Jeżeli ktoś nie lubi tradycyjnej włoskiej szkoły progresywnego rocka, a w szczególności twórczości zespołów PFM, Banco, Le Orme, czy Locanda delle Fate, niech w ogóle nie sięga po recenzowaną dziś przeze mnie płytę. Zespół o sympatycznej nazwie La Torre dell’Alchimista, który w ewidentny sposób nawiązuje do dokonań przywołanych powyżej czołowych włoskich grup symfonicznego rocka, wydał właśnie swoją płytę zatytułowaną lakonicznie „Neo”. Ku mojemu zdumieniu (bo przyznam, że nie znam wcześniejszego dorobku tej formacji), okazuje się, że jest to już trzeci album w jego dyskografii. Pierwszy, „Omonimo”, ukazał się w 2001 roku, a drugi – koncertowy „USA… You Know?” w 2005. Zespół ma jeszcze w swoim dorobku płytę DVD, będącą zapisem festiwalu Goveia Art Rock 2004, na której można odnaleźć 50-minutowy set z występem grupy, w trakcie którego wykonała ona zarówno kilka swoich starszych, jak i przedpremierowych kompozycji.
Na płycie „Neo” znajdujemy 7 utworów, które w swoich studyjnych wersjach ujrzały światło dzienne po raz pierwszy. Wszystkie one w perfekcyjny sposób oddają klimat niezapomnianych lat 70-tych. Organy Hammonda, fortepian Fendera i moogi... Brzmienia kreowane przez te instrumenty nadają ton muzyce zespołu. Gra na nich Michele Mutti i to gra w taki sposób, że nie sposób odmówić określenia go mianem „włoskiego Emersona”. Towarzyszą mu: śpiewający po włosku – raz eterycznym, a raz potężnym głosem – Michele Giardino oraz stanowiący doskonale rozumiejąca się sekcję rytmiczną Davide Donadoni (bg) i Michelangelo Donadini (dr). A więc, pomijając wokalistę, skład to typowy dla grup pokroju The Nice, UK, czy ELP. I w konsekwencji brzmienie La Torre dell’Alchimista też przybliża się w rejony naznaczone przez muzykę tych formacji. Charakterystyczny dla tego typu soundingu brak gitar kompensowany jest wszechobecnymi i bardzo rozbudowanymi partiami instrumentów klawiszowych. Dodajmy: instrumentów brzmiących dziś, szczególnie, gdy patrzy się na to z perspektywy roku 2007, bardzo staromodnie, nieomal archaicznie. Lub jak kto woli: dojrzale. Jeżeli dodać do tego pojawiające się okazjonalnie, ale jakże piękne partie skrzypiec i fletu prowadzących melodie niezwykłej wręcz urody, to będziemy mieć już pełny obraz muzyki La Torre dell’Alchimista.
Z tej ewidentnej regresywności zespół uczynił prawdziwą zaletę i dlatego szlachetna muzyka, którą można usłyszeć na płycie „Neo”, wcale nie brzmi passe. Wbrew tytułowi nie słychać w niej ani nuty tego, co często określa się z pewną dozą ironii „rockiem neoprogresywnym”. Wręcz przeciwnie, dojrzałe brzmienie zespołu przenosi nas w odległe lata 70., zabierając nas przy tym w magiczną podróż pełną fantastycznych dźwięków, klimatów i pejzaży. Mało kto gra dzisiaj równie „klasycznie”, równie „dojrzale”, równie „regresywnie”, a przy tym równie przestrzennie i wspaniale jak właśnie La Torre dell’Alchimista.