Dwa lata temu nasz recenzent nazwał debiutancki krążek „Utopia” grupy Distorted Harmony „arcydziełem”, a także „jednym z najlepszych progmetalowych albumów roku”. W rzeczy samej, wspomniana płyta Izraelczyków doprawdy mogła zadowolić niejednego fana wielobarwnej muzyki zakotwiczonej w ciężkich klimatach, a dla wielu z pewnością stała się przedmiotem muzycznego pożądania, a w konsekwencji - źródłem zachwytu nad wirtuozerskimi umiejętnościami instrumentalistów. Nie ma co ukrywać, „Utopia” to jedna z takich płyt, które już przy pierwszym przesłuchaniu przynoszą mnóstwo pozytywnych wrażeń sonicznych.
Grupa Distorted Harmony powraca teraz albumem zatytułowanym „Chain Reaction”. Od chwili debiutu płytowego zespół okrzepł, dojrzał i wziął udział w kilku renomowanych przedsięwzięciach (m.in. w festiwalu Progfest 2012), za co został nominowany przez brytyjskie czasopismo Prog Magazine do nagrody w kategorii „najlepszy nowy zespół”. Tak więc, powracają teraz już nie jako anonimowy zespół, a grupa uznana, powszechnie szanowana i wobec której słuchacze i krytycy mogą mieć już pewne (spore!) oczekiwania.
Oczekiwania te nie zostały jednak spełnione. Nawet jeżeli album „Chain Reaction” sprawia wrażenie o wiele bardziej spójnego niż pierwszy krążek. Ale i mniej finezyjnego. Niestety zniknął gdzieś aspekt „symfonicznej filmowości”, a kompozycje stały się znacznie mroczniejsze i o wiele cięższe niż na płycie „Utopia”. Właściwie poza kilkoma pozytywnie wyróżniającymi się wyjątkami nowy album jest zlepkiem hałaśliwych dźwięków, owszem zagranych w sposób tyleż wyrafinowany, co bezbłędny (z technicznego punktu widzenia) i to aż do tego stopnia, iż chwilami Distorted Harmony może jak równy z równym rywalizować pod tym względem z Dream Theater, ale gęsta struktura ciężkich brzmień zdecydowanie tłumi pierwiastek melodyjności muzyki zespołu.
Do wspomnianych, pozytywnie prezentujących się wyjątków zaliczyć można dobry, rzetelnie zagrany opener w postaci utworu „Every Time She Smiles”, niespodziewanie czerpiący na funty ze stylistyki Archive instrumentalny numer „Nothing (But The Rain)” oraz balladowe nagranie „As You Go”, chociaż i ono gubi gdzieś uwagę słuchacza, wprowadzając go na płytkie meandry miałkości i muzycznego banału.
Nie chciałbym jednak pozostawić Was w przekonaniu, że „Chain Reaction” to album nieudany. Wiem, że ten rodzaj progmetalowej stylistyki demonstrowanej przez Izraelczyków z pewnością znajduje tu i ówdzie swoich amatorów, ale gdy patrzę na ilość zespołów grających podobną do Distorted Harmony muzykę, to myślę sobie: no tak, kiedyś byli młodym i obiecującym zespołem, teraz są grupą jakich wiele… Co więcej, mam wrażenie, iż teraz nawiązują już nie tylko do twórczości Dream Theater, ale i do Fates Warning, Hakena i Angry i kto wie do kogo jeszcze, przez co z całą pewnością nie zaskarbią sobie sympatii, szczególnie wśród fanów tych bardziej popularnych i, co by nie mówić, bardziej wszechstronnych grup. Być może „Chain Reaction” to tylko przejściowa zadyszka i krótkotrwałe zbłądzenie ze szlaku obranego na pierwszej płycie? Nie wiem, ale liczę na to, że trzecia płyta z powrotem wprowadzi ten zespół na właściwe tory.