Zespół The Soft Hills pochodzi z Seattle, a powstał w roku 2007. Ich pierwsza płyta „Painted World” ukazała się rok później. W kolejnych latach nagrali albumy: „Noruz” (2010), „The Bird Is Coming Down To Earth” (2012) i „Chromatism” (2013). Premiera ostatniej płyty pt. „Departure” miała miejsce 10 marca 2014 roku. Powstanie tego krążka było wielką niewiadomą, gdyż był on nagrywany w czasie, kiedy zespół rozpadał się. Udało się jednak zebrać przyjaciół i raz jeszcze zrealizować kompozytorskie zamysły lidera Garretta Hobby.
Po kilkunastokrotnym przesłuchaniu albumu „Departure” jestem pod wielkim wrażeniem twórczości tego zespołu i mam nadzieję, że moją skromną opinią uda mi się zwrócić na niego uwagę szerszemu gronu słuchaczy. Już pierwsze nagranie - „Golden Hour” - przyjemnie odkrywa przed nami delikatne brzmienie grupy The Soft Hills. Gdy usłyszymy kolejne, zatytułowane „Black Flowers”, brzmienie gitary czy organów urzekająco wpływa na charakterystyczne nastrojowe chwile spędzone z tak aksamitnymi melodiami. Harmonia, która wybrzmiewa wraz z każdym fragmentem działa na nas bardzo eterycznie, zostajemy oczarowani świetnymi partiami wokalnymi, na równi ze stroną instrumentalną. Momentami jest tu trochę zakręconych dźwięków, ale nie burzą one ogólnego nastroju płyty. Jest melancholijne, co nie oznacza, że wpadamy w monotonny świat dźwięków, absolutnie nie. Wspaniale słucha się kolejnych piosenek: „The Flood” i „White Queen”, a muzyka z nich płynąca delikatnie rozpływa się w naszym wnętrzu. Grupa z prawdziwą finezją potrafi stworzyć natchnione kompozycje.
Gdy słucham tej płyty przechodzę duchową przemianę, a świat zewnętrzny przestaje dla mnie istnieć. Liczy się tylko muzyka - pełna minimalizmu, a zarazem obfitująca w pięknie wykonane partie instrumentalne i wokalne. Nawet krótki instrumentalny temat „Reverie” ma swój urok, po którym zostajemy pobudzeni nieco bardziej energicznym nagraniem „How Can I Explain”. Myślę, że ten zachwiany na kilka minut spokój, w którym trwamy, nie rozczaruje nas, gdyż mamy kontrast i w pełni akcentowaną formę przekazu treści. Na tym albumie odnajdziemy liryczne, pełne metafor i odniesień do otaczającego nas świata, jego szaleństwa, życie pośród ciemności, jak i pozytywne momenty. Garrett Hobba sięgnął również do powieści „The Thief’s Journal” francuskiego pisarza i dramaturga Jeana Geneta, co było jego inspiracją, gdy pisał słowa do utworu „Black Flowers”. Muzycy kontynuują swą ambitną twórczość w kolejnych nagraniach: „Here It Comes” i „Blue Night”. Ich aranżacja powoduje uczucie tonięcia w tak urokliwie zagranej tonacji. Słucham i patrzę w otchłań nocy, którą rozświetla księżyc i gwiazdy. Zagubiony w swych myślach odnajduję spokój i wyciszenie wraz z płynącą z mojego odtwarzacza muzyką grupy The Soft Hills. Album w cudowny sposób kończy się nagraniem „Stairs”.
Warto dać się oczarować brzmieniom zawartym na albumie „Departure”, który w indie-rockowym stylu, ze szczyptą psychodelicznych i eksperymentalnych odniesień ma swój niepowtarzalny urok i jest warty poznania. Producentem i kompozytorem całości jest Garrett Hobba, który zagrał na gitarze, fortepianie, a także śpiewał. Wspierali go następujący instrumentaliści: Andrew Senna, Anthony Shadduck (bass), Kyle Preston (guitar, organ), Matt Brown (lapsteel) oraz David Hrivnak, Jacob Evans, Jon Peloso i Gabriel Garcia.
Warto zaopatrzyć się w ten album, czy to w wersji CD czy LP, wydanymi przez Tapete Records, a gwarantuję, że zostaniecie zaskoczeni nieziemską i hipnotyzującą aurą wykreowaną przez Garretta Hobbę i jego kolegów z zespołu. Na zimowe wieczory to znakomita muzyka.