Zespół Xanadu uraczył nas swoim drugim albumem, jeśli chodzi o jego obecne wcielenie. Grupa istniała już wcześniej, bo jeszcze w latach 90., lecz poza perkusistą Hubertem Murawskim nic nie łączy tych dwóch projektów. Od czasu wydania płyty „The Last Sunrise” nastąpiło sporo zmian, zarówno w składzie (Misha Jarskiego związanego z zespołem Alastor zastąpił Krzysztof Borek z Figuresmile), jak i w brzmieniu zespołu. Jako ciekawostkę dodam, że po koncercie, który odbył się w 2012 roku w Krakowie roku miało miejsce wspólne gitarowo-wokalne „after party” z udziałem obydwu wspomnianych wokalistów.
Płytę “Follow The Instinct” spina klamrą utwór instrumentalny w postaci dwuminutowej miniaturki - „In”, na początku oraz podobnej - „Out”, na końcu. Muzyka jest też jakby inna, w poszczególnych kompozycjach mniej jest progmetalowych naleciałości, za to więcej typowo progresywnych motywów. Nie oznacza to, że ostrzejszych brzmień jest mało – trochę tego można napotkać, chociażby w „Shape Of Lies”. Całości albumu dopełnia interesujący wokal Krzysztofa. Mamy też drugą część „Violent Dream”, która stanowi uzupełnienie pierwszej części znanej z wydawnictwa „The Last Sunrise”. Utwór ten był wielokrotnie grany wcześniej przez Xanadu na koncertach i został na nich dobrze przećwiczony, bo w swym studyjnym wydaniu brzmi wybornie. Album obfituje w klawiszowe brzmienia, których wcześniej było zdecydowanie mniej. Utwór „Escape” bardzo przypomina stylistycznie poprzedni album zespołu, zaś „Soil Of Life” można określić jako bardzo silny wpływ szkockiej grupy Pallas z czasów współpracy z Alanem Reedem. Nawet barwa głosu Krzysztofa i sposób śpiewania jest dość podobna. Na uwagę zasługuje solo gitary w końcowych fragmentach utworu. Bardzo dużo dzieje się w kompozycji „More”. „Chaos”, zgodnie z tytułem, sprawia wrażenie kompozycji nieco chaotycznej. Czyżby to było zamierzone? Zapewne tak, bo efekt jest znakomity, a sama kompozycja należy do najciekawszych punktów tego wydawnictwa.
Chociaż płyta jest mocno zróżnicowana brzmieniowo, z pewnością może się spodobać. Kompozycje wydają się być przemyślane, nawet te dłuższe nie sprawiają wrażenia zbytnio rozciągniętych w czasie. Niespełna 50 minut muzyki to dobry czas jak na album. Podczas jego słuchania nie ma się odczucia dzieła przydługiego. Może czas pomyśleć o wydaniu tego materiału na winylu? Po wnikliwym przesłuchaniu „Follow The Instinct” dochodzę do wniosku, iż zmiana wokalisty wyszła zespołowi zdecydowanie na plus. Bo do większości kompozycji umieszczonych na płycie poprzedni wokalista nie pasowałby zbytnio – nie ta barwa głosu i nie ten styl. Stąd gorąco zachęcam każdego do zakupu tego albumu.