Jako członek legendarnej grupy The Moody Blues (od 1966 roku) John Lodge skomponował kilka przełomowych dla niej przebojów: „Ride My See Saw”, „The Eyes Of The Child”, „Isn’t Life Strange”, „I’m Just A Singer In A Rock & Roll Band” czy “Steppin’ In A Slide Zone”. Od szeregu lat The Moody Blues tkwi w bezczynności, od czasu do czasu pojawiają się jednak solowe albumy tworzących go niegdyś muzyków (m.in. zrecenzowany niedawno u nas „Spirits Of The Western Sky” Justina Haywarda).
W tym roku trafił nam w ręce krążek „10.000 Light Years Ago” basisty Johna Lodge’a, który na swoim drugim (pierwszy, „Natural Avenue”, ukazał się w… 1977 roku), trwającym niewiele dłużej niż pół godziny solowym albumie przedstawił osiem premierowych piosenek. Uroczych, nostalgicznych, mających posmak i klimat muzyki jego macierzystej formacji. Co więcej, w jednej z nich – niezwykle urokliwej balladzie „Simply Magic” – doszło do współpracy aż trzech muzyków tworzących niegdyś The Moody Blues: John Lodge zaprosił do studia flecistę Raya Thomasa i pianistę Mike’a Pindera. „Simply Magic” ze swoim słodkim, niezwykle melodyjnym nastrojem jest jedną z autentycznych muzycznych perełek na tym albumie. Choć innym utworom też nie można niczego odmówić. John przeprowadza słuchacza poprzez całą paletę różnych stylów i klimatów, ale ani przez moment nie zbacza na nieznane fanom The Moody Blues terytoria. No, może „Love Passed Me By” ze swoim jazzowym charakterem odrobinę wyłamuje się tej konwencji, ale dzięki swojej zaskakującej aranżacji staje się jednym z najznakomitszych fragmentów tej płyty. Lodge potrafi wycisnąć łzy – i to zarówno nostalgiczne, gdy zabiera odbiorcę w krainę swojej młodości w „Those Days In Birmingham”, jak i sercowe, gdy śpiewa o niespełnionej miłości w „Lose Your Love”. Potrafi też uderzyć w rockową nutę w „(You Drive Me) Crazy”, zaskakuje epickim rozmachem w tytułowym „10.000 Light Years Ago” (nagranie to mogłoby być ozdobą każdej płyty firmowanej jako The Moody Blues), a także czaruje swoją kreatywnością i wciąż nowymi pomysłami, jak na przykład w otwierającym płytę mrocznym i tajemniczo brzmiącym nagraniu „In My Mind”.
Jak się okazuje, ponadczasową i wielobarwną muzykę można tworzyć na każdym etapie swojego życia (John Lodge ma dziś już 71 lat) i to bez posądzania o odcinanie kuponów do swojego dotychczasowego dorobku. „10.000 Light Years Ago” to niezwykły i ogromnie pogodny album, właściwie bez słabych momentów. Być może trąci on nieco sentymentalizmem, ale moim zdaniem jest to jedna z najwspanialszych solowych płyt powstałych w obozie The Moody Blues, a przy tym udane zapełnienie czasowej luki po tym uparcie milczącym zespole.