Hedersleben - 3-The Fall Of Chronopolis

Artur Chachlowski

ImageDziś coś dla miłośników krautrocka i kosmicznego rocka. Zespół Hedersleben do niedawna miał na swoim koncie dwie płyty (tę drugą, wydaną w 2014 roku i zatytułowaną „Die Neuen Welten” recenzowaliśmy na naszych łamach), a teraz może poszczycić się już albumem nr 3 – „The Fall of Chronopolis”. Jak wiadomo, Hedersleben to tzw. „backing band” towarzyszący w studiu i na trasach koncertowych byłemu liderowi legendarnej grupy Hawkwind, Nikowi Turnerowi. Znany z UK Subs Nicky Garratt (gitary), Jason Willer (perkusja), Kephera Moon (instrumenty klawiszowe, wokal w chórkach), Ariana Jade (wokal, skrzypce) i Ursula Stuart (bas, wokal) pokazali, że równie dobrze (a nawet i lepiej) czują się we własnym repertuarze, a swój nowy koncept album oparli na motywach książki o tytule „The Fall Of Chronopolis” autorstwa Barringtona J. Bayleya.

Podczas gdy debiutancki album Hedersleben utrzymany był wprost w krautrockowym stylu, a drugi krążek był wyraźnym zanurkowaniem w otchłań space rocka, to na najnowszym wydawnictwie widzimy zespół Hedersleben już jakby bardziej zawieszony w progrockowej przestrzeni. Na „The Fall Of Chronopolis” słyszymy już nie tylko wpływy Hawkwind, ale w brzmieniu Hedersleben coraz śmielej pojawiają się echa dokonań wczesnego Pink Floyd i Eloy.

Album zawiera kilka dłuższych utworów przeplatanych krótkimi tematami („Hulmu”, „Umbul”, „The Archivist”, „These Pi-Mesons”). W większości są to nagrania instrumentalne, a jeżeli już odzywa się wokal Ariany Jade, to śpiewa ona zaledwie kilka linijek tekstu albo prowadzi pokrętne wokalizy. Płytę rozpoczyna "An Empire" – efektowna kompozycja, można by rzec: nawiązująca do najlepszych tradycji gatunku, prawdziwy klejnot spacerockowej muzyki. Świetnie prezentują się tu instrumentalne pasaże grane na syntezatorach i ciężkie brzmienia gitar, na tle których wspaniale lśni wokal Ariany. Mniej więcej w połowie płyty zamieszczona jest kompozycja „The Third Time Fleet” – nagranie mocarne, pełne rozmachu, niesamowitego tempa, na długo zapadające w pamięć, a tym samym urastające – obok „An Empire” – do miana najważniejszego utworu na płycie. Tutaj zamiast śpiewu mamy natchnione wokalizy i przejmujący szept wokalistki. Dla kontrastu, Ariana, tym razem śpiewająca już pełnym gardłem, doskonale wypada w nastrojowym nagraniu "Umbul", jak również w iskrzącym niesamowitą energią utworze "Imperator", w którym oprócz ciekawej melodii, znowu zachwycają bogate brzmienia przesycone mnóstwem syntezatorowych dźwięków, energetycznych skrzypiec i ciężkich gitarowych riffów. W „Gulf Of Lost Souls" dominują melotrony i totalnie odjechane spacerockowe brzmienia, a w akustycznym „Somewhen Veaa (Dreamstate)” inspirująca jest gitara akustyczna, której delikatne dźwięki zanurzone są w lirycznej melodii skrzypiec i „szumiących” syntezatorów. Jednak to „Ghost Amada” chyba najbardziej pobudzi zmysły fanów spacerockowej stylistyki. Wspaniałe są powtarzające się, jakby lekko monotonne, rytmy syntezatorów, płynnie falujące dźwięki gitar i intrygujący wokal gdzieś w dalekim tle. A wszystko to zwieńczone jest agresywną gitarową solówką... To samo można powiedzieć o utworze tytułowym, w którym słyszymy nieco bardziej dynamiczne i hardrockowe, ale niepozbawione prawdziwego wdzięku oblicze space rocka spod znaku grupy Hawkwind. Płytę zamyka instrumentalny fortepianowy temat „These Pi-Mesons”. Piękne wyciszenie tej interesującej płyty.

Sięgając po album „The Fall Of Chronopolis” spodziewajcie się wspaniałej podróży, która zabierze Was do kosmicznych, wczesnych lat 70. Trzeba się cieszyć z takich płyt jak ta. Są one dowodem na to, że klasycznie brzmiący space rock po tylu latach od okresu swojej świetności dzięki takim grupom jak Hedersleben, wciąż trzyma się dobrze.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!