Christina - The Light

Artur Chachlowski

ImageGłos wokalistki grupy Magenta jest tak charakterystyczny i rozpoznawalny, że nie ma możliwości, by pomylić ją z kimkolwiek innym. Jest też rozpoznawalnym znakiem Magenty. Co więcej, Christina, oddając się pod opiekę artystyczną swojego kolegi z macierzystego zespołu, Roba Reeda (to on odpowiedzialny jest za finalny miks, mastering, aranżację, produkcję, a także gra w większości utworów na nowej płycie Christiny), wystawiła się na poważną próbę. Bowiem jej drugi solowy album, a przynajmniej niektóre jego fragmenty, bardzo łatwo można pomylić z produkcjami Magenty. Skojarzenia mimowolnie rodzą się same. Mało tego, na gitarach gra na tym krążku inny kolega Christiny z Magenty – Chris Fry. W ogóle, jeżeli jesteśmy już przy muzykach zaproszonych przez Christinę do rejestracji nagrań na płytę „The Light”, to mamy tu szacowne grono znakomitych gości: John Mitchell (Arena, Lonely Robot), Andy Tillison (The Tangent), Theo Travis (The Tangent, Steven Wilson band), Dan Nelson oraz siostra Christiny, Fran, która śpiewa w chórkach. Dlatego, jak łatwo się domyślić, od strony wykonawczej na płycie „The Light” nie można się do niczego przyczepić. Zresztą, właściwie do niczego nie można się tu przyczepić, gdyż Christina, choć komponuje rzadko, napisała naprawdę mnóstwo świetnych piosenek, które wypełniają program jej najnowszej płyty.

„Nie gram na żadnym instrumencie. Może trochę na gitarze, ale nigdy nie wystąpiłabym z gitarą publicznie.” – tak mówiła w niedawnym radiowym wywiadzie w audycji MLWZ – „Tak więc, gdy komponuję, to zazwyczaj melodie rodzą się w mojej głowie. Nagrywam je potem na telefonie. Nucę linie melodyczne, a potem piszę do nich słowa. Czasami linijka czegoś, co akurat czytam staje się inspiracją. Książka, gazeta, zasłyszana rozmowa…To takie iskierki, które stają się początkiem czegoś większego. Potem zabieram to wszystko do Roba, a on w jakiś cudowny sposób zamienia te pomysły na piosenki.” – dodaje.

O wkładzie Roba Reeda w proces powstania płyty „The Light” już wspomniałem. Piosenki, o których mówi Christina, to wyłącznie utwory utrzymane w tonacji moll.

„Ostatnie półtora roku były trudne w moim życiu. Zmarli moi rodzice, a mnie spotkała diagnoza raka piersi. Operacja, chemioterapia… To był dla mnie emocjonalnie bardzo trudny czas. Ten okres był dla mnie podróżą, odkrywaniem siebie na nowo. Dlatego nastrój tej płyty jest melancholijny, chwilami wręcz smutny. Ale żeby nie zdołować wszystkich wokół zatytułowałam tę płytę „The Light”. Tytułowa piosenka jest o nadziei. O światełku nadziei. Nieważne jak trudne rzeczy cię spotykają, zawsze jest światło na końcu tunelu.” – wyjaśnia Christina.

To „światełko w tunelu” znajduje się na samym końcu płyty. Kompozycja „The Light” utrzymana w świątecznym (dzwoneczki!) nastroju posiada bardzo optymistyczny wydźwięk i we wspaniały sposób zamyka to wydawnictwo. Poprzedza ją osiem nagrań utrzymanych w spokojnym, często minorowym nastroju. Pełnych zadumy, nostalgii i tęsknoty za bliskimi, których nie ma już na tym świecie. Całość rozpoczyna się od podniosłej i zarazem chyba najbardziej rockowej w tym zestawie pieśni „Full Stop” opatrzonej przez Reeda lekko gospelowym aranżem. Christina swoim śpiewem nadaje jej delikatnie soulowego nastroju.  Kolejny, tym razem, już bardzo nostalgiczny utwór to „Stay” z licznymi jazzrockowymi wstawkami w wykonaniu Theo Travisa. „Legend In The Making”, to jedno z wyróżniających się nagrań – jest ono bardzo kameralne, spokojne, smutne… W tym samym klimacie utrzymany jest utwór „Disappeared”. To piosenka zaśpiewana przez Christinę dla zmarłej matki. Słyszymy tu tylko głos i fortepian oraz pojawiające się w finale smyczki. Podobny jest utwór „The Same Old Road”. Też mamy tu tylko szlachetny wokal Christiny, delikatne pociągnięcia po czarno-białej klawiaturze i orkiestrę. Takie utwory chwytają za serce i wyciskają łzy. Ale i inne fragmenty płyty też potrafią wzruszyć. W takim „When The Darkness Falls” śpiew Christiny tak bardzo upodabnia się do Annie Haslam z grupy Renaissance, że naprawdę można się pomylić. No i jest tu trafiony, „bondowski” aranż, za który po raz kolejny pochwalić trzeba Roba Reeda.

Program płyty uzupełniają dwa kolejne kameralne, utrzymane w lirycznej tonacji nagrania: „The Anger In Your Words” oraz „Last Breath”. Szczególnie to drugie robi bardzo dobre wrażenie. Utrzymane jest ono w lekko swingująco-funkującym stylu, a Christina śpiewa tak, że śmiało można byłoby powiedzieć, że to „Mick Hucknall w spódnicy”. No i zaraz po tym utworze rozlegają się pierwsze dźwięki wspomnianego już finałowego utworu „The Light”. Utworu przestrzennego, uroczystego i o bardzo pozytywnym zabarwieniu. Klimatycznie (głównie dzięki etniczno-folkowym chórkom) osadzony jest on w duchu nagrań z pamiętnej płyty „Beneath The Waves” projektu Kompendium Roba Reeda…

Nazwisko tego muzyka wielokrotnie pojawiło się w tej recenzji. To dowód na to jak wielką rolę odegrał on w nadaniu albumowi „The Light” ostatecznego kształtu. Oczywiście w roli głównej występuje przez cały czas Christina, jej szlachetny głos i wspaniały sposób interpretacji mądrych, acz smutnych tekstów. Czyni to słuchanie muzyki wypełniającej program jej nowej płyty przeżyciem niezwykłym, wyjątkowym i emocjonalnym.

Wracając do porównań z muzyką Magenty, to kto wie czy „The Light”, choć to album smutny, nie przynosi więcej radości niż ostatnie produkcje macierzystej formacji Christiny? Nieważne. Nie o wyścigi czy rankingi tu przecież chodzi. „The Light” to po prostu bardzo udany album, którego chciałoby się słuchać bez końca. I za to chylę czoła przed jego Autorką.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!