Aż trudno uwierzyć, że jest to już 36. album w dorobku tej popularnej formacji. Wprawdzie od premiery poprzedniej „właściwej” płyty Chicago minęło już 8 lat (w międzyczasie na rynku pojawiło się kilka kompilacji oraz albumów okolicznościowych), a sam zespół, z mniejszymi lub większymi przerwami, funkcjonuje z powodzeniem od 1967 roku, to ani trochę nie mamy poczucia, że na nowym krążku, który nosi umowny tytuł „Now”, słuchamy muzyki w wykonaniu jakichś podstarzałych weteranów rocka.
Co więcej, oprócz podstawowego trzonu personalnego (Robert Lamm, Lee Loughnane, James Pankow, Walter Parazaider, Jason Scheff, Tris Imboden, Keith Howland) mamy w składzie Chicago dwóch nowych muzyków: wieloletniego współpracownika Santany, perkusistę Walfredo Reyesa Jr. oraz keyboardzistę Lou Pardiniego, który ma za sobą muzyczną kooperację m.in. ze Stevem Wonderem, Eltonem Johnem i The Doobie Brothers. W tak mocnym zestawieniu zespół rozpoczął w zeszłym roku pracę nad swym nowym materiałem, który 4 lipca ukaże się nakładem wytwórni Frontiers Records.
Jedenaście utworów wypełniających album „Now” to efekt indywidualnej pracy praktycznie każdego z członków formacji. Tylko niektóre kompozycje („Free At Last”, „Crazy Happy”, „Love Lives On”) są owocem bardziej zespołowej pracy. W nowej muzyce Chicago wciąż słychać tę samą charakterystycznie brzmiącą dźwiękową magię, która lata temu nie tylko wyniosła ten zespół na szczyty popularności, ale, co zresztą bardzo słuszne, pozwoliła na okrzyknięcie go „najlepszą rockową grupą z trąbkami”. Instrumenty dęte są praktycznie wszechobecne na tej płycie, ale ich dojrzały i nienachalny aranż (uwaga! za aranżację dęciaków odpowiedzialny jest… Trent Gardner ze znanej nam doskonale grupy Magellan) nie męczy uszu przy słuchaniu tych, co by nie mówić, niezwykle udanych nowych kompozycji. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie żadna z nich nie stanie się hitem na miarę „If You Leave Me Now”, „25 Or 6 To 4”, „I’m A Man”, „Hard To Say I’m Sorry” czy „Just You And Me”, bo i czasy nie te, i na oficjalnych zestawieniach przebojów obowiązują dziś już inne mody i układy, ale nie sposób odmówić przynajmniej niektórym z nich prawdziwego uroku.
Jestem przekonany, że tego lata usłyszymy, także za pośrednictwem komercyjnych rozgłośni radiowych, takie utwory, jak „America”, „Now”, „More Will Be Revealed”, „Something’s Coming, I Know” czy urokliwą balladę „Love Lives On”. Muzyka grupy Chicago AD 2014 posiada bowiem wciąż tę samą moc i siłę oddziaływania, co kilka dekad temu. Są w niej z jednej strony liczne odwołania do klasycznej amerykańskiej piosenki opartej na bluesowym feelingu, a z drugiej – nadal nie brakuje w niej popisowych partii instrumentalnych, tak mocno czerpiących z najlepszych tradycji muzyki bigbandowej.
I dlatego, podsumowując już, powiem szczerze, że wiadomość o premierze 36. albumu grupy Chicago ucieszyła mnie niezmiernie, a podczas poznawania jego muzycznej zawartości moja radość staje się coraz większa z każdym kolejnym przesłuchaniem. Z doświadczenia wiem, że dzieje się tak tylko w przypadku płyt więcej niż udanych. A że „Now” taką jest, nie mam absolutnie żadnych wątpliwości.