem na to jak w idealnej symbiozie mogą żyć ze sobą klasyczne brzmienia z nowoczesnymi aranżacjami i współczesnymi zdobyczami techniki realizacji dźwięków. Ostatnimi czasy moda na muzyczne brzmienia retro nabrała jakby na sile i pośród licznych naśladowców klimatów złotej ery rocka zdarzają sie rzeczy mniej i bardziej udane. Omawiany dzisiaj album na ich tle jest prawdziwą perłą nad perłami. Jest namacalnym dowodem na to, że w 2014 roku coś, co ma klasyczny rodowód wcale nie musi brzmieć nudno i archaicznie. Bardzo dobra to płyta. Przywraca wiarę w siłę prawdziwej Muzyki.