Zespół Corral istnieje od maja 2006 roku (wtedy miała miejsce pierwsza próba). W trakcie tych ośmiu lat zdarzało się zespołowi supportować takie gwiazdy, jak Coma, Division By Zero czy RPWL. Teraz czas na wyjście na pierwszy plan i prezentację własnych dokonań.
Wydany przez Lynx Music „Revenant” jest pełnowymiarowym albumem. Ale czy do końca takim premierowym? Jak się okazuje, to nie całkiem, gdyż część materiału z tejże płyty zawiera utwory z nagranej w 2011 roku EP-ki pt. „Needs”. Słuchając płyty „Revenant” daje się zauważyć, że utwory pochodzące z wspomnianej EP-ki wyraźnie odstają od reszty zarówno stylistycznie, jak i trochę brzmieniowo i jakościowo. Początek płyty stanowią spokojne i nieco melancholijne utwory z łagodnym wokalem Agnieszki Kot. Ale już od czwartej (właściwie trzeciej, gdyż „The Transcendence” to ledwie dwuminutowe instrumentalne intro) kompozycji „Silly Naive” robi się nieco ostrzej, a nawet bardziej hardrockowo. Chociaż we wspomnianym „Silly Naive” można mieć też zastrzeżenia, że pierwszoplanowa gitara i wokal zdecydowanie zagłuszają pozostałe instrumenty (z których sekcję rytmiczną ledwie słychać, a klawisze stanowią jedynie tło).
Wcześniejszy materiał stanowią nieco bardziej rozbudowane kompozycje. „Myself” rozpoczyna się od elektronicznie przetworzonych głosów, a potem kompozycja powoli rozwija się w całkiem przyjemny i przystępny utwór. Kolejne nagrania, w tym najstarsze i znane w niektórych kręgach „His Eyes”, świetnie uzupełniają płytę, choć szkoda trochę, że odstają nieco od kompozycji z początku krążka. Ale niestety im dalej od początku płyty, tym wokal zaczyna coraz bardziej robić się męczący, gdyż momentami ujawnia się specyficzna natura głosu wokalistki. Nawet subtelne klawiszowe brzmienia ze „Snowy” tylko nieznacznie ratują sytuację. Niektórzy próbują porównywać głos Agnieszki do typowych żeńskich wokali ze stajni Lynx Music, zaś mnie jej maniera bardziej kojarzy się z zapomnianym nieco zespołem Anamor. Dziewczyna ma talent, ale czy potrafi go należycie wykorzystać?...
A jak jest kompozycyjnie? O ile utwory z początku płyty osobiście mi się spodobały, o tyle na nagraniach z wyższymi indeksami, delikatnie mówiąc, zawiodłem się. Chociaż trzeba przyznać, że najstarsza bodajże kompozycja zespołu, umieszczona na samym końcu płyty – „His Eyes” – potrafi się obronić. Ale chyba tylko ona.
Tak sobie myślę, że może lepiej byłoby dla zespołu, gdyby zawarte kiedyś na „Needs” utwory zostawić w spokoju, a na właściwy album trafiłyby wyłącznie premierowe kompozycje? Pozostaje mieć nadzieję, że zespół nie poprzestanie na tym wydawnictwie i doczekamy się jego kolejnych płyt. A jeśli tak, to bardzo liczę na to, że Corral rozwinie się jeszcze, dojrzeje i na następnym albumie pokaże pełnię swoich możliwości. Tego właśnie życzę tej grupie.