Wilson, Steven - 4 1/2

Przemysław Stochmal

ImageSteven Wilson należy do artystów, którzy nie lubią długo trzymać w archiwach odrzutów ze studyjnych sesji. Praktyka odkurzania od czasu do czasu tego typu materiału, nieobca działalności Porcupine Tree i No-Man, w aktywności solowej Wilsona właśnie urzeczywistnia się w postaci pełnowymiarowego albumu „4 ½”, który, jak sugeruje sam tytuł, stanowi wydawniczy suplement pomiędzy czwartą a piątą spośród w pełni premierowych płyt artysty.

Na program tego trwającego zaledwie trzydzieści siedem minut albumu składają się w większości nagrania, które powstały w okresach tworzenia oraz promowania płyt „The Raven That Refused To Sing (And Other Stories)” i „Hand. Cannot. Erase.”. „4 ½” będzie dla ogromnej rzeszy sympatyków owych wydawnictw nie lada gratką, zwłaszcza że wypełniające go kompozycje (poza autointerpretacją „Don’t Hate Me” z repertuaru Porcupine Tree) znalazły się tu jako nadmiar materiału z tej samej muzycznej bajki, nie zaś dlatego, że nie wpasowały się w stylistyczną koncepcję aktualnego muzycznego wizerunku Wilsona i jego concept-albumów. Tym razem jednak wydawnictwem kompilującym odrzuty z sesji Wilson zdaje się udowadniać, że na „regularnych” płytach obdarował nas „samym gęstym”, materiałem jakościowo esencjonalnym, tym samym na użytek takiego albumu jak „4 ½” odkładając piosenki, które brzydko nazwalibyśmy "pozostałościami". Nowa płyta raczej dokumentuje to, co działo się na sesjach, a czego jeszcze nie mieliśmy możliwości usłyszeć, nie odkrywa zaś niczego, co można by nazwać mianem zagubionej piosenki bądź skarbu wygrzebanego spośród taśm.

Co więc wydobędziemy spośród tych „odrzutów”? Pozytywny nastrój „3 Years Older” z poprzedniej płyty w podobnie skonstruowanym i równie dynamicznym „My Book Of Regrets”; przebojową energię „Happiness III”, którego korzenie sięgają prac nad płytą „Deadwing” Porcupine Tree. Wśród kompozycji instrumentalnych: tęskny klimat kształtowany przez gitarę akustyczną i dźwięk skrzypiec („Year of The Plague”), kolejny wyraz fascynacji muzyką spod znaku Mahavishnu Orchestra („Sunday Rain Sets In”) oraz drapieżnie stymulujący, choć dość sztampowy przykład wykorzystania faktu współpracy ze znakomitymi instrumentalistami („Vermillioncore”).

Swoista ciekawostka zamyka ten zestaw utworów – jest to wspomniana nowa interpretacja kompozycji „Don’t Hate Me”, odświeżonej w składzie, z którego jedynie dwóch muzyków wzięło udział w nagraniu wydanego przed siedemnastoma laty oryginału. Jeśli nie przeszkadza nazbyt rozdrażniona linia perkusji Craiga Blundella oraz fakt, że refreny odebrała Wilsonowi wokalistka Ninet Tayeb (tradycjonalistom wypada polecić edycję Blu-ray), to słucha się tego całkiem przyjemnie. Chociaż nie da się ukryć, że jeśli miałaby istnieć pewna muzyczna myśl przewodnia „4 ½”, to owo sięgnięcie do dawnego repertuaru taką potencjalną myśl przewodnią burzy.

„4 ½”, płyta z odrzutami z wcześniejszych sesji, najpewniej zadowoli przede wszystkim najwierniejszych fanów Stevena Wilsona, bo choć przyjemnych nut tu nie brakuje, to jednak do klasy dawniejszych tego typu inicjatyw (by wspomnieć choćby jedynie „Nil Recurring” - ostatnie wydawnictwo Porcupine Tree o podobnym charakterze) brakuje jej niemało. Dla samego twórcy jest ona spuentowaniem pewnego rozdziału, elementem przygotowania następnej artystycznej wolty – jeśli więc nawet nie zachwyca, to na pewno może zaostrzyć apetyt na to, co Steven Wilson zapowiada na przyszły rok.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!