David Darling to pisarz, kompozytor oraz muzyk mieszkający w szkockim Dundee. Do Małego Leksykonu dotarła wydana kilka miesięcy temu jego płyta zatytułowana „Songs Of The Cosmos” i przyznam szczerze, że od tego czasu spędziłem z nią mnóstwo miłych chwil. Zawiera ona jedenaście utworów utrzymanych w solidnym piosenkowo-rockowym klimacie, opatrzonych dojrzałymi aranżacjami i posiadających ambicje trzymania się progrockowej stylistyki. To po prostu ten rodzaj przyjemnej, niezbyt skomplikowanej muzyki, którą często określa się mianem „dobrego pop rocka”.
Na program albumu składają się w przeważającej mierze autorskie piosenki Darlinga. Trzeba przyznać, że ma on dar do pisania ładnych melodii, co czyni z nich wszystkich miły dla ucha zestaw nietuzinkowych utworów do lekkiego słuchania. Darling obdarzony jest ciepłym głosem, którego barwa odrobinę przypomina Andy Tillisona z grupy The Tangent. Dużą rolę na „Songs Of The Cosmos’ odgrywa muzyk, aranżer i producent w osobie obdarzonego swojsko brzmiącym nazwiskiem Mirosława Hoduna. Gra on na syntezatorach i gitarach, a w jednym utworze („Long Way To Go”) nawet na akordeonie. I trzeba przyznać, że wraz ze śpiewającym Darlingiem umiejętnie nadaje on ton całej płycie, zresztą nie tylko swoją grą, ale i dobrze wykonaną pracą przy producenckim stole. Dzięki temu całość nabiera pozytywnej energii, ciepła i przyjemnych dla ucha wibracji.
Pamiętajmy jednak, że „Songs Of The Cosmos” to płyta autorska i w głównej roli przez cały czas trwania płyty pozostaje oczywiście David Darling. Jest on utalentowanym muzykiem czerpiącym inspiracje z wielu odległych od siebie muzycznych światów. Z zamiłowaniem sięga po covery, śpiewając bardzo różnorodny repertuar rozciągający się od Jamesa Taylora po muzykę tria Emerson Lake And Palmer. Na omawianej dziś płycie zamieścił dwa takie covery: „Rain” Jona Heinza oraz… „Epitaph” King Crimson. I co warte odnotowania, zarówno aranżacyjnie, jak i wokalnie wyszedł on z obu tych prób obronną ręką. Lecz o pozytywnej ocenie całej płyty decydują nie utwory z dorobku innych wykonawców, ale przede wszystkim jego autorskie kompozycje. Są one przyjemne, stylowe, niepozbawione przyjemnie docierających do naszych uszu miłych dźwięków i zgrabnych refrenów. „Long Way To Go”, „Hey Dreamer”, The One Song”, zahaczający delikatnie o gospel (dzięki efektownej partii wokalnej w wykonaniu Jolly Cleave) „Lose Yourself” czy przede wszystkim zamieszczony na samym końcu albumu – „You’ve Got The Sun In Your Life” – to utwory, które być może niekoniecznie mają ambicje zrewolucjonizowania świata muzyki pop, ale na pewno warte są bliższego poznania i zasłuchiwania się w nie w trakcie długich i ciepłych letnich wieczorów. Dużo w nich optymizmu oraz autentycznej radości grania i choćby dlatego z całego serca polecam wszystkim tę pozycję na tegoroczne, skąpane w słońcu (oby!) wakacje…
PS. Płytę „Songs Of The Cosmos” można nabyć za pośrednictwem wszystkich najważniejszych portali muzycznych (iTunes, Amazon, etc.), a także na specjalnej stronie poświęconej temu albumowi: www.songsofthecosmos.com. Gdyby ktoś chciał dodatkowo zapoznać się z pozamuzyczną sferą twórczości Darlinga polecam portal The Worlds Of David Darling www.daviddarling.info.