Wystarczyło zaledwie kilka dni (amerykańska premiera albumu „New World” odbyła się 8 grudnia 2014 roku), by debiutancki krążek amerykańskiego muzyka Dave’a Kerznera zdetronizował wszystkie zeszłoroczne premiery i wylądował na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy najlepszych płyt AD 2014. Co więcej, siłą rzeczy ograniczona czasowo prezentacja muzyki z tego albumu w audycji MLWZ spowodowała, że „New World” został dostrzeżony przez liczne grono naszych Słuchaczy i ich głosami uplasował się na wysokim 18. miejscu w naszym Plebiscycie na Album 2014 Roku.
Nie sposób oddać słowami mojej radości, gdy pod koniec lutego do moich rąk trafiła dwupłytowa wersja deluxe tego wydawnictwa. Ale nie jest to, jak w większości tego typu wydarzeń bywa, ta sama płyta z dołożonym na drugim krążku materiałem bonusowym. Dave Kerzner poszedł dalej. Opublikował bowiem w formie poszerzonego wydawnictwa, którego pełny tytuł brzmi teraz „New World Deluxe Edition”, pełną, trwającą 143 minuty wersję swojej płyty, owszem z dodatkowymi utworami, ale nie umieszczonymi osobno, lecz powplatanymi w logiczny ciąg programu albumu.
Pierwotna wersja płyty „New World” zawierała 11 kompozycji (jej recenzję znajdziecie pod tym linkiem). Teraz jest ich aż 23, a tych 12 nowych nagrań to wcale nie jakieś tam zapchajdziury, dodatki czy odrzuty z podstawowej sesji. To pełnoprawne utwory, z których niektóre to instrumentalne interludia („The Traveler”, „Reflection”, „Biodome”, „Theta”, „Erased”), część stanowią uzupełnienia lub wstępy do znanych już kompozycji (np. „Nexus” to czterominutowe intro do tytułowego „New World”), a część to jakby zupełnie nowe utwory o niebywałej wręcz urodzie (takie „Secret”, „Realign” czy „Way Out” grają w uszach same już po jednokrotnym wysłuchaniu). Niektóre zaś, jak „Premonition Suite” (blisko 9 minut świetnego epickiego grania) to arcydzieła same w sobie. W ogóle teraz – pomimo sporych rozmiarów – dzieło Kerznera nabiera jeszcze większego rozmachu, świeci jeszcze pełniejszym blaskiem, a każdorazowe obcowanie z tym albumem przeistacza się w prawdziwą ucztę dla uszu. Szczególnie dla miłośników klimatów a’la Pink Floyd i Genesis.
Nowe utwory idealnie komponują się z tymi znanymi zeszłorocznej płyty (część z nich została inaczej zmiksowana i wydłużona; najbardziej spektakularna zmiana dotyczy finałowej kompozycji „Redemption (Stranded Part 6-10)”, która rozrosła się teraz z 17 do blisko 22 minut i opatrzona została fantastyczną instrumentalną codą), stanowią one łącznie logiczny ciąg muzycznych wydarzeń, a jakość muzyki – zarówno pojedynczych utworów, jak i albumu jako całości – utrzymana jest na najwyższym z możliwych poziomów.
Tych, którzy nie czytali mojej poprzedniej recenzji, gorąco do tego zachęcam. Można z niej dowiedzieć się jakim to nietuzinkowym artystą jest Dave Kerzner, a także poznać nazwiska muzyków, którzy pomagali mu w nagraniach. Teraz wymienię tylko kilka najważniejszych osób: Fernando Perdomo, Steve Hackett, Nick D’Virgilio, Francis Dunnery, Colin Edwin, Simon Phillips, David Longdon, Jason Scheff, Heather Findlay oraz Keith Emerson.
Oprócz zmienionej kolejności utworów oraz licznych premierowych nagrań, album „New World” posiada teraz nieco zmienioną kolorystykę okładki. Dzięki tym wszystkim zabiegom „New World Deluxe Edition” otrzymał drugie życie. Warto o tym pamiętać wybierając za kilka miesięcy swoje ulubione płyty 2015 roku…