Bonamassa, Joe - Different Shades Of Blue

Andrzej Barwicki

ImageWielbiciele bluesrockowych dokonań amerykańskiego gitarzysty i wokalisty współpracującego z Beth Hart, jak również biorącego udział w różnych sesjach nagraniowych, w tym w nagraniu ostatniej płyty nieżyjącego już Johnny Wintera, „Step Back”, mają przed sobą kolejną płytę. Joe Bonamassa kontynuuje na „Different Shades Of Blue” swoją muzyczną pasję, dodając wiele ciekawych elementów, przez co muzyka nabiera wielobarwnego brzmienia, czym zapewne w miły sposób zaskoczy i zainteresuje słuchaczy.

Na wstępie Joe przypomina nam o pewnym znakomitym gitarzyście, grając fragment utworu „Hey Baby (New Rising Sun)” Jimmiego Hendrixa. Kolejne nagranie - „Oh Beautiful!” - zagrane w hardrockowym stylu z pięknie brzmiącymi gitarą i genialną sekcją rytmiczną nawiązuje swym charakterem do klasyki gatunku. Urozmaicenie brzmienia o sekcję dętą daje pełniejszy muzyczny wydźwięk, czego możemy doświadczyć w utworach „Love Ain’t A Love Song” i „Living On The Moon”. Początek albumu to nowe doświadczenie i klimat oparty na bluesie, z domieszką bliskich temu gatunkowi rytmów. Joe Bonamassa potrafi gitarowymi riffami zjednać sobie przychylne opinie słuchacza, a że przykłada się do tego bardzo starannie otrzymujemy tak różnorodne ich wykonanie. Powolnie, ale skutecznie oczarowuje nasze muzyczne zmysły w kompozycji „Heartache Follows Wherever I Go”. Klawisze w tle powodują dreszcz na naszym ciele i w tym przypadku to bardzo miłe uczucie. Nie brak tej płycie rockowego wyrazistego brzmienia za sprawą „Never Give All Your Heart”. Z kolei utwór „I Gave Up Everything For You, ’Cept The Blues” to ukłon w stronę klasyki bluesa. Bonamassa zagrał go ze swoją orkiestrą. Proszę tego posłuchać, a przekonacie się, że nie pozostaje nam nic dodać, tylko chłonąć tak przyjemne granie. Przebojowy i doskonale znany z singla promującego album jest utwór tytułowy - „Different Shades Of Blue”, który jest jedną z prawdziwych ozdób tego wydawnictwa. Następna kompozycja, „Get Back My Tomorrow”, może trochę mniej wpada w ucho, co nie oznacza, że obniży ona naszą końcowa ocenę. W „Trouble Town” powracają instrumenty dęte, a wraz z nimi specyficzny odcień kompozytorskich pomysłów Bonamassy realizowanych w interesujący sposób i wnoszących dużo nowego do tego, co dotychczas oferował na swych poprzednich płytach. Finałowe pięć minut wypełnia prześliczna ballada „So, What Would I Do” przyozdobiona znakomitą partią organów, pianina, wokalną interpretacją Bonamassy, a przede wszystkim fantastyczną grą na gitarze.

Na pewno nie wszystkich zachwyci ta płyta, głównie ze względu na liczne partie instrumentów dętych, ale po pierwszym przesłuchaniu zapewniam, że nie zrażą Was te dźwięki. Uwierzcie mi, że odkryjecie jak miło jest posłuchać czegoś odmiennego, nad czym w ostatnim czasie pracował Joe wraz z następującymi muzykami: Reese Wyans (organy, fortepian), Carmine Rajas (bas), Michael Rhodes (bas), Anton Fig (perkusja), Lenny Castro (perkusja), Lee Thornburg, Ron Dziubla (trąbki) oraz Doug Henthorn i Melanie Williams (śpiew w chórkach). Jest tu też orkiestra Bolvand, a producentem albumu „Different Shades Of Blue” jest nie kto inny, jak sam Kevin Shirley.

Od dłuższego czasu wysoko cenię sobie twórczość Joe Bonamassy. Staram się być zawsze obiektywny opisując moje wrażenia po wysłuchaniu każdej jego płyty i tym razem jestem pełen podziwu dla włożonego wysiłku dającego tak imponujący brzmieniowy efekt. Warto zapoznać się i zaprzyjaźnić na dłużej z tym albumem, bowiem, nie tylko ja tak myślę. Podobne opinie można usłyszeć od znawców tematu, jak również od przyjaciół, którzy mieli już możliwość przesłuchania tego krążka.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!