Walijski muzyk Rob Reed, którego znamy głównie z grupy Magenta (a jeszcze wcześniej z zespołu Cyan) nie przestaje zadziwiać. Przed rokiem zachwycił nas solową płytą „Sanctuary”, którą oddał hołd muzyce progresywnej lat 70., a w szczególności legendarnemu dziełu „Tubular Bells” Mike’a Oldfielda, a tymczasem ukazała się właśnie firmowana jego nazwiskiem EP-ka pt. „Willow’s Song”, którą przywiozła do Polski goszcząca niedawno w MLWZ jego koleżanka z Magenty, Christina Booth.
Wygląda na to, że EP „Willow’s Song” jest swoistym uzupełnieniem wspomnianej płyty „Sanctuary”. Krążek zawiera ponad pół godziny muzyki i oprócz premierowego materiału znajdujemy na nim wersje demo oraz remiksy niektórych fragmentów muzyki wypełniającej ubiegłoroczny album Reeda. Pod wieloma względami przypomina mi on „biały” album „Elements” będący uzupełnieniem jego innego projektu – Kompendium „Beneath The Waves” . Podobnie jak w tamtym przypadku Rob zafundował nam „ciąg dalszy”, czyli rozwinięcie, bądź też inne ujęcie pewnych tematów znanych z podstawowej płyty, lecz także sporo premierowego materiału.
No właśnie, przyjrzyjmy się tym wcześniej niesłyszanym utworom. Na „Willow’s Song” znajdujemy dwie nowe piosenki: tytułową oraz „Scarborough Fair”. Obie śpiewane przez znaną z Kompendium Angharad Brinn. Ta pierwsza to urocza i bardzo nastrojowa pieśń skomponowana przez Paula Giovanniego, ta druga to tradycyjna angielska ballada spopularyzowana przed laty przez duet Simon & Garfunkel (m.in. w filmie „Absolwent”). Te dwa utwory znajdujemy na samym początku EP-ki. Na jej końcu oba powracają w nieco innym ujęciu: „Scarborough Fair” w wersji instrumentalnej, a „Willow’s Song” w wersji wydłużonej o ponad minutę.
Program EP-ki uzupełniają wspomniane już dema, remiksy tematów znanych z „Sanctuary” oraz dwa premierowe nagrania instrumentalne: bardzo Oldfieldowski w swoim brzmieniu „Gavotte” i minimalistyczny „First Contact”.
Wspaniale słucha się tej lirycznej, mocno osadzonej w tradycji celtyckiej, muzyki Reeda. Po raz kolejny udowodnił on, że jest niesamowicie utalentowanym kompozytorem i wszechstronnym instrumentalistą (przypomnę, że na albumie „Sanctuary” sam zagrał na wszystkich instrumentach, których lista obejmuje ponad 20 pozycji!). Jak niedawno powiedziała mi Christina, Rob już pracuje nad nowym materiałem grupy Magenta, który na płycie ma ukazać się na początku przyszłego roku. A ja i tak przez skórę czuję, że do tego czasu Rob Reed i tak zaskoczy nas jakimś swoim nowym intrygującym pomysłem…