Twórczość Kata od zawsze była oparta na dwóch filarach. Pierwszym był charyzmatyczny Roman Kostrzewski i pisane przez niego teksty, a drugim gitarzysta Piotr Luczyk, którego gitarowe partie często wychodziły poza ramy ciężkiego metalu. Połączenie tych dwóch osobowości oraz talentów pozostałych muzyków pozwoliło stworzyć wyjątkowy styl zespołu. Niestety od czasu wydanego w 1997 roku albumu „Szydercze zwierciadło” grupa nie ma szczęścia. Dziś Kat podzielony jest na obozy Piotra Luczyka i Romana Kostrzewskiego. Podział ten odbija się najbardziej na samej muzyce.
Kiedy zobaczyłem na półce sklepowej wydawnictwo „Acoustic – 8 filmów” opatrzone taką, a nie inną okładką i podpisane jako Kat odwróciłem się i oddaliłem starając nie denerwować. Zasłyszany gdzieś w Internecie, przerobiony szlagier w postaci utworu „Łza dla cieniów minionych” też jakoś nie wzbudził euforii. Temat katowskich ballad został wyczerpany w sposób niemal bezbłędny na albumie „Ballady”. Co więc można zrobić więcej z tym materiałem? Piotr Luczyk jak się okazuje wiedział jak rzucić nowe światło na klasyczne utwory.
„Acoustic – 8 filmów” to przede wszystkim album wypełniony wspaniałą klasycznie brzmiącą muzyką, przy której słuchacz może odpocząć i się wyciszyć. Patrząc na spis utworów pewnie trudno w to uwierzyć, bo takie kompozycje, jak „Czas zemsty” czy wspomniana „Łza dla cieniów minionych” w oryginale targały emocjami słuchacza, ale autor zastosował bardzo ciekawy zabieg zmieniający zupełnie odbiór tych kompozycji.
Klasyczne ciężkie ballady wieńczą miniatury – kody, i tak po kompozycji „Czas zemsty” jest „Czas pokoju” kojarzący się trochę z Sabbathowym „Planet Caravan”, a „Łza dla cieniów minionych” przechodzi w bajeczny, rozmarzony, pełen odgłosów mew i szumu fal „Sen którego nie było”.
Przede wszystkim jednak całkiem nowy szlif zyskały stare utwory. „Głos z ciemności” brzmi bardzo klasycznie za sprawą partii klawesynu, a w „Trzeba zasnąć” zamiast akustycznego wstępu są oszczędne, niemal ambientowe dźwięki fortepianu na tle szumu wiatru.
Na dużą pochwałę zasługuje styl gry Piotra, zawsze wysoko oceniałem jego umiejętności, ale tutaj udowadnia on, że jest wspaniałym gitarzystą klasycznym. Przez 53 minuty ani przez moment nie poczułem się znużony jego grą, a przecież mamy do czynienia z albumem akustycznym.
Dyskusyjną kwestią natomiast jest wokal. Ktokolwiek by się nie zabrał za te utwory będzie czegoś brakowało, ale Maciej Lipina całkiem nieźle wybrnął z niełatwego zadania. Co prawda momentami brakuje emocji, ale najważniejsze, że nie ma kopiowania Romana Kostrzewskiego.
Trudno jednoznacznie ocenić „Acoustic – 8 filmów”. Z jednej strony jest to wspaniale zagrany, doskonale zaaranżowany album, nawet jeżeli nie wnoszący wiele do starej twórczości, to rzucający na nią nowe światło. Głównym problemem tej płyty jest prawdopodobnie jej tytuł oraz szyld pod jakim została wydana. Zatwardziali zwolennicy metalowej twórczości Kata nie znajdą tu nic dla siebie, a wątpię czy zwolennicy spokojnej muzyki sięgną po album wydany pod znaną z brutalnego przekazu marką. Gdyby oceniać jednak samą zawartość albumu pod kątem przyjemności płynącej ze słuchania, to nota byłaby wysoka i myślę, że to jest najważniejsze.
Na koniec smutna konkluzja. „Acoustic – 8 filmów” i ostatni album wydany przez Kat & Roman Kostrzewski – „Czarno biała” pokazują przepaść między głównymi filarami dawnego Kata. Piotr Luczyk i jego muzyka z wiekiem jest coraz bardziej wysmakowana, bliska klasyce, a ostatni materiał Romana i spółki to mocny metalowy album, na którym brakuje jednak dobrych tekstów i przede wszystkim muzycznej dojrzałości. Kto więc dziś dzierży katowski topór? Odnoszę wrażenie że nikt.
Koniec końców polecam „Acoustic – 8 filmów”, nie jako nową płytę Kata, tylko jako bardzo ciekawy, dojrzały album.